4/11/2013

Abecadło

 Abecadło
Julian Tuwim
 il.Bohdan Butenko
 Zysk i S-ka 2013















Rok Tuwima rozpoczął się na dobre i nawet stary dobry Gapiszon postanowił przyłączyć się do jego obchodów. Ręką Bohdana Butenki wpadł do wiersza "Abecadło" i wygląda na to, że całkiem mu tu dobrze. Nic dziwnego, bo Gapiszon to już weteran polskiej ilustracji. Mimo to swoim wizerunkiem odświeżył osłuchane już nieco strofy i nadał im nowego wyrazu. Co ciekawe Gapiszon debiutował jako gwiazda filmowa w serii animowanych filmów dla dzieci.  Był to rok 1958.



W jednym z wywiadów mistrz Butenko opowiedział jak doszło do narodzin Gapiszona:
"Wpadłem na pomysł, aby zrobić program animowany. Nikt wtedy nie wiedział, jak się do tego zabrać. Stąd można powiedzieć, że „Gapiszon” był pierwszym w polskiej telewizji rodzimym programem animowanym dla dzieci. Powstało 180 szklanych plansz, na których były narysowane postaci. Do tego różne bębny, pionowe, poziome stojaki, długaśny stół po obu krańcach zakończony wyżymaczkami, przez które przepuszczaliśmy arkusze papieru. Na to z pewnej odległości nakładaliśmy szklane tafle, powstało wrażenie ruchu postaci. Sprzęt zajmował całe studio, a kiedy wyruszaliśmy z wizytą, aby pokazać „Gapiszona” poza Polską, to pół wagonu kolejowego. Program o Gapiszonie trwał niewiele ponad dwadzieścia minut".  źródło: Onet
Dopiero w 1965 r. Gapiszon trafił na łamy miesięcznika Miś, gdzie ukazywał się przez 40 lat, a stamtąd do obrazkowych książek i opowiadań, których powstało łącznie 13. Część z nich to autonomiczne historie, inne to zbiorowe wydania znanych misiowych stripów.

4/08/2013

Czytam sobie

Kilka dodatkowych słów do Psotnego Franka...













Kiedy po raz pierwszy przejrzałam dwie nowe książki z serii Czytam sobie, poczułam się jak w amerykańskim filmie. Albo jak rybak, któremu złota rybka spełniła trzy życzenia. Jest lepiej, a nawet bardzo dobrze. To co najbardziej przeszkadzało Tomkowi w czytaniu pierwszego poziomu, czyli za długie zdania, zostało zmienione. Teraz wszystkie zdania mieszczą się na jednej stronie. Już zauważyłam, że czyta mu się łatwiej i o to chodziło. Złota rybko, kimkolwiek jesteś, dziękuję!

4/05/2013

Kto pocieszy Maciupka?













  



Kto pocieszy Maciupka?
Tove Jansson
Nasza Księgarnia 1980/ Eneduerabe 2013



 Pojawienie się nowego tłumaczenia "Kto pocieszy Maciupka?" to na pewno jedno z ważniejszych wydarzeń na rynku książki dla dzieci w tym roku. Czego po nim oczekiwaliśmy? Czy spełniło nadzieje? Bardzo jestem ciekawa jaki będzie jego odbiór.
Długo zastanawialiśmy się, czy kupić nowe wydanie. Wreszcie w rodzinnym gronie doszliśmy do wniosku, że chcemy je mieć, mimo że niektórzy z nas wychowali się na tym starym. I chyba właśnie to "niektórzy" zadecydowało. Tomek nigdy nie doczytał  tłumaczenia Teresy Chłapowskiej do końca. Było zbyt zawiłe, za bardzo rozwlekłe i melancholijne jak na cierpliwość kilkuletniego chłopca. My staraliśmy się nie dostrzegać drobnych mankamentów przekładu, skupiając się na atmosferze tekstu i ilustracji. Nowe tłumaczenie przyniosło nam zaskoczenie. Oprócz podstawowej różnicy o której wiedzieliśmy - zostało napisane wierszem, pozwoliło nam również na nowy odbiór samej treści. Okazało się, że opowieść o Maciupku wcale nie jest smutna. Jest na swój sposób straszna, trochę melancholijna, jak to u Tove, ale tematem książki nie jest samotność, jak nam się dotąd wydawało, a poszukiwanie miłości, tej jedynej, prawdziwej. Na jednym z amerykańskich portali książkowych "Maciupek" został nawet nazwany "romansem wszech czasów"! 

Ewa Kozyra-Pawlak zachowała dotychczasowe nazwy bohaterów, chociaż postacie Maciupka i Drobinki nie pojawiają się w innych opowieściach o Muminkach i swobodnie mogły zostać przemianowane.  "Vem ska trösta knyttet?" - "Kto pocieszy Maciupka?". Dzięki polskiemu przekładowi Teresy Chłapowskiej, Maciupek zyskał imię. Pisany po szwedzku z małej litery "knytt" nie jest bowiem imieniem własnym, ale określeniem wykreowanym przez Tove Janson na opisanie wszystkich stworzeń przewijających się na kartach jej książek: trolli, paszczaków, filifionek, mimbli i innych. "Knytt" powstał z przeformułowania obecnego w terminologii ludowej słowa "oknytt" - pod którym kryły się różne czasem niebezpieczne, złośliwe, podstępne stworzenia, zamieszkujące skandynawską mitologię. Pozbawienie słowa "oknytt" jednej literki, zlikwidowało zaprzeczenie i nadało mu pozytywny oddźwięk. 

 Tomek z przyjemnością wysłuchał całej książki. Przypadkiem natrafiliśmy również na film animowany o Maciupku (1980). Jego ścieżka dźwiękowa to de facto muzyczny audiobook wydany w 1978 r. pod tym samym tytułem. Autorami utworów są Peter Lundblad i Torbjörn Eklund. Prawdziwa uczta dźwięku i obrazu! Polecamy wszystkim, którzy książki jeszcze nie poznali. Na zachętę. A tym którzy poznali, na deser.


3/31/2013

Zakochany w Warszawie
















Zakochany w Warszawie
Edukacyjna gra planszowa
Granna (dla Miasta Stołecznego Warszawy) 2008


Syp, syp. Śnieg sypie z nieba, jakby chciał z nas sobie zażartować. Więc my na przekór pogodzie wyciągnęliśmy z szafy grę, którą latem zeszłego roku wygraliśmy podczas terenowej gry zorganizowanej przez księgarnię Badet. Od razu przypomniały nam się upalne chwile spędzone na poszukiwaniu Kłamczuchów ukrytych w zakamarkach warszawskiego Wilanowa. Mimo że wtedy pod nosem przeklinaliśmy skwar lejący się z nieba,

dzisiaj z przyjemnością wspominaliśmy ubiegłe lato.

Gra od razu przypadła do gustu 5-letniemu Tomkowi, mimo że na jego wiek jest trochę za trudna. Celem gry jest odnalezienie w jednym z obiektów zlokalizowanych na mapie Zakochanego w Warszawie, którym jest jeden z graczy. Zakochany w Warszawie porusza się po planszy bez pionka, przez co trudno go znaleźć.

Jedyny ślad jaki po sobie pozostawia stanowią wskazówki, które odczytuje z kart obiektów, w których aktualnie przebywa. Pozostali gracze, po uiszczeniu odpowiedniej kwoty, poruszają się po planszy pieszo, rowerem lub omnibusem. Wygrywa ten, kto pierwszy złapie Zakochanego.
Niezaprzeczalnym atutem gry jest  fotograficzna mapa Starego Miasta i okolic oraz karty z historycznym opisem zabytków. Grę uatrakcyjniają karty z zadaniami w dwóch specjalnych pulach: dla Zakochanego i dla pozostałych graczy.

Gra jest niestety trochę niedoinwestowana. Przydałaby się czytelniejsza plansza, dodatkowa mapka dla Zakochanego, tak żeby śledząc swój ruch po dużej planszy, nie zdradzał wzrokiem, w której okolicy aktualnie się znajduje i lepszej jakości kostki - oczka powoli się zdrapują. Mimo to warto zdobyć "Zakochanego w Warszawie", bo kupić tej gry chyba się nie da. Gwarantowane emocje i dużo ciekawych informacji do zdobycia zupełnie mimochodem.