11/08/2013

Czarownica piętro niżej

Czarownica piętro niżej
Marcin Szczygielski
il. Magda Wosik
Wydawnictwo Bajka 2013

"Czarownica piętro niżej" trafiła niestety targetowo gdzieś pomiędzy wiek moich domowych odbiorców, więc siłą rzeczy przeczytałam ją w samotności. Książka leży według mnie w dość wąskich widełkach między siedem a dziesięć lat, choć jak widać i trzydziestukilkulatka dała radę. Na dodatek była to pierwsza książka Szczygielskiego, którą przeczytałam od deski do deski, pomijając "Czarny młyn", przy którym utknęłam w połowie (może pora wrócić do tematu?).

 "Czarownica" oczarowała mnie najpierw wizualnie. Trzeba przyznać, że autor miał sporo szczęścia, bo szata graficzna książki stanowi w tym przypadku szacunkowo połowę jej wartości. Magda Wosik znana była mi dotąd jedynie jako autorka "O, ja cię! Smok w krawacie!" i z tego co się zdążyłam zorientować, jako ilustratorka książek nie dała się już więcej poznać. Jej całostronicowe rysunkowe kolaże cudnie wpisują się w atmosferę książki i, co dla mnie najważniejsze, traktują odbiorcę bardzo poważnie. Są surrealistyczne, lekko oniryczne i bardzo przemawiające do wyobraźni. Operowanie czernią i bielą, przełamane tylko zielonym akcentem na okładce i wyklejce, jest niezwykle eleganckie i pociągające.

Szczygielski natomiast kreśli opowieść, która nie jest zanadto odkrywcza. Tka narrację ze znanych literackich motywów: gadających zwierząt, podróży w czasie, uniwersalnego klucza i tajemnicy nieśmiertelności. Mamy więc wrażenie, że jesteśmy gdzieś pomiędzy Alicją w Krainie Czarów a Koraliną. Autor odnajduje się jednak w tej konwencji na tyle dobrze, że powieść czyta się z przyjemnością, bez poczucia deja vu. W "Czarownicy piętro niżej" odkrywa przed czytelnikiem to, co jak sądzę jest jego główną zaletą, mianowicie nieprzeciętny talent pisarski. Podczas lektury, odniosłam jednak wrażenie, że Szczygielski o wiele lepiej czuje się w zwykłej obyczajówce niż w fantastyce. Kiedy do głosu dochodzą gadający kot i postrzelona wiewiórka dialogi stają się bardziej drętwe i akcja paradoksalnie jakby nieco zwalnia. Mimo wszystko poziom nie spada tak drastycznie, żeby było to zauważalne dla dziecięcego czytelnika.

Żałuję, że fabuła sprowadza się ostatecznie do seansu spirytystycznego, podczas którego bohaterowie mają odwołać ciało astralne, uwięzione przez przypadek w czasach współczesnych, do jego ciała fizycznego pozostającego w przeszłości. Jako kompletna okultystyczna ignorantka za sprawą "Czarownicy piętro niżej" zdobyłam informacje, które zupełnie nie były mi potrzebne. Szczęśliwie żyłam bez świadomości co to jest ciało astralne i myślę, że większość ośmiolatków również. Tymczasem zostaliśmy oświeceni i już wiemy, że aby wywołać ducha potrzebne są cztery osoby trzymające się za ręce, tajemnicza drewniana tabliczka i zaklęcie. Nie wchodząc w szczegóły czy opisana procedura jest prawdziwa, mam wrażenie, że Szczygielski trochę się w swojej wyobraźni zagalopował. Szkoda.

11/04/2013

Ucieszki Cieszka

Ucieszki Cieszka
Zdeněk Svěrák
il. Ewa Stiasny
Wydawnictwo Dwie Siostry 2013
















Nie za wiele mamy w Polsce okazji do poznawania przekładów czeskiej literatury dla dzieci. Dla wielu czytelników "Ucieszki Cieszka" mogą się okazać pierwszym takim spotkaniem od czasów Krecika.  Nawet w naszym czechofilskim domu doświadczenia w tym zakresie nie są o wiele bogatsze. Krecikowe książki pozostawiły niezatarte piętno w rodzicielskiej pamięci, a to za sprawą bardzo słabego przekładu, dlatego odstawiliśmy je na wyższą półkę, tak żeby za łatwo nie dało się do nich wrócić. Ostatnio zauroczyły nas czeskie "Niedoparki", stworzonka zamieszkujące ludzkie domy i żywiące się skarpetkami, ale to historia zdecydowanie dla starszych dzieci i u nas nie znalazła jeszcze szczęśliwego finału.

pierwsze wydanie z 1994 r.
"Ucieszki Cieszka" skusiły nas przede wszystkim osobą autora. Nie da się jednak ukryć, że znaliśmy go tylko jako aktora i scenarzystę świetnych czeskich filmów "Kola" i "Butelki zwrotne". Tego że w Czechach od lat 90. znany jest jako autor książek dla dzieci, piosenek i dobranocek dowiedzieliśmy się dopiero przy okazji czytania "Ucieszek Cieszka". Dla naszych dzieci Svěrák będzie miał na razie tylko literacką konotację.

wydanie z 2008 r., część druga
Polskie wydanie "Ucieszek Cieszka" zostało opatrzone ilustracjami Ewy Stiasny, które jak dla mnie świetnie oddają klimat książki. Czechom "Radovanovy radovánky" kojarzą się pewnie z serialem animowanym z 1989 roku, zrealizowanym jeszcze w czechosłowackiej wytwórni filmowej. Za stronę wizualną animacji odpowiadał Zdeněk Smetana, twórca "Żwirka i Muchomorka". Książka, wydana pięć lat później, została zilustrowana kadrami z filmu. Kolejne wydanie ukazało się w 2008 r., tym razem w postaci dwóch książek. Jedna z nich ("Radovanove radovánky. Jak se Radovan naučil hvízdat a další příhody") to oryginał "Ucieszek Cieszka". Druga część przygód Cieszka ("Radovanove radovánky. Jak vyzrát na motýly") nie jest dostępna po polsku.
Zdeněk Svěrák - www.fragment.cz
wydanie z 2008 r., część pierwsza

"Ucieszki Cieszka" to zbiór krótkich opowiastek, które idealnie wpisują się w wieczorynkowy klimat "Rozbójnika Rumcajsa", "Makowej panienki" i "Żwirka i Muchomorka". Mają w sobie czar niespiesznej narracji, poczciwych bohaterów, którzy zawsze znajdują pozytywną stronę każdej sytuacji oraz czarny charakter, którego niekoniecznie spotyka sprawiedliwa kara. Na dodatek każde opowiadanie, jak w naszym rodzimym Misiu Uszatku, kończy błogi sen głównego bohatera. Jednak syn ogrodników zwany Cieszkiem, nie dydaktyzuje jak nasz miś z oklapniętym uszkiem. Jest raczej młodszym bratem rozbójnika Rumcajsa. "Ucieszki Cieszka" to gratka dla miłośników czeskiego humoru i starych, klimatycznych bajek na dobranoc. Nie zaskakują, nie nudzą, ale są schematyczne i dość przewidywalne. Drażnią niestety pojawiające się tu i ówdzie kalki językowe, ale mimo to "Ucieszki Cieszka" warto przeczytać, choćby po to, żeby poczuć na własnej skórze atmosferę czeskiej książki dla dzieci.

11/02/2013

Zaduszki z książką




Zaduszki - czas zadumy nad tym co było, rozmów o tych którzy odeszli, rozmyślania o trudnych rozstaniach i o nadziei na spotkanie w wieczności. O naszych książkowo-zaduszkowych inspiracjach słów kilka na Family Living.

10/28/2013

Potwór


Potwór
Grzegorz Kasdepke
il. Piotr Socha
Wydawnictwo Dwie Siostry 2012















"Potwór" Grzegorza Kasdepke kusił mnie już od roku. Kusiły atrakcyjne jak zwykle ilustracje Piotra Sochy i przychylne opinie z blogów książkowych. Dałam się zwieść i gorzko się rozczarowałam. Czasem rozczarowanie bywa słabe i wtedy jakoś można przełknąć gorzką pigułkę, ale tym razem dałam sobie spokój i "Potwora" oszczędziłam swojemu synowi. Krótko mówiąc: szkoda czasu.

Książka powstała z inicjatywy Tatrzańskiego Parku Narodowego i może dlatego spodziewałam się więcej. Z założenia "Potwór" miał mieć cechy książki przygodowej i edukacyjnej. Udanym przykładem takiego mariażu są komiksy Tomasza Samojlika. Czekałam na podobny poziom przekazu. Tymczasem "Potwór" zirytował mnie i wynudził. Zdaje się, że nie odbieramy z autorem na tych samych falach poczucia humoru.

Akcja książki w dużej części rozgrywa się w samochodzie, którym czteroosobowa rodzina jedzie na urlop w Tatry. Podczas podróży mała pasażerka Zosia, narrator opowieści, usypia i budzi się już w górach. Szczyty gór budzą u niej skojarzenie z zębami i stąd w jej głowie rodzi się pomysł, że zostali połknięci przez potwora. Reszta książki to już łańcuch skojarzeń związanych z potworem. Z początku można sądzić, że bohaterka tylko żartuje, jednak czym dalej w las, tym więcej potwora w potworze: niedźwiedź i świstak to bakterie, deszcz to ślina, burza to głos potwora. Zaczyna się gonitwa myśli: może dziewczynka jest chora? może ma gorączkę? może to książka fantasy? może chce wciągnąć rodziców w zabawę? Myślę, że niewiele zdradzę, jeśli powiem, że żadna z tych hipotez się nie potwierdza. Być może byłabym bardziej skłonna zaakceptować pomysł z zębatym potworem, gdyby odbiorca książki miał mieć trzy lata, a nie jak podaje wydawca pięć.

Gdzieś między wierszami Kasdepke przemyca informacje, o tym jak się zachowywać w górach, jak zareagować podczas spotkania z niedźwiedziem, kim są toprowcy, ale w głowie ciągle dzwoni POTWÓR TATRY. Nie mogę pozbyć się wrażenie, że to niezbyt udana promocja regionu.

10/26/2013

Pamiątka z Paryża

Pamiątka z Paryża
Tina Oziewicz
il. i opr. graf. Jacek Ambrożewski
Dwie Siostry 2013
















"Mały koneser" to dobry tytuł dla serii. Nazwiska Sasnal, Dürer, Strzemiński nic nie mówią przeciętnemu Kowalskiego. Z mojego punktu widzenia to duży minus w bilansie zysków i strat polskiej edukacji, że w żaden sposób nie jesteśmy przygotowywani do odbioru sztuki. Ta seria uczy stawiać pierwsze kroki. Niby niewiele, zaledwie trzy małe książeczki, które dają tylko słaby impuls, ale przecież warto zacząć. "Mały Koneser" nawiązuje do obrazów znanych artystów i wokół nich snuje wyimaginowane opowieści.

"Pamiątka z Paryża" ma duży atut, którym jest pomysł. Kiedy 6-letni Tomek spytał mnie o czym jest ta książka, wiedziałam już, że temat z pewnością go uwiedzie. O wieży Eiffla, która rozsiewa nasiona, a z nich wyrastają małe wieże Eiffla. Kupił. Wzięliśmy się do czytania.

Rzecz dzieje się w czterech miejscach: w Paryżu, gdzie rozgrywają się główne wydarzenia, na platformie wiertniczej na morzu Północnym, w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą oraz w Peru. Każde z nich oraz ich mieszkańcy mimowolnie stają się uczestnikami tej paryskiej atrakcji. Jak się jednak okazuje, nie dla wszystkich to z pozoru śmieszne wydarzenie ma ten sam koloryt. Postępujący paraliż miasta i wyrastanie małych wież w najbardziej niespodziewanych miejscach świata sprawiają, że to co dotąd było turystyczną ciekawostką ofensywnie wkracza w różne sfery życia. Kiedy spojrzymy na obraz Sasnala, następuje konsternacja. Gdzie małe wieże? Gdzie nasionka? Jak dostrzec je w strużkach spływającej farby? Ster przejmuje wyobraźnia, bo nawiązanie faktycznie nie jest zbyt czytelne. Na szczęście autorka pomyślała o tym, opracowując fazy wzrostu wieżyczek. Istnieje pewne podobieństwo, choć całkowitego przełożenia nie należy się doszukiwać. Sztuka rządzi się własnymi prawami.

"Pamiątka z Paryża" ilustracje i opracowanie graficzne zawdzięcza Jackowi Ambrożewskiemu. Oszczędne stosowanie kolorów, abstrakcyjne rysunki i graficzne niedopowiedzenia w pierwszym momencie tworzą pewną barierę dla dziecięcego czytelnika. Książka sprawia wrażenie zbyt dorosłej, które na szczęście szybko mija przy pierwszej konfrontacji z tekstem. Grafika daje niepowtarzalny klimat i to jej podstawowy atut, który warto docenić.

Mam ochotę na więcej książek "Małego Konsera" i na inne książki, które przybliżają dzieciom malarstwo i uczą je podziwiać. Nadal jest ich za mało.