5/03/2018

Robin Graficiarz


Robin Graficiarz, Muriel Zürcher, tł. Monika Szewc-Osiecka, Polarny Lis 2018.


  Zaskakująco subtelnie napisana historia na naprawdę mocne tematy. Zderzenie świata paryskich kloszardów, klasycznego sierocińca, dzielnicowego komisariatu oraz ekscentrycznych wyższych sfer tworzy mieszankę, która uderza do głowy, ale robi to z typową francuską powściągliwością.

Siłą "Robina Graficiarza" jest z pewnością zaskakujący pomysł na fabułę. Dwie sieroty, 17-letni bezdomny artysta i 5-letnia uciekinierka z domu dziecka,  w imię szczęścia i realizacji marzeń  stawiają na nogi całą paryską policję. Sam, uwikłany emocjonalnie w pierwszą miłość z dzieciństwa i związane z nią tragiczne wydarzenia oraz Lilibelle uporczywie poszukująca rodzinnego ciepła i akceptacji okazują się parą wrażliwców, których życie zaopatrzyło w gruby pancerz wytrzymałości i charyzmy. Ich spotkanie ma w sobie spory posmak nierealności, jak spełnienie bardzo ekscentrycznego snu.

Autorka dość opieszale wciąga czytelnika w emocjonalne rozterki głównych bohaterów, choć wydawałoby się, że jest ich niemało, trzecioosobowa narracja nie karmi nas nimi nazbyt obficie. Atmosferę budują smaczki, które napotykamy po drodze. Zwłaszcza zakrojony na szeroką skalę projekt miejskich graffiti, tworzonych przez nieuchwytnego twórcę-ryzykanta, stanowi kwintesencję i zarazem metaforę wielu emocji i uczuć bliskich bohaterom: pogoni za szczęściem, igrania z losem, samotnego zmagania się z przeciwnościami. Jednak siła wyrazu wszystkich przywołanych w książce zdarzeń i okoliczności jest na tyle nieprawdopodobna, że z czasem powieść zaczyna przekształcać się we współczesną baśń, a napięcie w finale zamiast rosnąć opada, jak powietrze szybko ulatujące ze zbyt mocno nadmuchanego balonu.

"Robin Graficiarz" dobrze się czyta i wyraźnie wychodzi poza nawias typowych książek dla młodzieży. Ma wprawdzie tę wadę, że identyfikacja czytelnika z jego bohaterami przebiega na tym samym poziomie, co widzów sensacyjnego serialu, kto jednak powiedział, że współczesny czytelnik nie potrzebuje poczuć się przez chwilę jak gangster walczący w słusznej sprawie. Zürcher ma przy tym odwagę, by nastolatkom sięgającym po jej książkę pokazać diametralnie inne, od znanych przez nich prawdopodobnie z osobistego doświadczenia, realia życia w dużym mieście zachodniej Europy. 

Książka kapitalnie uchwyca również siostrzano-braterską relację dwójki bohaterów. Właśnie ten wątek wycisnął ze mnie łzy w finalnych scenach powieści.







4/24/2018

Awantura o kapcie



Awantura o kapcie, Jan Wilkowski, il. Janusz Stanny, Warstwy 2018.

Oto książka, za której zakupem od początku lobbowała Sadzonka.  Skusiła ją okładka z ekranu mojego laptopa. Potem jeszcze kilka razy wypatrzyła "Awanturę" w innych miejscach, wreszcie kupiliśmy.

Z "Awanturą o kapcie" rzecz jest zresztą ciekawa. Książka jak widać wabi znaną i lubianą kreską Janusza Stannego, tymczasem o Janie Wilkowskim pewnie mało kto słyszał. Premiera pierwszego wydania miała miejsce w 1968, czyli w tym samym roku, w którym z ekranów polskiej telewizji zszedł reżyserowany przez autora  serial teatralny o Uli z 1 b. Jan Wilkowski zagrał w nim rolę dziadka, a towarzyszyła mu lalkowa dziewczynka Ula. Istnieją powody, żeby przypuszczać, że popularność telewizyjnej bajki wpłynęła na powołanie do życia książkowej pierwszoklasistki.

Jan Wilkowski był już wtedy niezwykle cenioną i rozpoznawalną postacią w świecie teatru. Od 1951 roku sprawował funkcję dyrektora artystycznego Teatru Lalka w Warszawie. Scenarzysta, reżyser, aktor, uznawany za talent sam w sobie, niezwykle wszechstronnie ogarniający całą przestrzeń spektaklu i potrafiący samodzielnie ją zagospodarować. Przez lata ściśle współpracował  ze scenografem Adamem Kilianem. To dzięki ich odważnej i bezkompromisowej walce o wysokie standardy artystyczne i merytoryczne przedstawień, scena podupadającego Teatru Lalka (do lat  50. funkcjonującego pod nazwą Teatr Niebieskie Migdały), nie uległa likwidacji.

Książka ma kształt uproszczonego scenariusza teatralnego złożonego z dialogów i didaskaliów. Żeby dobrze go przeczytać na głos, trzeba wejść w jego rytm, oswoić się z dynamiką, nauczyć się różnicować głosy. Już przy drugim czytaniu tekst odwdzięcza się swoim nieco starodawnym urokiem i zabawną, nienachalną fabułą. Z ciekawości poszukałam w Internecie archiwalnych nagrań "Uli z 1b". Niestety trudno dociec, czy tekst książki znalazł się w którejś z trzech serii o perypetiach Uli. Ciekawie jednak spojrzeć na samego Wilkowskiego, a zwłaszcza na to, jak bardzo uważny i autentyczny jest w traktowaniu swej lalkowej partnerki. Ten autentyzm pobrzmiewa również w pełnych życia książkowych dialogach.

Od strony wizualnej jak zwykle perfekcyjnie. Przychodzi mi do głowy, że odręczne pismo Stannego umieszczone w didaskaliach jest równie wyrazistą wizytówką jak współczesne autografy Olivera Jeffersa. Uwielbiam to, jak przełamuje strukturę tekstu na stronie.Tusz i pastele plus świetna, nieoczywista kompozycja, dają efekt świeżości nawet po tak wielu latach.

Sadzonka nie rozczarowała się zawartością książki i bez pudła przywołała "Wędrówki pędzla i ołówka". Choć problem worka z kapciami jest dla nas nieco abstrakcyjny, kwestia szukania zagubionych gdzieś kapci już wcale nie.





4/11/2018

Ja, Jonasz i cała reszta


Ja, Jonasz i cała reszta, Anti Saar, il. Alvar Jaakson, tł. Anna Michalczuk, Wydawnictwo Widnokrąg 2018.


Nie pamiętam kiedy ostatnio spotkałam się z tak żywymi i spontanicznymi wybuchami śmiechu podczas czytania książki Sadzonce. Śmiechu, który co lepsze udziela się również czytającemu dorosłemu. 

Anti Saar proponuje czytelnikom odwiedziny w estońskiej rodzinie, żeby dowiedzieć się "jak się u nas robi" przeróżne rzeczy. Lekka konwencja pamiętnika przedszkolaka, zgrabnie imituje monolog kilkulatka, ale w bardzo kontrolowany sposób pozostaje w granicach języka literackiego. Efekt przerósł oczekiwania, bo pewnie nie raz spotkaliście się już pewnie z nieudolnymi autorskimi próbami wejścia w buty małego dziecka, które kończyły się kompletnym fiaskiem. Na szczęście książka ma w zanadrzu coś więcej niż tylko udaną komedię pomyłek, która sprawia, że niektóre fragmenty bez żadnych dyskusji trzeba koniecznie przeczytać dwa razy, bo przecież przeczytanie raz będzie ogromną stratą dla tak udanego żartu.

"Ja, Jonasz i cała reszta" stała się pretekstem do opowiedzenia dzieciom o Estonii, ale bynajmniej nie o zabytkach i historii, ale o byciu estońskim dzieckiem. W praktyce mamy okazję posłuchać trochę o estońskiej rodzinie, co robi w wolnym czasie, jak dzieli się obowiązkami, jak żyje z sąsiadami, je, podróżuje, świętuje Adwent. To pewnie kwestia dość bliskiego sąsiedztwa i podobnych kolei powojennej historii, że w Tallinie dzieci żyją w sumie podobnie jak w Polsce. Autorzy poszerzają jednak nieco perspektywę umieszczając co jakiś czas kody QR odnoszące do zdjęć lub stron o Estonii. Mam często problem z takimi odnośnikami, bo nie lubię przerywać czytania. Sięganie po telefon, skanowanie kodu i oglądanie lub czytanie treści w telefonie często wyrywało nas z toku fabuły, dlatego nie zawsze korzystaliśmy z napotkanych kwadracików. Efekt pracy autorów to fabularyzowana książka non-fiction o bardzo nienarzucającej się formule. Pozwala uzupełniać informacje w swobodny sposób i naprawdę daje się lubić.

Na koniec słowo o warstwie graficznej, która też łamie konwencję, bowiem czarno-biało-pomarańczowe rysunki można sobie... pokolorować. Sadzonka chyba nie uwierzyła, bo najpierw pojawiła się na jej czole charakterystyczna zmarszczka zdziwienia, potem dwa razy spytała czy na pewno, a na koniec zostawiła obrazki w spokoju, bo przecież nie rysuje się po książkach.









4/09/2018

Święta Faustyna


Święta Faustyna, Krzysztof Kopciński, il. Dorota Łoskot-Cichocka, Muchomor 2003

Wczoraj obchodziliśmy w Kościele Katolicki Niedzielę Miłosierdzia Bożego, czyli dzień w szczególny sposób poświęcony św. Faustynie i Jezusowi Miłosiernemu, uwiecznionemu na obrazie z charakterystycznym napisem "Jezu ufam Tobie". Stąd dzisiaj krótki wpis z książkową przypominajka z muchomorowej serii Święci. Od premiery "Świętej Faustyny" dzieli nas 15 lat. Pamiętam jak bardzo wyróżniała się na półce w księgarni, pośród ówczesnej oferty książkowej i tym bardziej cieszę się, że z perspektywy dzisiejszego rynku książki jest nadal świeża i przyciąga uwagę. Muchomor wydał trzy tytuły w tej serii. W sprzedaży jest jeszcze "Święty Mikołaj". Na "Świętego Franciszka" i "Świętą Faustynę" można polować na internetowych aukcjach. Trochę jednak żal, że po tylu latach literatura religijna dla dzieci nie zrobiła kroku dalej i książek tak pięknych edytorsko próżno szukać w księgarniach. Mam problem ze zdiagnozowaniem przyczyny. Przaśna estetyka wciąż miesza się z kiczem, jakby tradycja sztuki religijnej zupełnie nie miała znaczenia. Szukam przyczyny w narodowych kompleksach, zepchnięciu wiary do kościelnej kruchty lub małych wspólnot rozsianych po parafiach i ośrodkach duszpasterskich. Tymczasem w naszym wierzącym domu próżno szukać półki z literaturą religijną dla dzieci. Mamy takich książek zaledwie kilka. Siłą rzeczy dużo opowiadamy i nawet 5-letnia Sadzonka nieźle radzi sobie ze słuchaniem, rozumieniem i interpretowaniem Ewangelii. Czy jest szansa na zmianę? Na usta ciśnie mi się: Jezu ufam Tobie. ;)




4/03/2018

Books, Bücher, Libros, Livres // marzec 2018



W marcowym zestawieniu książek z zagranicy mam swojego faworyta. Książkę o niewidomym Czerwonym Kapturku wydała wprawdzie szwedzka oficyna, ale właściwym krajem pochodzenia są tym razem Chiny. Żałuję, że tak rzadko mamy w Europie okazję sięgać po książki azjatyckich autorów. Debiutancki picturebook Han Xu, bardzo obiecująco reinterpretuje kanoniczną baśń. W 2016 "Niewidomy Czerwony Kapturek i wilk" otrzymał nominację do prestiżowej chińskiej nagrody przyznawanej najlepszym książkom obrazkowym, Feng Zikai Chinese Children's Picture Book Award. Uwagę zwraca również niemiecki picturebook "Wizyta", stworzony na bazie fotografii wykonanej uprzednio przez autorkę makiety mieszkania. Niesamowite wrażenie robi gra światłem, choć sam pomysł na fabułę wydaje się już nieco wtórny. W zestawieniu znalazł się również książka obrazkowa w opracowaniu graficznym zupełnie w Polsce niedocenionej Alison Jay i oczywiście nie mogło zabraknąć miejsca dla najnowszej Duni.

Blinda Rödluvan och vargen (Niewidomy Czerwony Kapturek i wilk)
Xu Han, Chin Lit, 48 s.
wiek: 3+


Nadszedł dzień urodzin babci. Czerwony Kapturek rusza przez las, żeby złożyć jej życzenia. Ponieważ jest niewidomy, musi pytać o drogę.

Baśń o "Czerwonym Kapturku" w interpretacji chińskiej autorki Xu Han, po raz pierwszy wydana w Europie nakładem szwedzkiego wydawnictwa Chin Lit, dotyka tematu niepełnosprawności. Czerwony Kapturek przemierza las z pomocą zmysłów: słuchu, węchu i dotyku. Ostatecznie na swojej drodze spotyka również wilka..












Lycklig den som Dunne får (To szczęście, że Dunia może)
Rose Lagencrantz, Bonnier Carlsen, 187 s.
wiek: 6+


Szósty tom popularnej szwedzkiej serii o przygodach Duni, przetłumaczonej na ponad dwadzieścia języków.
Co robisz jeśli jeden z twoich najlepszych przyjaciół mieszka w innym mieście a dorośli nie mogą dotrzymać obietnicy? Musisz zorganizować coś na własną rękę.

Tata Duni wyjeżdża do Rzymu i nie zabiera jej ze sobą. Dunia jest smutna, ale i tak wolałaby raczej pojechać do Norrköping, gdzie mieszka jej najlepsza przyjaciółka Frida. Niestety, nikt nie bierze tego pod uwagę. W zamian za to, zostaje pod opieką babci i dziadka w Hjorthagen. "Czy jest ktoś, kto może mnie zawieść do Norrköping?" - zastanawia się. Ani babcia, ani dziadek nie mogą pojechać z Dunią. "Czy myślisz Duniu, że możesz pojechać sama?" - pyta babcia.







The Wild Robot Escapes (Dziki robot ucieka)
Peter Brown, Little, Brown Books for Young Readers, 288 s.
wiek: 8+


Zagubiona na odległej, dzikiej wyspie robocica Roz, zaadaptowała się do nowych warunków, ucząc się przetrwania od dzikich zwierząt. Czy z równym powodzeniem poradzi sobie w cywilizowanym świecie i czy odnajdzie drogę do domu?

Kontynuacja bestsellerowej książki wielokrotnie nagradzanego autora i ilustratora Petera Browna, "The Wild Robot", opowiadającej o zderzeniu natury i technologii. Chwytająca za serce i pełna akcji powieść, która prowokuje do myślenia.















A Lady Has the Floor: Belva Lockwood Speaks Out for Women's Rights (Kobieta zabiera głos: Belva Lockwood mówi o prawach kobiet)
Kate Hannigan, il. Alison Jay, Highlights, 32 s.
wiek: 7+



Aktywistka Belva Lockwood nigdy nie przestała zadawać sobie pytania: czy kobiety nie zasługują na to samo co mężczyźni? Miała wielkie marzenia i nie pozwoliła nikomu stanąć na swojej drodze - ani ojcu, ani przepisom szkoły, a nawet Sądowi Najwyższemu Stanów Zjednoczonych. Myślała o równych prawach dla kobiet w klasie, sali sądowej i polityce. Na swojej drodze do sprawiedliwości i równości, jako pierwsza kobieta ubiegała się o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Przykuwający uwagę, biograficzny picturebook zainspirowany życiem Lockwood, kobiety, która nie bała się zabrać głos i wyrazić swojego zdania.










Der Besuch (Wizyta)
Antje Damm, Moritz Verlag, 36 s.
wiek: 4+


Eliza jest strachliwą, nietowarzyską kobietą. Boi się nawet drzew. Kiedy pewnego dnia, przez otwarte okno, do jej pokoju wpada papierowy samolot, przez całą noc nie może zmrużyć oka. Następnego dnia do drzwi puka Emil - chłopiec w czapeczce baseballowej. Szuka swojego samolotu, a na dodatek potrzebuje do ubikacji. W ciągu chwili Eliza staje przed zupełnie nowym wyzwaniem i niespodziewaną zmianą w swoim życiu.

Antje Damm stworzyła makietę mieszkania, wstawiła do niej wycięte z papieru figurki, pokolorowała, oświetliła, a na koniec sfotografowała. Efekt jest zaskakujący!















The 1000-year Old Boy (1000-letni chłopiec)
Ross Welford, HarperCollins Children's Books, 400 s.
wiek. 9+


Istnieją opowieści o ludziach, którzy chcą żyć wiecznie. To nie jest jedna z nich. To historia kogoś, kto chce przestać...

Alfie Monk jest jak każdy prawie dziesięcioletni chłopak - z tą różnicą, że ma tysiąc lat i pamięta inwazję Wikingów na Anglię. Oczywiście nikt mu nie wierzy. Kiedy wszystko co Alfie zna i kocha ginie w ogniu, a współczesny świat się rozpada, chłopak rozpoczyna misję odnalezienia przyjaźni, akceptacji i innego sposobu życia. Upewnienie się, że kiedyś wreszcie umrze, stanie się warunkiem sukcesu.











* Zamieszczone opisy książek oraz zdjęcia pochodzą z materiałów wydawców. Tłumaczenie: Mała czcionka.

3/28/2018

Grajfka dla dzieci


Grajfka dla dzieci. Artystyczne zdobienie jaj, Agnieszka Woźniak, Wydawnictwo Septem 2018.

Kto myśli, że grajfka to nowa metoda zdobienia jaj wielkanocnych, grubo się myli. Sięgnęłam do słownika gwary śląskiej i dowiedziałam się, że słowo to oznacza zręczność, umiejętność, dryg do czegoś. Macie smykałkę do kroszenia? Pora spróbować.

Ta pięknie zaprojektowana książka to krótki przewodnik jak zabrać się do dzieła. Kroszenie jest techniką wywodząca się z rejonu Śląska Opolskiego, polegającą na wyskrobywaniu ostrym narzędziem ornamentów na uprzednio zabarwionej skorupce jajka. Pięknie rytowane pisanki to prawdziwa sztuka, która wymaga pomysłu, wyczucia i precyzji. Jednak autorka przekonuje, że dzieci również mogą zmierzyć się z tą techniką, projektując wzory na miarę swoich możliwości i zgodne z własnym gustem.

W książce znalazły się wskazówki jak wybrać odpowiednie jajka, w jaki sposób przygotować je do barwienia, jakich barwników użyć i jak poradzić sobie z zaprojektowaniem własnego wzoru.  Czy farbki do jajek to dobry wybór? Może zastosować tradycyjne metody i wyruszyć do lasu po dębową korę lub do warzywniaka po łupiny cebuli? A może zabłysnąć kroszonką na strusim jaju. Jak długo trzeba je gotować, żeby było na twardo?

Agnieszka Woźniak bardzo cierpliwie i dokładnie, tekstem i obrazem, tłumaczy zawiłości pisania jajek, jakby ani na chwilę nie traciła pewności, że kiedy przebrniemy przez wszystkie te etapy, na naszym świątecznym stole naprawdę zagoszczą piękne kroszonki. Z niemałą tremą myślę sobie o naszych pisankach. Czy mamy do tego grajfkę?











 

3/23/2018

List do króla



List do króla, Tonke Dragt, tł. Jadwiga Jędryas, Wydawnictwo Dwie Siostry 2017


Bez mała sześć dekad temu, Tonke Dragt, holenderska pisarska urodzona i wychowana w Indonezji, wymyśliła postać młodego rycerza, wręczyła mu tajemniczy list i sama jeszcze nie znając jego treści, kazała mu ruszyć w nieznane. Z biegiem lat książka weszła do kanonu literatury niderlandzkiej. Porównywana do trylogii Tolkiena, zekranizowana i wielokrotnie nagradzana, nareszcie trafiła do polskich czytelników.

W wywiadzie udzielonym The Guardian, po ukazaniu się pierwszego w historii przekładu "Listu do króla" na język angielski (Brytyjczycy na swoje tłumaczenie musieli czekać zaledwie cztery lata krócej niż my), Tonke Dragt przyznała, że moment powołania do życia bohatera nieodłącznie kojarzy jej się z otwarciem zamkniętych drzwi. Metafora tyleż symboliczna, co prawdziwa, bo właśnie tą sceną rozpoczyna się osadzona w średniowiecznych realiach powieść o młodym giermku, który podejmuje się niebezpiecznej misji, mogącej kosztować go nie tylko szansę na rycerski tytuł, ale nawet utratę życia. Zgodnie ze starym zwyczajem, każdy chłopiec, noc poprzedzającą pasowanie na rycerza, musiał w zupełnej ciszy spędzić na czuwaniu w królewskiej kaplicy. Co jednak, jeśli zza drzwi usłyszał cichą, ale pełną desperacji prośbę o pomoc? Prośbę, na którą żaden przyszły rycerz nie może pozostać obojętnym.

Tonke Dragt okazała się mistrzem subtelnej, ale trzymającej w napięciu narracji. Samotna podróż szesnastoletniego Tiuriego przez lasy i góry, uczęszczanymi traktami i po zupełnych bezdrożach, naszpikowana niebezpieczeństwami, jednak w nieodłącznym poczuciu, że wszystko musi skończyć się dobrze, zanurza czytelnika w świat szlachetnych pobudek, prawdziwej przyjaźni, odwagi i uczciwości. Świat zdominowany wprawdzie przez typowo męski rycerski honor, gdzie role społeczne są ściśle podzielone i dziewczyna nie wstanie znad swojej robótki w poszukiwaniu przygód, ale jednocześnie bardzo mocno nacechowany kobiecym punktem widzenia. Silne poczucie związku ze swoją ojczyzną, pamięć o bliskich, która jest domeną wielu pojawiających się w książce bohaterów, a nade wszystko unikanie opisów walki, czynią z "Listu do króla" książkę, w której etos rycerski nie kończy się wraz z wygraną bitwą, ale służy budowaniu więzi, nawiązywaniu przyjaźni i poświęceniu dla drugiego.

Książka zilustrowana została oryginalnymi rysunkami autorki. Jak sama przyznała, jej indonezyjskie pochodzenie, otoczenie w którym przebywała przez kilkanaście lat swojego życia, bardzo silnie wpłynęło na charakter rycin. Ogromną zaletą książki jest też sporządzona przez autorkę mapa. Możliwość śledzenia drogi bohatera to jedno, drugie zaś to perspektywa całego królestwa wraz z ościennymi krajami. Tak szeroki wgląd w miejsce akcji znacząco skraca dystans między czytelnikiem a fabułą książki.

"List do króla" w samym swym charakterze jest zresztą bardzo blisko czytelnika. Być może to metafora zamkniętych drzwi, o której wspomniała autorka, sprawiła, że przygoda rozwija się wraz z lekturą i ani my, ani główny bohater, ani nawet autorka nie wie co nas czeka za następnym zakrętem. Staranny i gładki przekład na język polski ma szansę sprawić, że powieść i u nas powtórzy swój światowy sukces. Mimo że sama w sobie stanowi zamkniętą całość, uchyla jednak rąbka tajemnicy, czego możemy spodziewać się w sequelu. Z dużą niecierpliwością czekam więc na "Tajemnice Dzikiego Boru".

3/20/2018

Sztokholm - znam to miasto








Sztokholm - znam to miasto, Judith Drews, tł. Katarzyna Skalska i Tatiana Zgaińska-Filipowska, Zakamarki 2016


Jeśli książkowe wyszukiwanki mogą nie tylko bawić, ale i uczyć, odpowiadam: czemu nie? "Sztokholm - znam to miasto" jest najlepszym przykładem na to, że w wimmelbuchu można pomieścić nieprzebraną ilość informacji.

Jeżeli nigdy nie byliście w Sztokholmie, przed Wami mnóstwo zabawy, ale ostrzegam sporo się napocicie, żeby odszukać wszystkie konteksty i pomóc Waszym dzieciom zwiedzić stolicę Szwecji. Judith Drews, niemiecka projektantka i ilustratorka, w jednym z wywiadów przyznała, że pracę nad książką poprzedził kilkutygodniowy pobyt w Sztokholmie. W tym czasie autorka wykonała mnóstwo zdjęć dokumentujących zabytki miasta i dopiero z takim merytorycznym wsparciem ruszyła do pracy nad książką. Efekt przerósł najśmielsze oczekiwania. Faktem jest, że na ilustracjach aż kłębi się od sztokholmskich atrakcji turystycznych.

Z tarasu Zamku Królewskiego macha do nas jakaś para. To Sylwia i Karol - obecnie panująca para królewska. Wydają się nie być zdziwieni, że chodnikiem mknie trollica, pchając przed sobą wózek, a Selma Lagerlöf siedzi na ławce i jakby nigdy nic czyta "Cudowną podróż". Stronę dalej, pod wejściem do hotelu Rival spotykamy Astrid Lindgren, gdy tymczasem Karol Linneusz zrywa kwiatki z miejskiego trawnika. Czyżby dla pisarki? Pudło. Astrid zmierza już w kierunku Junibacken, gdzie ruda Pippi wspina się po balustradzie Willi Śmiesznotki. Tymczasem koń dziewczynki zrobił kupę pod samym nosem Gustawa Wazy i myśli już tylko o tym jak zwiać do skansenu, żeby poskubać świeżej trawy. Tam też Karol Linneusz, tuż przed bramą wiodącą do parku Tivoli, namierzył swoją wybrankę. To Greta Garbo. Wspólnie udają się pod fontannę na Sergels Torg, gdzie jest już i reszta naszych bohaterów.


Zabawne ilustracje Judith Drews przemycają jeszcze więcej ciekawych postaci ze świata historii, kultury, legend i baśni. Na część z nich podprowadza czytelników sama autorka w indeksie na początku książki i na czwartej stronie okładki, inne odkrywamy w trakcie wycieczki po książce. Jest wesoło, kolorowo i zaskakująco. Dlaczego Gustaw III na pomniku trzyma w ręku jojo? Czy tajemniczy Farin to lider zespołu Die Ärzte? I dlaczego święta Łucja moczy się w każdej fontannie?

Sadzonka zakochała się w kartonowym "Sztokholmie" od pierwszego wejrzenia. Dzieci z jej przedszkola chyba też, bo z pierwszej wizyty tamże książka wróciła ewidentnie nadszarpnięta częstym kartkowaniem. Cieszy, że sama koncepcja wyszukiwanki niczym nie ustępuje popularnej "Ulicy Czereśniowej". Autorka konsekwentnie prowadzi bohaterów od pierwszej do ostatniej strony, ich przygody są nieoczywiste i na tyle abstrakcyjne, że przykują uwagę nawet najmłodszych dzieci. I nic nie szkodzi, jeśli nie uda Wam się odczytać wszystkich aluzji zawartych w książce. Tak naprawdę liczy się tu przede wszystkim dobra zabawa.