3/24/2025

Tajemnica kościoła


Tajemnica kościoła (Biuro detektywistyczne Lassego i Mai), Martin Widmark, il. Helena Willis, tł. Barbara Gawryluk, Zakamarki 2025

Spekulacje na temat tego, dlaczego Zakamarki nie wydają "Tajemnicy kościoła" (szwedzka premiera miała miejsce w 2008 r.) krążą po Sieci od lat. Podobno w Polsce nie było dotąd klimatu na taki tytuł. Co zatem kryje się na kartach tej "Tajemnicy" i czy było czego się bać?

Lasse i Maja już od dawna łamią w Polsce tabu. Pierwszy raz przy okazji premiery "Tajemnicy kawiarni" (2009), w której właściciel lokalu, Marcel Epan zakochuje się w kelnerze, Dinie Panini i na dodatek nazywa go swoją czekoladką. Kilka lat później (2013), w "Tajemnicy pływalni" szokowało nawet nie to, że bohaterowie pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia spędzają na basenie, ale bardziej lesbijskie uczucie kasjerki i ratowniczki. Co nowego przyniosła "Tajemnica kościoła"?

Temat Kościoła już nie pierwszy raz gości na kartach serii. Nieporadny pastor od początku jest równoprawnym bohaterem książek i bynajmniej nie jest postacią kryształową. Pastor, bo Martin Widmark ma na myśli Kościół protestancki, stąd w najnowszej części serii pojawia się zarówno pastorka jak i biskupka. Na wzmiankę o pastorce oburza się wprawdzie jedna z bohaterek, Iva Ross – kobieta wyprowadzająca na spacer swojego pudla – ale obecność kobiet w Kościele luterańskim jest po prostu faktem.

Przyjazd biskupki ma związek z dużą zmiany w Valleby – stary pastor odchodzi na emeryturę a jego miejsce ma zająć młoda pastorka, Fanny Winter. Niestety powaga nabożeństwa przekazania parafii zostaje zakłócona najpierw przez mrówki w mitrze biskupki, figurę Jezusa ubraną w kąpielówki, kumkające w chrzcielnicy ropuchy i podmianę biblii na książkę telefoniczną, a potem przez nagłe zniknięcie pastorału. W tle pojawia się również problem rywalizacji o władzę w strukturach Kościoła, ale zaznaczony w sposób bardzo delikatny.

Helena Willis, ilustratorka serii, z dużym wyczuciem porusza się między sakrum a profanum. Figura Jezusa w stroju plażowym nie jest przedstawiona na ilustracji, co nie znaczy, że przestrzeń świątyni pozbawiona jest zupełnie elementów sakralnych. Martin Widmark otwarcie pisze o zalotach komisarza policji do Fanny Winter, ale tu znowu musimy wziąć poprawkę na specyfikę luterańską.

Czy zatem faktycznie 17 lat temu nie byliśmy jeszcze gotowi na "Tajemnicę kościoła"? A czy jesteśmy gotowi dzisiaj? Z niecierpliwością czekam na szerszy odbiór.

 


 

 

3/14/2025

Żaba. Mała opowieść o żałobie

 

żaba. mała opowieść o żałobie

Żaba. Mała opowieść o żałobie, Anja Franczak, il. Marianna Sztyma, Albus 2025.

To nie jest książka, która mnie zachwyca, co nie znaczy, że nie zachwyci was.

Koncepcja jest znana i w picturebookach już chyba trochę ograna. Trudna emocja, uczucie lub inny życiowy problem nawiedza bohatera pod postacią zwierzęcia, duszka lub jakiejś bliżej nieokreślonej formy fizycznej, a nawet pustki. Obserwujemy proces, który w zależności od koncepcji autora kończy się stopniowym znikaniem nieproszonego gościa lub wręcz przeciwnie: oswajaniem się bohatera z jego stałą obecnością. 

Anja Franczak zaproponowała żabę jako personifikację żałoby i zaprosiła ją do domu kilkuletniej dziewczynki, która cierpi po stracie ukochanej babci. Żaba jest natarczywa, uparta i przesłania cały świat. Ewidentnie ma jednak pomysł na to, jak pomóc swojej współlokatorce. Jeśli dodam, że najprawdopodobniej ma też skończony jakiś kurs psychologii, pewnie zabrzmię złośliwie, ale nie sposób tego nie zauważyć. Żaba przemawia do dziewczynki za pomocą znanych terapeutycznych konstrukcji. "Widzę, że jesteś smutna" – zauważa, a następnie daje dobrą radę: "Kiedy jesteśmy smutni, to najlepiej jest płakać". Tym sposobem żaba wpada najpierw w typową pułapkę utożsamiania uczuć z osobą ("jesteś smutna" zamiast "czujesz smutek"), a następnie, nie pozostawiając przestrzeni na własną decyzję, wtłacza bohaterkę w schemat odreagowywania, który niekoniecznie będzie dla niej najlepszy. Robi to kilkukrotnie, w podobny sposób, odnosząc się do różnych uczuć związanych ze stratą.

Tym sposobem autorka definitywnie ustawia relację między dziewczynką a żabą w kluczu pacjent – terapeuta i nie mam poczucia, że jest to relacja przyjazna i stwarzająca przestrzeń do przeżywania żałoby w zgodzie ze sobą. Ciepłe i subtelne ilustracje Marianny Sztymy nie są mi w stanie zrekompensować tego wrażenia. Jednocześnie mam cały czas w pamięci autorską książkę ilustratorki ("Pustka"), która dotykała tego samego tematu, a robiła to w o wiele delikatniejszy i kojący sposób.

Myślę sobie, że być może dla rodziców oswojonych ze specyficznym językiem rozmawiania o emocjach, którego używa autorka, ta książka może być strzałem w dziesiątkę. Czy będzie również uwalniająca dla dzieci? Nie potrafię powiedzieć. Na pewno jest to pozycja do wspólnego czytania. Bez dwóch zdań.


 



 

 

3/07/2025

Kancelaria Impossibilia na tropie

 

Kancelaria Impossibilia na tropie, Anna Tarwacka, il. Anna Świerbutowicz-Kawalec, Instytut De Republica 2023.

Świeży i ciekawy pomysł na serię o dziecięcej kancelarii prawnej to przełamanie lekko już zmurszałego motywu agencji detektywistycznej. Anna Tarwacka wymyśliła koncept, który ma szansę chwycić.

Julia i Marek są rodzeństwem. Mieszkają w starożytnym Rzymie a ich tata jest prawnikiem. W gorące letnie dni miasto nie zapewnia dzieciom stosownych rozrywek. Niespodziewanie nadarza się jednak świetna okazja na ciekawe zajęcie i pomoc przyjacielowi, który w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności może stracić ukochanego psa. Sprytem i umiejętnością korzystania z zasobów biblioteki dzieciaki udowadniają, że niuanse prawa rzymskiego mogą być ciekawą ścieżką dociekań na różne praktyczne tematy. Tak powstaje Kancelaria Impossibilia a kolejni klienci zjawią się już za chwilę.

W książce znalazły się trzy zagadki, które bohaterowie rozwiązują, korzystając z autentycznych kazusów i reguł prawa rzymskiego. Lekka narracja w czasie teraźniejszym, zbudowana w przeważającej części z dialogów, sprawia, że poznajemy przepisy w najbardziej praktycznej ich odsłonie. Tarwacka dodatkowo przetyka historię informacjami o życiu codziennym na Siedmiu Wzgórzach, dzięki czemu dostajemy bardzo ciekawą, letnią przygodówkę dla czytelników 7+. W książce drażni mnie jedynie niepotrzebna i niczym nieuzasadniona nutka protekcjonalności w określaniu głównych bohaterów "dziećmi". Pozostaje jedynie nadzieja, że ten ton nie zrazi młodego czytelnika do dalszego czytania.