5/07/2023

Wolfgang (niezwyczajny)

 

Wolfgang (niezwyczajny), Laia Aguilar, tł. Karolina Jaszecka, Widnokrąg 2023.

Nadrabiam zeszłoroczną premierę, bo ostatnio łapczywie chwytam za wszystkie książki dotyczące spektrum autyzmu. Ponieważ temat dotyczy mnie osobiście, ciągle nie jestem pewna, gdzie kończy się i zaczyna mój obiektywizm. Posłuchajcie, co myślę o "Wolfgangu".

Wolfgang jest inny niż wszyscy. Wie o tym doskonale. Inny znaczy lepszy. Właściwie ludzie nie są mu potrzebni do szczęścia. Najczęściej nie mają nic ciekawego do powiedzenia, a po co tracić czas na jałowe rozmowy? Wolfgang w ogóle nie lubi tracić czasu. Wszystko ma perfekcyjnie zaplanowane. Nie gra na konsoli, ani w piłkę, nie czyta powieści, za to lubi matmę i genialnie gra na pianinie. W graniu nikt mu nie dorasta do pięt. Kiedyś osiągnie wielki sukces. Nie od parady ma na imię Wolfgang.

Laia Aguilar bierze na warsztat pierwszoosobową perspektywę i serwuje czytelnikom bardzo przekonujący autoportret nastolatka ze spektrum autyzmu. Muszę przyznać, że dawno nie czytałam książki z tak doskonałą, dopracowaną i autentyczną narracją. Dla czytelników nieobytych ze specyfiką osób nieneurotypowych może ona się wydać co najmniej dziwna, jeśli nie odstręczająca. Autyści z pewnością odnajdą w niej wiele znajomych cech, do których być może nie chcieliby się przyznać. Autorka odkrywa wszystkie karty. To nie jest uładzona wersja autysty, to wersja najbardziej autentyczna, ze wszystkimi jego pozytywnymi i negatywnymi cechami.

"Wolfgang" to książka o tym, jak osoba ze spektrum radzi sobie z ekstremalnymi emocjami. Bohatera poznajemy w przełomowym momencie życia, kiedy musi poradzić sobie z nagłą stratą matki i koniecznością nawiązania relacji ze świeżo poznanym, biologicznym ojcem. Autorka serwuje bohaterowi nie tylko mocne przeżycia, ale również ekstremalną przemianę, która z punktu widzenia czytelnika może nie być już aż tak wiarygodna jak sam portret bohatera. Jesteśmy w tyglu emocji, spotęgowanych przez krzywe zwierciadło autystycznych cech i trudności. W tyglu, który buzuje podgrzewany specyfiką głównego bohatera i wydarzeniami, w których autorka nie oszczędza nikogo i nie skąpi drastycznych szczegółów.

Książka rekomendowana przez wydawcę dla czytelników 13+, faktycznie dla niektórych nastolatków może okazać się zbyt trudną lekturą. Warto pomyśleć o wspólnym czytaniu lub przynajmniej o rozmowie.

4/21/2023

Silla


 Silla, Karolina Lewestam, il. Mariusz Andryszczyk, Agora 2023.

Jako stała czytelniczka felietonów Karoliny Lewestam w magazynie "Pismo", na "Sillę" czekałam z ogromną ciekawością. Autorce od dawna zazdroszczę poczucie humoru, dystansu do rzeczywistości i świetnego pióra. Rodzime fantasy postapo, w dodatku z tak rzadko ostatnio widzianym chłopięcym bohaterem, rozpaliło nadzieje, może aż za bardzo. Dlaczego ostatecznie rozczarowałam się "Sillą" i nie czekam już tak niecierpliwie na kolejny tom?

Wyobraźcie sobie mroźną krainę, zwierzęta i ludzi, żyjących ze sobą w łagodnej symbiozie, dwa księżyce, które regulują rytm pracy i odpoczynku, a nad tym wszystkim rozpostartą magiczną Zorzę, opiekunkę całego stworzenia. Niestety świat obiega wieść o powolnej śmierci Zorzy. Pojawia się chaos, śnieżne krowy linieją, zaczyna brakować pożywienia, w wodzie zadomawiają się niebezpieczne potwory i w niedługiej perspektywie może dojść do unicestwienia świata. W tych okolicznościach poznajemy głównego bohatera, potencjalnego wybawiciela, 11-letniego Ariego, który w odpowiedzi na apel Zorzy, podejmuje misję uratowania świata przed katastrofą i rusza w pełną niebezpieczeństw podróż.

Lewastam bardzo sprawnie tka tę opowieść na pograniczu fantastyki i baśni. To książka, której nie można zarzucić nic w kwestii budowy postaci, przemyślanej koncepcji nazw własnych, oryginalnego uniwersum, czy błyskotliwej polszczyzny. To robota na najwyższym poziomie, pomijając talent autorki, okupiona jak sądzę potężnym researchem i namysłem. W tym wszystkim jednak sama fabuła nie jest na tyle błyskotliwa czy angażująca, żeby z uwagą śledzić losy bohaterów. To, jak też odrobinę fasadowy charakter świata przedstawionego sprawia, że "Silla" stwarza wrażenie książki naiwnej, przez co trudno o autentyczne kibicowanie bohaterom. 

Na pewno nie jestem docelowym odbiorcą powieści, choć zwykle dobrze bawię się przy fantastyce dla najmłodszych, tym razem jednak książka nie zdołała mnie zaangażować, a na losy Świata Zorzy pozostałam kompletnie obojętna. Nie żałuje jednak, że doczytałam do końca i jestem przekonana, że zachwyty, które dochodzą do mnie z wielu stron są jak najbardziej autentyczne. We mnie jednak "Silla" poza lekkim rauszem emocjonalnym, i podziwem dla wysmakowanych ilustracjami Mariusza Andryszczyka, nie pozostawiła właściwie nic.

 



 



4/14/2023

Koń, koń, tygrys, tygrys

 

Koń, koń, tygrys, tygrys, Mette Eike Neerlin, tł. Edyta Stępkowska, Dwie Siostry 2023.

Kolejny nastolatkowy tytuł z przyciągającą uwagę okładką projektu Zosi Frankowskiej nie jest gruby. Ma zaledwie 120 stron. W sieci pojawiają się zarzuty, że fabuła właściwie nie ma zakończenia. Książka – epizod, choć nie zgodzę się, że zupełnie bez finału. Posłuchajcie o Honey i jej... mało słodkim życiu.

Honey ma piętnaście lat, niepełnosprawną intelektualnie siostrę, nieobecną mamę i tatę, który pojawia się tylko wtedy, gdy chce pożyczyć pieniądze. Ma też kompleksy na punkcie swojego wyglądu, zajęczą wargę i nie umie odmawiać. Może gdyby umiała, nie byłaby wiecznie niańką Mikali, ale też nie pojechałaby przypadkowym autobusem do hospicjum położonego gdzieś na drugim końcu miasta i nie zaprzyjaźniłaby się z Marcelem. 

Fabuła, którą proponuje nam  Mette Eike Neerlin to z jednej strony żmudny proces uwalniania się głównej bohaterki od powinności i oczekiwań, z drugiej krótka historia odchodzenia na tamten świat w całkowitym pogodzeniu się ze swoim losem. Honey i Marcel są jak dwie strony tego samego medalu. Ona pogrążona w rutynowych działaniach, nieumiejąca podejmować samodzielnych decyzji, nieco zgorzkniała nastolatka. On – dojrzały mężczyzna, którego autonomia i niezależność doprowadziły do osamotnienia i stanu łagodnej nonszalancji.

Ich spotkanie i krótka relacja nie pozostają bez wpływu na ich życie. Czytelnik z przyjemnością może się przyglądać, jak umiejętnie i z wyczuciem oboje podejmują próby wzajemnej pomocy i jak niewiele potrzeba, żeby kropla zaczęła drążyć skałę. To nie jest książka o spektakularnych sukcesach, szalonej odmianie losu, wielkim szczęściu. Raczej o małych krokach, którymi podążamy w życiu, żeby było nam trochę lepiej niż dotychczas i żeby innym było z nami trochę lepiej.

Doskonałe podsumowanie książki stanowi sam jej tytuł, za którym kryje się znaczące chińskie przysłowie. Żeby nie psuć radości czytania, nic już więcej nie zdradzę. Za to zachęcam do lektury wszystkich 12 plus i tych pogodzonych ze swoim losem, i tych którzy coś chcieliby jeszcze zmienić. 




 


4/07/2023

Butelka taty

 

Butelka taty, Artur Gębka, il. Agata Dudek, Widnokrąg 2023.

Kwaśny zapach z butelki rozchodzi się po całej książce. Artur Gębka, jak polski Gro Dahle, wnikliwie i bez taryfy ulgowej przedstawia młodym czytelnikom rodzinę uwikłaną w problem alkoholowy. Książka poruszająca, szczera, ale pozostawiająca nadzieję. Ważny i ODważny głos w trudnej sprawie.

Butelka pojawia się w domu znienacka. Nie zajmuje dużo miejsca i przy odrobinie wysiłku Wojtkowi udaje się nie zwracać na nią uwagi. Tata wydaje się interesować butelką nieco bardziej niż inni domownicy. Co więcej, tylko jemu jej obecność zupełnie nie przeszkadza. Z czasem butelka co raz bardziej przesuwa się w stronę środka pokoju i zaczyna rosnąć. Wszelkie próby wyrzucenia jej z mieszkania kończą się niepowodzeniem. Mama i Wojtek czują się bezsilni wobec zaskakującej relacji jaka zaczyna powstawać między tatą a butelką. Tata jest inny niż dotychczas. Trochę nieobecny, dziwny, chwilami straszny. A butelka coraz większa. Kiedy tata do niej wpada, wszystko wskazuje na to, że utknie w niej już na dobre.

Początkowo miałam duże obawy związane z wyborem taty na ofiarę nałogu. Może lepszy byłby dziadek, w ostateczności nawet mama. Kryzys ojcostwa i tak dotkliwie daje nam się we znaki. Po co dorzucać kolejny kamyczek. Tkwię gdzieś w połowie drogi między moimi wątpliwościami a uspokajającą konstatacją, że książka jednak zgrabnie oddziela ojca od jego nałogu. To butelka jest sprawczynią całego zła. Za sprawą udanej metafory z przedmiotu przeobraża się w podmiot. To na niej czytelnik koncentruje swoją uwagę. To ona staje się dominantą historii, aż do momentu gdy poza nią nie ma już niemal nic.

Tym tropem idzie również ilustratorka, Agata Dudek. Butelkowa zieleń rozlewa się po książce, by w kulminacyjnym momencie pokryć całe strony tak skutecznie, że z trudem odczytujemy tekst. Z przestrzeni domu powoli znika świat dziecka przedstawiony za pomocą różnokolorowych klocków. W perspektywie radosnej okładki, konieczność zanurzenia się w szmaragdowej zieleni jest jeszcze bardziej przytłaczająca i niepokojąca. Efekt wizualny wzmaga siłę przekazu bardzo wyważonego emocjonalnie tekstu.

Jestem pod ogromnym wrażeniem "Butelki taty". Z jednej strony podziwiam harmonijną fabułę, która bezstronnie, nie siląc się na mentorski ton relacjonuje wydarzenia, z drugiej jestem oczarowana świetną robotą ilustratorki. Pozostaję jednak z retorycznym pytaniem o odbiorcę tej książki. Czy trafi do dzieci żyjących w rodzinach z problemem alkoholowym, czy tylko do tych, które jak moja córka o nadużywaniu alkoholu wiedzą tylko z książek, filmów i spacerów pośród upstrzonych małpkami po wódce nadrzecznych krzaków w naszej ulubionej letniskowej miejscowości.

Nie będę zdradzać zakończenia książki. Powiem tylko, że Artur Gębka zgrabnie doprowadził historię do końca, a Agata Dudek pięknie pozbyła się wszechogarniającej zieleni. Świetna robota i ważna książka do postawienia na półce w kategorii "trudny temat".



 


3/30/2023

Z roślin, z dźwięków, z marzeń. Domy świata


 Z roślin, z dźwięków, z marzeń. Domy świata, Waldemar Kuligowski, il. i opr. graf. Marianna Sztyma,

Albus 2023.

Książka, po którą sięga się łakomie. Non fiction dla starszej młodzieży to w istocie rzadka gratka. Staranne, niesztampowe wydanie prosi się o uwagę. Ciekawe wnętrze buzuje wiedzą, intryguje. 

"Domy świata" zachwycają od pierwszego wejrzenia: szlachetny papier, gustowna wyklejka, osobne strony z bibliografią umieszczone po każdym rozdziale i świetny projekt graficzny oraz ilustracje autorstwa Marianny Sztymy. Doceniam, że tak piękny przedmiot powstał z myślą o odbiorcach 15+. Mam w domu 15-latka i wiem, że w poszukiwaniu wiedzy popularnej sięga w przeważającej liczbie przypadków do internetu lub do często niezbyt wysokiej jakości literatury dla dorosłych. 

Wydawnictwo Albus serią autorstwa Waldemara Kuligowskiego nieśmiało odwraca trendy. Wielu wydawców zorientowało się, że z literaturą young adults można co nieco na rynku ugrać, jednak póki co są to wyłącznie powieści przeznaczone dla dziewczyn.

Kuligowski w "Domach świata" proponuje szerokie spojrzenie na dom jako budynek, wspólnota, element tradycji. Rozpatruje walory kulturowe, ekonomiczne, architektoniczne. Patrzy od strony mieszkańców, niuansuje, ostrożnie stawia tezy i nie jest kategoryczny w ocenach. Mam poczucie, że nie jest to książka, która ma sprzedać konkretny światopogląd, zbudować motywację do określonego działania lub spojrzeć na młodego człowieka z pozycji autorytetu. Kuligowski jest na swój sposób przewrotny. Zadaje pytanie o istotę slamsu, zastanawia się nad specyfiką romskiej architektury, pisze o fenomenie Simsów, czy rozważa autentyczność motywacji osób udostępniających swoje mieszkania w usłudze Airbnb. Ta przewrotność ma jednak atrybut dyskusji. Można w nią wejść i poszukać własnych odpowiedzi.

Marianna Sztyma odpowiada tekstowi spokojnymi kolażami, w których ludzie nie stanowią dominanty, raczej element otoczenia, miejscami lekko metaforyzuje, ale większość czasu pozostaje trochę z boku.  Subtelna gra tekstu z obrazem tworzy niepowtarzalny nastrój lektury.



 


 


 

3/21/2023

Życie Mrówki

 

Życie Mrówki, Linn Gottfridsson, il. Emma Adbåge, tł. Barbara Janowska, Zakamarki 2023.

Mrówka ma sześć lat, najlepszą przyjaciółkę Henię, nowego sąsiada Diego i marzy o własnym kocie. Mrówka tak naprawdę ma na imię Morgan, ale rodzice zadecydowali, że będą nazywać go Mrówką. Zadecydowali też, że będą ze sobą mówić po angielsku. Nawet, jeśli Mrówka tego nie cierpi, bo robią to zawsze wtedy, kiedy się kłócą.

Pierwsza część zakamarkowej serii Linn Gottrfidsson to książka pretekst. Nie lubię patrzeć na literaturę zadaniowo, ale "Życie Mrówki" wydaje się naprawdę świetnie skrojoną książką "na temat". Linn Gottfridsson znana jest w Szwecji głównie jako scenarzystka filmowa. Bywalcy festiwalu Kino Dzieci mieli być może okazję obejrzeć film "Comedy Queen", na podstawie bestsellerowej powieści Jenny Jägerfeld (nominacja w plebiscycie Lokomotywa), o dziewczynie walczącej z traumą po samobójczej śmierci matki. Gottfridsson jest bardzo uważną i wrażliwą scenarzystką. Również w książkach dla młodszych dzieci te cechy wysuwają się na pierwszy plan. W "Życiu Mrówki" dokładnie wie, gdzie uderzyć, żeby w niepozornej książce dla wczesnoszkolniaków celnie trafić w czułe punkty fabuły.

Kiedy poznajemy Mrówkę, mieszka jeszcze z obojgiem rodziców i początkowo nie zauważamy, że za kulisami ich małżeńskiej relacji coś zaczyna się już psuć. Linn Gottrfidsson idzie małymi kroczkami. Najpierw sprzeczka rodziców, potem Mrówka rysuje eksplodującego kota, ślimaki na farmie ślimaków mają problemy w związku... Rodzice kłócą się po angielsku, ale Mrówka nie zna angielskiego. My też nie znamy. Dialogi w książce napisane są tak, że słowa tylko z pozoru brzmią na angielski. Jestem pod wrażeniem, jak świetny to zabieg i ile szczególnej atmosfery przydaje historii. 

"Życie Mrówki" napisane jest z typową szwedzką lekkością, która pozwala autorowi zejść z piedestału  i pokazać świat widziany oczami dziecka. Świat autentyczny, ale niekiedy smutny i rozczarowujący. Z trudem przechodzę do porządku dziennego nad korzyściami, które autorka stara się zaakcentować w nowej sytuacji rodziny po rozwodzie. Miejscami nawet daję się na nie nabrać, a wtedy myślę sobie, że najważniejsze, żeby na te benefity nabrali się zwłaszcza ci mali czytelnicy, których ten problem dotyczy osobiście.




3/10/2023

Kot o burczącym brzuchu


 Kot o burczącym brzuchu, Magdalena Hai, il. Teemu Juhani, tł. Iwona Kiuru, Widnokrąg 2023.

Czy tylko ja mam wrażenie, że ta słodka okładkowa ilustracja zwodzi nas na manowce? Miły kotek, rezolutna dziewczynka, baśniowy świat pachnący przygodą? Nie dajcie się oszukać. W środku rządzi głęboka metafora i mocne przesłanie. Przygotujcie się na petardę.

Przede wszystkim kolor. Ten spotkacie tylko na okładce. Na stronach książki wygodnie rozsiadły się nastrojowe, czarno-białe grafiki autorstwa nieznanego dotąd w Polsce fińskiego ilustratora, Teemu Juhani. Przywołują na myśl feeryczne prace Magdy Wosik, czy groteskowe wyobrażenia Chrisa Riddella. Jesteśmy w samym środku niesamowitego świata, który kryje w sobie niezmierzoną głębie i aż prosi, żeby podrapać mocniej i zajrzeć pod spód.

Sama historia z pozoru wydaje się zwykłą baśniową opowieścią o kocie i dziewczynce. Znamy je i lubimy. Ale tutaj nie chodzi tylko o bezinteresowną przyjaźń i obiecującą przygodę. Od pierwszych stron w grę wchodzi poważna umowa. Kot, który zjadł już prawie cały świat nadal jest głodny, chce zjeść również dziewczynkę. Tylko pod warunkiem, że ta znajdzie mu coś do pożarcia, gotów jest darować jej życie. Apetyt kota jest nieposkromiony, burczący brzuch ciągle rośnie, a łagodna kocia natura walczy z czymś, co najwyraźniej steruje jego pragnieniami. Czy dziewczynce uda się uratować świat, czy marzenia, którymi żywią się ostatni ocaleńcy przetrwają?

Apokaliptyczne, nieco absurdalne opisy  przyjemnie łechcą wyobraźnię, ogromny kociak wywołuje rozbieżne słodko-gorzkie uczucia, ale samo metaforyczne przesłanie, które wydaje się być clue opowieści, niekoniecznie wysuwa się na pierwszy plan. Książka domaga się dorosłego czytelnika, który pomoże wgryźć się w szereg znaczeń, które niesie fabuła: o histerii konsumpcjonizmu, źle rozumianym postępie, nierównościach ekonomicznych, czy rabunkowej gospodarce przestrzennej. Aż niewiarygodne, że ten krótki, zaledwie kilkudziesięciostronicowy tekst jest tak gęsty i wielowarstwowy. 

Jednocześnie nie sposób nie zauważyć, że misja ocalenia świata spada na barki małej dziewczynki i że ta dziewczynka, przy swoich licznych ograniczeniach, okazuje się być idealną supermanką: wrażliwą, troskliwą, empatyczną. Bo dobro zawsze zwycięża, a przyjaźń jest w stanie przetrwać wszystko.

 


 


3/01/2023

Od stóp do głów. Ilustrowany elementarz ciała


Od stóp do głów. Ilustrowany elementarz ciała, Katharina von der Gather, il. Anke Kuhl, tł. Anna Magdziarz, Dwie Siostry 2023.

Mała czcionka ocenia nie tylko po okładce, ale tej okładki akurat nie można przeoczyć.  Wiecie, że pod obwolutą tej książki kryje się tłumek przechodniów bez ubrań? Pomysłowy zabieg edytorski pobudza apetyt na czytanie. O ciele można i trzeba jak na każdy inny temat. Tak jak w "Od stóp do głów".

Pierwsza książka duetu Katharina von der Gather & Anke Kuhl o intymnym życiu zwierząt ukazała się nakładem Prószyńskich w 2018 roku. Chwilę potem za ciosem poszło wydawnictwo Dwie Siostry, wydając "Odpowiedz mi!" - zbiór dziecięcych pytań i eksperckich odpowiedzi dotyczących seksualności ludzi. Tym razem autorki powracają ze zgrabnym oraz jak zwykle świetnie i dowcipnie zilustrowanym leksykonem o ciele.

Na instagramie napisałam, że urzekła mnie golizna w tej książce: ani erotyczna, ani obsceniczna. Anke Kuhl tak potrafi. Jej ilustracje wychodzą poza zwykłe odwzorowanie faktów, są reporterskiej, żywe, niezwykle uważne i przenikliwe. Satyryczne lecz z szacunkiem dla ludzkiej godności i wrażliwości odbiorcy dają szerokie spektrum tematu. Ta szczerość procentuje: wzbudza zaufanie czytelnika, intryguje, w magiczny sposób likwiduje barierę onieśmielenia.

Również w warstwie tekstowej to książka bardzo wyważona. Świetnie sprawdzi się u dzieci wchodzących w wiek dojrzewania, bo oprócz podstawowej wiedzy na temat anatomii i fizjologii porusza również kwestie związane z kanonem piękna, samoakceptacją czy mową ciała. Nie lubię książek dla dzieci, które z seksualności robią temat tradycyjno-postępowych przepychanek ideologicznych. Kontrowersyjne dyskusje światopoglądowe mają oczywiście swoją wartość, ale szkoda, gdy przesłaniają clou tematu. Katharina von der Gather trzyma się faktów, jest rzetelna i obiektywna. Opowiada z zacięciem, ale nie z pozycji eksperta.

Ciało prezentuje tu różne swoje aspekty: te związane z wiekiem, niepełnosprawnością, dojrzewaniem czy chorobą. Jego odmienność to również kwestia indywidualnych wyborów: piercing, fryzura a może tatuaż. "Od stóp do głów" patrzy na temat ciała przekrojowo, wzmacnia pozytywne myślenie o sobie i przekonuje, że różnorodność jest wartością. Ja wiem jedno, po lekturze tej książki już nigdy nie spojrzę na brwi swojego rozmówcy w zwyczajny sposób.

* Książkę recenzuję dzięki uprzejmości wydawnictwa Dwie Siostry.