Dom Rodomiłów (Kwiatokosy, Szkieletnicy, Makabrama), Marcin Szczygielski, il. Marta Krzywicka, Bajka 2024.
Serii o Rodomiłach pozwoliłam chwilkę na siebie zaczekać. No, ale ile można! Ostatecznie w kilka dni połknęłam wszystkie trzy tomy i czuję, że nie warto było zwlekać.
To, że seria o Rodomiłach powstała niejako w następstwie popularności serii o Majce i ciabci, wydawanej przez lata również przez wydawnictwo Bajka, nie wydaje się tajemnicą. Zresztą bohaterką po raz kolejny jest dziewczynka pochodząca z rodziny o ponadnaturalnych zdolnościach, mieszkająca we współczesnej Warszawie, ale część swej aktywności poświęcająca na rozwiązywanie magicznych zagadek. Tym razem poczułam się swojsko, bo Hania stoi w mokotowskich korkach (czyżby budowa tramwaju do Wilanowa), robi zakupy w lokalnym centrum handlowym, a z okna ma widok na kominy elektrociepłowni Siekierki. I choć nie mam już dziesięciu lat, realizm magiczny bardzo lubię i doceniam, zwłaszcza gdy na równym poziomie spełnia wymagania powieści obyczajowej i fantastyki.
Rodomiłowie zamieszkują wielopokoleniowy dom na obrzeżach miasta i silnie podtrzymują rodzinne tradycje czarnowidzów. Z jednej strony wymusza to ich zawód,od stuleci przyjmują zlecenia na eliminację zjaw i demonów, z drugiej stary dom i duży ogród z zadziwiającym bogactwem magicznych roślin. Przez sąsiadów brani za dziwacznych badylarzy, skutecznie ukrywają swoją odmienność. A mają co ukrywać: dziarska praciocia ma już ponad setkę i nadal jest w doskonałej formie, tata Hani mieszka we wnętrzu małego lusterka z mrugającą Chinką, a ciocia Hela lewituje i rzuca siarczyste wiązanki w następstwie paskudnego opętania. W piwnicy zaś kryje się magazyn zawiekowanych potworów, zawiekowanych w słojach oczywiście. Autor tworzy naprawdę bogate bestiarium, bazując na słowiańskiej mitologii.
Poszczególne tytuły z powodzeniem można czytać niezależnie, a sama seria jest nieco przystępniejsza dla młodszych szkolniaków niż ta o Majce. Może dlatego, że intryga nie jest tak zagmatwana a portrety bohaterów tak wielowymiarowe. Ilustracje Marty Krzywickiej również bardzo dobitnie sugerują młodszego odbiorcę. Mimo to Szczygielski ma szansę przyciągnąć uwagę czytelników w każdym wieku, bo jak zwykle pisze lekko, dowcipnie i chyba sam doskonale się przy tym bawi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz