Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dla dziewczyn. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dla dziewczyn. Pokaż wszystkie posty

11/20/2013

Ani słowa o Zosi!


Ani słowa o Zosi!
Zuzanna Orlińska
Literatura 2013

















Piszę ten tekst już drugi raz, bo pierwszy w całości mi się skasował. Niefart? Niekoniecznie, raczej zbieg okoliczności, ponieważ nie dalej jak dziś w nocy, kiedy odłożyłam komputer po skończeniu pierwszej wersji, przyśnił mi się głos, który wystąpił ze światłą radą: "jeśli ci coś nie wyszło, skasuj i zacznij od nowa". Nie dobrze ze mną, słyszę tajemnicze głosy. Chyba za dużo emocji nagromadziło się we mnie i wokół "Ani słowa o Zosi!", żeby jej podsumowanie wyszło wystarczająco dobrze. Zacznę więc od początku.

Po tym jak kilka miesięcy temu przeczytałyśmy z Najstarszą "Pisklaka", "Ani słowa o Zosi!" wzięłam z półki na pewniaka. Mało tego, najpierw podsunęłam ją Najstarszej, dopiero potem przeczytałam sama. Książka została wiosną tego roku nagrodzona w III edycji Konkursu im. Astrid Lindgren, w kategorii wiekowej 10-14 lat. To dobry rok dla autorki, ponieważ jesienią również "Pisklak" miał swoje pięć minut (Nagroda literacka im. Kornela Makuszyńskiego - wyróżnienie). Cenię sobie Orlińską jako pisarkę, ponieważ "Pisklakiem" udowodniła, że współczesna książka dla młodzieży może być życiowa, a jednocześnie ciepła i poetycka.

Tymczasem kiedy zaczęłam czytać "Ani słowa o Zosi!" okazało się, że moje wyobrażenie legło w gruzach. Zabrakło ilustracji, to jasne, bo wydanie pokonkursowe rządzi się swoimi prawami. Jednak szkoda, bo w "Pisklaku" nastrojowe rysunki Wandy Orlińskiej dodawały klimatu. Po drugie, pierwszoosobowa narracja zrobiła z prozy Orlińskiej typowe czytadło dla nastolatek. I choć z ostatnich zdań książki dowiadujemy się, skąd wzięła się ta konwencja, jednak przez sto kilkadziesiąt stron, nie mamy o tym pojęcia. Na szczęście chyba również sama autorka w obranym stylu nie czuje się komfortowo, bo mniej więcej za połową coś jednak drga i dalej czyta się już dużo lepiej. Pojawia się wątek kryminalno-historyczny, na dalszy plan schodzą małżeńskie problemy rodziców głównej bohaterki - Tosi i wypada na dłuższy czas z fabuły jedna z bohaterek, wyjątkowo irytująca osoba, która wszystko lubi mieć pod kontrolą. Akcja zaczyna się toczyć wartko i odzyskujemy wreszcie starą dobrą Orlińską, mimo że pierwszoosobową.

Niestety nie należy się sugerować, że książka faktycznie jest przeznaczona dla kategorii wiekowej 10-14 lat. Najstarsza, która skończyła niedawno 11, bardzo źle przyjęła szczegóły rodzinnych problemów bohaterki, nie umiejąc ich właściwie zinterpretować. Drobiazgową analizę relacji rodziców Tosi w obliczu rozpadającego się małżeństwa polecałabym raczej 16-latkom niż młodszym.

Na szczęście są i dobre informacje. "Ani słowa o Zosi!" łączy z "Pisklakiem" miła atmosfera polskiej prowincji pokazana z perspektywy Roztocza. Widać wyraźnie, że autorkę, jako warszawiankę z anonimowego tłumu pociągają miejsca, w których ludzie znają się lepiej niż co najwyżej z widzenia. Ja natomiast ciepło przyjęłam wspomnienie o moich podwarszawskich Urlach. Uśmiecham się wirtualnie do autorki, ponieważ Urle to świetne miejsce do osadzenia fabuły młodzieżowej książki, może następnej...?

Gdyby dało się skasować "Ani słowa o Zosi!" i napisać od nowa, namawiałabym do zmiany narracji na trzecioosobową, ale ponieważ się nie da, czekam na następną książkę autorki. Wszyscy uczymy się na błędach.

10/15/2013

Bransoletka

Bransoletka
Ewa Nowak
Wydawnictwo Literackie 2013

















Ten wpis jest efektem mojej wstydliwej skłonności do powieści dla nastolatek. Jakoś można się bowiem wytłumaczyć z nałogowego czytania książek dla dzieci, jeśli w domu ma się ich troje, ale jednak literatura dla dorastających panienek to już inna bajka, zwłaszcza jeśli w naszym domu jeszcze nie mieszka żadna szesnastolatka. Nie czytam romansów z kolorowymi okładkami, w których kobiety w średnim wieku przeżywają swoje życiowe rozterki, roztrząsają problemy nadwagi, romansu męża i nowego szefa. Nic z tych rzeczy. Czytam za to od czasu do czasu powieścidła dla dziewczyn. Może to efekt cofnięcia się w rozwoju, bo będąc w wieku, kiedy taka lektura przystała, ja zaczytywałam się w literaturze pięknej, a może po prostu jeszcze nie dorosłam.

Ewę Nowak czytam trochę na przekór. Czytam, bo w mojej biblioteczce stoi prawie pełna "seria miętowa" (nazwa pochodzi od tytułu pierwszej książki "Wszystko, tylko nie mięta"), a na przekór, bo Ewa Nowak jako osoba i autorka jest trochę nie z mojej bajki. Tak więc ciągnie nas do siebie, ale bardziej jak ogień i wodę. "Bransoletka" to książka na swój sposób irytująca. Nie sięgajcie po nią, jeśli denerwuje Was monolog wewnętrzny wiecznie niezadowolonej gimnazjalistki albo przeczytajcie szybko pierwszych sto stron, a potem zacznie się już ta przemiana bohaterki, do której siłą rzeczy musiało dojść. Autorka już tak jakoś ma, że z racji swojego wykształcenia (pedagog-terapeuta), tematem przewodnim zawsze czyni jakiś problem natury psychologicznej. W dodatku udaje jej się nie powtarzać swoich pomysłów.

Tym razem motywem przewodnim staje się akceptacja własnej niepełnosprawności oraz kształtowanie relacji z drugim człowiekiem poprzez szukanie dla siebie odpowiedniej roli. Brzmi dość dziwnie i chyba takie w istocie jest. Główna bohaterka wyjeżdża bowiem na warsztaty teatralne, na których dowiaduje się, że życie to rodzaj teatru. Jeżeli odpowiednio zagra się swoją rolę, można nawiązać pozytywną relację z innymi. Trzeba tylko umieć zaimprowizować w taki sposób, by znaleźć odpowiedni klucz do każdej osoby i sytuacji.

"Bransoletka" po przekroczeniu 100 strony wciąga jak wir. I tylko gdzieś z tyłu głowy kołacze mi się cały czas pytanie, czy podsunęłabym tę książę do czytania mojej nastoletniej córce. Jak bym się czuła gdyby moje dziecko, jak Weronika z powieści wchodziła w rolę i zaczynała traktować swojego ojca nie jak ojca tylko jak "nowego chłopaka swojej mamy", bo tak jest łatwiej, lepiej, przyjemniej dla niego i dla niej. Bo chłopak mamy nie jest tak denerwujący, nic nie wymaga, nie wkurza się bez powodu i nie jest złośliwy.

Psychologia nie jest moim kluczem do szczęścia. Nie lubię metod, nie stosuję technik, wzbraniam się przed schematami, nie szufladkuję. Tymczasem świat widziany oczami Ewy Nowak, to rzeczywistość złożona z psychologicznych klocków. A każdy człowiek to zbiór zachowań, skłonności, fobii, zalet, wad, do których trzeba dobrać odpowiedni klucz."Bransoletka" podobnie jak reszta powieści autorki to świetna lektura, która oprócz miłego spędzenia wieczoru pozwala mi po raz kolejny uświadomić sobie, że nie wszyscy myślą tak jak ja.