7/31/2017

Fingerprint Activities Garden


Fingerprint Activities Garden
Candice Whatmore & Fiona Watt
Usborne 2017













Powiem szczerze - HIT! Wakacyjny Mikołaj, w postaci starszego brata spisał się na medal, bo to on przytargał taki prezent dla Sadzonki z zagranicznych wojaży. Powiecie, że to już było, bo przecież najpierw "Zróbmy sobie arcydziełko", potem znów "Arcypalce" i generalnie motyw mazania rękami ubrudzonymi farbą mamy już przerobiony. No niby tak, ale Usborne zbiera ode mnie w tym wypadku dodatkowe plusy za kompleksowość. Dostajemy w pakiecie wygodne gąbki nasączone tuszem, które się nie gubią, dają tyle koloru ile trzeba i łatwo się zmywają z różnych powierzchni, wygodny format skoroszytu i naprawdę wciągające, dobrze zaprojektowane zadania, które pozostawiają dużo swobody w jasno wyznaczonych ramach. W książce znalazły się projekty trudniejsze (patrz żaba) i łatwiejsze (plaster miodu), a nawet bardzo trudne (wiewiórka). Dla każdego coś miłego, ale zawsze z jasną instrukcją krok po kroku. Ujęło mnie, że odciski palców umieszczone w książce są naprawdę w rozmiarze ikses. Moje pokraczne zwierzaki, poczynione dorosłymi palcami zaopatrzonymi na dodatek w długie paznokcie jakoś nie wpisują się w całość i nie umywają się do tych Sadzonkowych! Mój faworyt to szablozęby nietoperz. :) Sami zobaczcie.























7/25/2017

Lotte piratka


Lotte piratka
Sandrine Bonini, Audrey Spiry
tł. Jakub Jedliński
Polarny Lis 2017


































Barwne plamy, silny kontrast, dynamika i nastrój - "Lotte piratka" uwodzi obrazem bez litości. Jest świeża, radosna i intrygująca. Mimo że estetyka ilustracji nie jest do końca moja, całość nastroiła mnie pozytywnie. Przeglądamy ją często - nawet bez czytania. Sama historia nie jest szczególnie odkrywcza. Jej przekaz przypomina motywy z "Małego Księcia", ale gubi się w nadmiarze estetycznych wrażeń i emocjonalnych uniesień.

Sadzonka ogląda książkę z zacięciem szperacza.  Kolec jeżozwierza, łupina, olbrzymie skrzydło motyla, niebieskie pióro - wszystko musi się znaleźć na ilustracji. Każdy skarb małej Lotty jest ważny również dla jej czytelniczki. Z mniejszą uwagą śledzi przyrodę, która i tak nachalnie wciska się z każdej strony. Liczą się za to emocje i uczucia - radość, niezależność, odwaga, strach, panika, miłość, akceptacja. "Lotte piratka" porywa jak wezbrana rzeka. Unosi do ostatniej strony na fali silnych doznań.

Audrey Spiry - młoda francuska ilustratorka - znana jest również jako autorka komiksów. To drugie artystyczne oblicze artystki bardzo wyraźnie wybija się w sposobie komponowania, w dynamice kadrów, w mimice bohaterów. Duże, całostronicowe, pełne przepychu rysunki przechodzą ostatecznie w mniejsze, skromniejsze, nieco komiksowe (pojawiają się dymki).

Lotte jako postać dołącza do grona literackich silnych dziewczynek. O swojej niezależności daje znać od pierwszej strony. Nie przechodzi procesu wyzwolenia, nie szuka akceptacji swojej autonomii. Wręcz przeciwnie, ona ma ją od zawsze. Czy będzie chciała to zmienić?

 















7/20/2017

Zosia z ulicy Kociej. W ciekawych czasach


Zosia z ulicy Kociej. W ciekawych czasach
Agnieszka Tyszka
il. Agata Raczyńska
Nasza Księgarnia 2017



















Siedzę sobie i dumam nad dziewiątym tomem "Zosi z ulicy Kociej", tym co to miał już nie powstać, ale z jakiegoś powodu jest i to w dodatku wcale nie szykuje się na bycie ostatnim. Zosia dorasta w zaskakującym tempie, pociągając całą serię w kierunku powieści dla młodszych nastolatek, a tymczasem Mania goni ją i powoli przejmuje rolę głównej bohaterki. Czyżby plan był taki, że następna część będzie nosiła tytuł "Mania z ulicy Kociej"? Autorka nie zdradza szczegółów, ale faktem jest, że młodsza siostra Wierzbowska przejmuje pamiętnik i z zaangażowaniem relacjonuje wydarzenia w domu na Kociej 5, Zosia zaś schodzi nieco na boczny plan, żeby na internetowym komunikatorze plotkować z koleżankami o zupełnie innych sprawach.

Pamiętnik Mani okazuje się być strzałem w dziesiątkę. Wszak jej naturalną skłonność do eksperymentowania z językiem znamy już z poprzednich części książki. Okazuje się, że w wersji pisemnej styl wypowiedzi Mani staje się jeszcze bardziej nieprzewidywalny. Mam w sobie ogromne pokłady akceptacji dla maniowego gadulstwa i może dlatego nie irytuje mnie jej przemądrzalstwo, którym po wielokroć raczy nas podczas lektury. Pewnie gdyby nie talent do tworzenia świetnych neologizmów, które autorka z upodobaniem wkłada w usta bohaterki, siedmioletniej gaduły nie dałoby się znieść. Hitem naszego wakacyjnego słownika stał się dzięki temu SZAMBELAN. Kłaniamy się nisko naszemu lokalnemu szambelanowi, ilekroć mija nas pędząc swoją SZAMBIARECZKĄ na złamanie karku, po pustej szosie.

Dziewiąty tom "Zosia z ulicy Kociej" czyta się świetnie, nadrabiając braki nudnawej poprzedniej części. Żałuję jedynie, że Agnieszka Tyszka w wyjątkowy sposób wzięła sobie  do serca tytułowy motyw ciekawych czasów i upolityczniła tę część "Zosi" do skraju marginesu. W książce pojawiają się aluzje m.in. do reformy oświaty, obrazy uczuć religijnych, uchodźstwa i tolerancji ze szczególnym ukierunkowaniem na jedyne słuszne podejście do tych tematów. Tylko czekać aż następnym razem ruszymy z tematem tabletki dzień po lub homoseksualnych adopcji. Obym była złym prorokiem, a "Zosia" pozostała naszą absolutnie ulubioną dziewczyńską serią.



7/07/2017

Myszka



Myszka
Dorota Gellner
il. Dobrosława Rurańska
Wydawnictwo Bajka 2016









Oto Sadzonka. Trzyma w rękach naszą ulubioną książkę z dorobku Wydawnictwa Bajka. Mimo że ma już pięć lat, a książka to kartonówka, wcale nie mam wrażenia, że Sadzonka z "Myszki" Doroty Gellner wyrosła. Osobiście marzę, żeby więcej poezji dla dzieci ukazywało się w tak doskonałej szacie graficznej, że chce się czytać jeszcze i jeszcze.

Dzięki Dobrusi Rurańskiej i jej magicznym ilustracjom, niepozorny wiersz Gellner miał szansę trafić na Listę Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej. Dla młodej artystki to wyróżnienie, dla czytelników okazja do poznania książki wyjątkowo starannie przygotowanej. Mam wrażenie, że jej siłą jest świetnie wyartykułowana relacja tekstu do obrazu. W ilustracjach intensywnie dochodzi do głosu pełne pietyzmu i uważności zobrazowanie, a wręcz spersonalizowanie uczuć. Można je obserwować nie tylko w postawie myszki, ale równie intensywnie dosięgają one czytelnika poprzez inne postacie, stające się wręcz ich uosobieniem. Ilustracje Rurańskiej skrzą się detalem, świeżością i energią, choć nie brak w nich tajemniczości i melancholii podszytej napięciem. Tekst odpowiada im podobnym nastrojem.

Sadzonka lubi obserwować tę zmieniającą się nastrojowość i silnie na nią reaguje. W pełni ją rozumiem, bo sama też nie pozostaję na nią obojętna. "Myszka" świetnie sprawdza się jako letnia wieczorna lektura, kiedy na czytanie przed snem nie ma zbyt dużo czasu.







6/23/2017

Mój przyjaciel Stefan



Mój przyjaciel Stefan
Eva Lindström
tł. Marta Wallin
Zakamarki 2017

































Bezpretensjonalność tej książki rzuciła mnie na kolana. Fabuła jak z czechosłowackiego filmu plus dziecięcy, nieco koślawy styl ilustracji. Eva Lindström udowadnia, że oszczędność może błyszczeć o wiele jaśniej niż bogactwo formy. "Mój przyjaciel Stefan" świetnie sytuuje się pomiędzy prostotą a wyrafinowaniem, lakonicznością a inteligentnym poczuciem humoru.

Pomysł na dobrą książkę to dopiero początek. Nieodpowiedni  styl i niewprawne rozłożenie akcentów, brak proporcji w doborze dialogów oraz ilustracji do tekstu, mogą zepsuć nawet najlepszą historię. Eva Lindström jako autorka ma w sobie niesamowitą pokorę zarówno do tekstu, który zbudowany z krótkich zdań nie przytłacza, jak również do obrazu, swobodnie lawirującego między dowcipem a zwyczajnością. Sympatyczna, zaskakująca, surrealna opowieść wywołuje uśmiech, zaskoczenie. Momentami po prostu rozczula. Pierwszoosobowa narracja z perspektywy dziecka nie jest na szczęście ani trochę przesłodzona czy infantylna. Chciałabym widzieć więcej książek, które nie sprowadzają dziecięcego narratora do poziomu ignorancji, a w zamian akcentują nieprzeciętną wyobraźnię i spostrzegawczość.

Niespodziewane spotkanie bohaterki z puszczykiem znanym z telewizyjnego ekranu, przeradza się w zażyłą relację. W toku znajomości okazuje się, że Stefan bynajmniej nie przepada za zwykłą ptasią egzystencją. Bujne życie zawodowe staje się przyczyną licznych zawirowań, z których na szczęście puszczyk, dzięki swej przedsiębiorczości, ostatecznie wychodzi bez szwanku, a jego mała przyjaciółka z umiejętnością latania - no, przynajmniej teoretyczną.

W książce zaskakuje pokojowa współegzystencja świata ludzi i zwierząt. U czytelnika wywołuje  zdziwienie i zaskoczenie, ale w bohaterach pierwszego i drugiego planu nie budzi kontrowersji. Jest za to przepustką do czegoś nowego, co wśród jednorodnych bohaterów nie miałoby szansy się przydarzyć.

Eva Lindström  (1952) jest cenioną autorką picture booków dla najmłodszych. Jej dorobek został doceniony przez liczne szwedzkie jury nagród książkowych. Lindström jako jedyna Szwedka została też w 2014 roku nominowana do nagrody im. Hansa Christiana Andersena. Jako autorka z długim stażem wywarła duży wpływ na rozwój szwedzkiej książki obrazkowej. "Mój przyjaciel Stefan" to drugi tytuł autorki, który ukazał się w Polsce. Na naszym rynku zadebiutowała w 2015 r. książką "Mats i Roj".






 

6/09/2017

Jaś Ciekawski. Podróż do serca oceanu


Jaś Ciekawski. 
Podróż do serca oceanu
Matthias Picard
Kultura Gniewu 2013

































Nie przez przypadek piszę o "Jasiu Ciekawskim" właśnie w tym momencie. Temat wywołała sama Kultura Gniewu, która zapowiedziała kolejne wydanie tego genialnego picture booka. Właściwie nie sposób przejść obok tej książki obojętnie, niezależnie od tego czy pokocha się ją miłością szczerą i bezwarunkową, czy też będzie nam się ona kojarzyć głównie z lekkimi mdłościami.

Patrząc na załączone zdjęcia nie dostrzeżecie zbyt wiele. Sekret książki kryje się w dołączonych do niej dwóch parach okularów 3D, które pozwalają razem z Jasiem porzucić płaski krajobraz nad powierzchnią wody i zanurzyć się w trójwymiarowej głębi. Z pozoru niewiele się tu dzieje. Ilustracje są ciemne, miejscami sprawiają wrażenie zamazanych, z trudnością się je śledzi. Zanurzamy się coraz głębiej, robi się coraz bardziej dziwnie i niepokojąco. Trójwymiarowy obraz świetnie imituje wrażenie przebywania pod wodą. Miejscami kręci się w głowie i brakuje tchu. Trudno powiedzieć czy to wyobraźnia płata figla, czy też fizycznie nie jesteśmy przyzwyczajeni do obrazu 3D w takim natężeniu. Migają przed oczami najdziwniejsze ryby, wraki okrętów pełne skarbów, zaginione miasto. Aż  do momentu przedziwnej przemiany, która całkowicie odwraca logiczność kontekstu zdarzeń.

Uwiodło mnie skojarzenie Jasia Ciekawskiego z Ciekawskim Georgem. Nie mogę się od niego uwolnić. Zwłaszcza powiedziane po angielsku Jim i George wchodzą ze sobą w szczególną interakcję. Być może doszukuję się, widząc w brązowym skafandrze z dziwnymi uszami nawiązanie do wyglądu bezogoniastej małpki przywiezionej z dżungli. Obie książki zostały po raz pierwszy wydane we Francji, a Ciekawski George miał nawet swój krótki epizod nieplanowej kąpieli w Oceanie Atlantyckim, więc może jest coś na rzeczy.

O emocjach picture book mówi w bardzo ograniczony sposób, a jednak mimo szczelnego skafandra Piccardowi udaje się przemycić dość wyraźną mimikę twarzy Jasia. Radość, ciekawość, strach, zdziwienie opisane zostają prostymi, wręcz ikonicznymi obrazami. Jaś ma w sobie coś z ożywionego ludzika lego. W pierwszych kadrach jeszcze bez twarzy, pod wpływem wody rozbudza się, zyskuje osobowość, jakby wracał do domu. Piccard konsekwentnie trzyma się czerni i bieli, nawet tam gdzie obraz jest płaski i mógłby zaszaleć z kolorami. Jego ilustracje napędza dynamika tkwiąca w szybkiej zmianie planów (przechodzenie od zbliżenia do ujęć ogólnych) oraz doskonałym wykorzystaniu potencjału trójwymiaru. Głębia oceanu naprawdę jest bezkresna. Czytelnik czuje jak z każdą stroną woda pochłania go co raz bardziej.

Przesłanie książki nie jest jasne. Lubię gdy literaturę daje się odczytać na wiele sposobów. Występuje tu pewien rodzaj zapętlenia, jak w "Sam i Dave kopią dół" Maca Barnetta. Takiego, które jednocześnie niesie ze sobą mniej lub bardziej widoczną zmianę. Świetna pozycja do wspólnego oglądania i porywającej rozmowy. W dwóch parach okularów nad jedną książką.

 







6/02/2017

Uratuj mnie!


Uratuj mnie!
Patrick George
Bajka 2017













"Uratuj mnie!" - książka, która sprawia mi ogromną radość wizualną. Myślę sobie, że w zestawieniu z tematem, który porusza, ta swoista przyjemność jest nawet trochę nieprzyzwoita. Darujcie, ale patrzenie  z estetyczną satysfakcją na dywanik z tygrysa, w książce, która traktuje o prawach zwierząt, jest według mnie dość skrajnym objawem masochizmu psychicznego.

Patrick George bynajmniej nie jest autorem, który książki z głębokim przesłaniem uczynił clou swojej twórczości. Motyw przekładanych folii jest bardzo charakterystycznym i można powiedzieć, że nawet nieco ogranym elementem składowym jego książek dla dzieci. Co nie znaczy, że nie działa świetnie. W książce o kształtach, żółty trójkąt na niebieskim tle jest choinką, a po przełożeniu folii, na białym tle staje się piramidą. W dowcipnej książce "Oh, no!", dziewczynka na naszych oczach odfruwa z pękiem balonów, a ptaszek ni stąd ni zowąd ląduje w zębach kociaka. Przykłady można mnożyć. Patrick George jest mistrzem zaskakujących zestawień, choć graficznie nie za każdym razem wspina się na wyżyny artyzmu.

"Uratuj mnie!" zwraca uwagę, bo technika folii staje się w tej książce nie tylko pretekstem do wciągającej zabawy, ale przede wszystkim ciekawej rozmowy. Pięcioletnia Sadzonka, po samodzielnym przejrzeniu książki, od razu poprosiła o pomoc. Zebrane motywy tylko z pozoru są oczywiste. Znalezienie klucza do ich odczytania wymaga nieco więcej dojrzałości. Odseparowane od komentarza, dla młodszych dzieci pozostaną zbiorem ładnych obrazków, dopiero włączone w tok słownej narracji rodzica, odkryją swoje drugie dno i uwierzcie mi, będzie to odkrycie stulecia.

Zakończenie książki nie przynosi oczywistego rozstrzygnięcia. W gestii czytelnika leży, czy dziewczynka  wyrzuci psa do śmietnika, czy wręcz przeciwnie, uratuje go i zabierze do domu. Wystarczy w odpowiednią stronę przełożyć folię.






5/30/2017

7 zapomnianych książek na Dzień Dziecka



Stosując marketingową nomenklaturę, tzw. cykl życia produktu, w tym wypadku książki, jest bardzo krótki. Wystarczy spojrzeć jak szybko nowości, wypierane są przez świeże tytuły, znikają z internetowych witryn i spychane są na słabiej dostępne półki w księgarniach. Jeśli w ciągu kilku pierwszych miesięcy sprzedaży książka zostanie zauważona, ma szansę osiągnąć sukces. W innym wypadku podzieli los kilkudziesięciu tysięcy innych tytułów corocznie wydawanych w Polsce.
Książki dla dzieci rządzą się dodatkowo własnymi prawami. Rodzicem małego dziecka nie jest się przecież przez całe życie. Zostając klientem dziecięcych księgarni, wchodzimy w bieżącą ofertę książek dla interesującej nas grupy wiekowej, często nie mając pojęcia co ciekawego ukazało się jakiś czas temu.



Od kilkunastu lat śledzę rynek książki dla dzieci. Mam kilkadziesiąt ulubionych tytułów, które chętnie wyciągam z lamusa w przypadku różnych prezentowych okazji. Jedyny warunek - nakład nie może być wyczerpany. Jeśli wszystkie nowości znacie już na wylot, pozwólcie się zainspirować książkami sprzed kilku lat. Wszystkie z mniejszym lub większym trudem można wyśledzić w księgarniach stacjonarnych i internetowych oraz na aukcjach. Zatem zapraszam!



 Na szczęście mleko..., Neil Gaiman, il. Chris Riddell, Wydawnictwo Galeria Książki 2013, 7+


Neila Gaimana nie trzeba specjalnie przedstawiać. Od lat z powodzeniem publikuje komiksy i fantastykę dla dorosłych ("Amerykańscy bogowie"), młodzieży ("Ocean na końcu drogi") i dzieci ("Koralina"). "Na szczęście mleko" to pełna absurdalnego humoru, purnonsensowa historia o tym co może się zdarzyć podczas zwykłej wizyty w osiedlowym spożywczaku, zwłaszcza jeśli najpierw zjawi się latający talerz, potem otworzy się kontinuum czasoprzestrzenne, a za sterami zaczarowanego balonu zasiądzie stegozaur we własnej osobie. W rolę głównego bohatera wcielił się sam autor.










Linnea w ogrodzie Moneta, Christina Björk, Lena Anderson, Zakamarki 2009, 7+


Jeżeli chcecie zarazić dzieci miłością do impresjonizmu, koniecznie sięgnijcie po Linneę. Bohaterka wyrusza tropem malarza do Paryża i Giverny. Poznając jego życie i twórczość, w przystępny sposób opowiada o swoich wrażeniach czytelnikom. Mocnym akcentem książki są ilustracje oraz liczne fotografie. To Linnea sprawiła, że kilka lat temu w pokoju Najstarszej zawisnął plakat z nenufarami oraz kolekcja niewielkich fotografii z Giverny.













Tato, w studni nie ma wody!, Markus Majaluoma, Wydawnictwo Bona 2011, 3+


Seria książek o rodzinie Różyczków to hołd składany przez autora wszystkim ojcom, których pisarze dla dzieci nader często wysyłają w delegację, ukrywają pod płachtą gazety, maską samochodu lub po prostu uśmiercają. Dowcipna, zaskakująca i świetnie narysowana. "Chce mi się kupę. Tato, chodź, wytses mi pupę!", "Odjeżdża autobus Bździąg" i inne cytaty z Różyczków na stałe zagościły w naszym rodzinnym słowniku. Niektóre tytuły z serii "Tato..." są jeszcze do kupienia.











Miki Mol i zaczarowany kuferek czasu, Richard A. Antonius, Wydawnictwo Videograf II 2007, 8+



Opowiadania o przygodach Miki Mola miały swoją premierę w latach 80. XX wieku. Wcześniej postać Miki Mola pojawiła się w serii filmów animowanych. Dziesięć lat temu, za sprawą wydawnictwa Videograf II, zostały opublikowane trzy książki o Miki Molu z oryginalnymi ilustracjami autora. Można je jeszcze, w przystępnej cenie, bez problemu kupić na internetowych aukcjach. Zabawny mól książkowy wraz z przyjaciółmi Mrówkolwem i Świetlikiem, dzięki magicznej Encyklopedii, wyrusza w różne miejsca by ratować świat przed działaniami dwóch niebezpiecznych drabów - dyrektora cyrku Ambarasa i jego pomocnika Arcykąska. Koniecznie posłuchajcie też bajki muzycznej z 1987 r. Jest dostępna w Sieci.









Dżok. Legenda o psiej wierności, Barbara Gawryluk, il. Iwona Cała, Wydawnictwo Literatura 2007, 4+



Każda nasza wizyta w Krakowie zaczyna się od spotkania z Dżokiem. Mam na myśli oczywiście pomnik psa, który wiernie czekał na swojego pana przy rondzie Grunwaldzkim. Historię Dżoka poznała cała Polska, ale nie wszyscy wiedzą, że o cudownym kundlu Barbara Gawryluk napisała książkę. Warto przeczytać, a potem sięgnąć po "Baltica", który płynął na krze. Wzruszające, ciepłe i świetnie napisane książki. Warto je mieć na półce.











Laszlo boi się ciemności, Lemony Snicket, il. Jon Klassen, Wydawnictwo Filia 2013, 3+


Znakomita obrazkowa książka dla najmłodszych, w której ciemność gra pierwsze skrzypce. Niesamowity klimat ilustracji Klassena sprawia, że ciarki przechodzą po plecach. Książka, do której chce się wracać, a zarazem antidotum na wszelkie nocne strachy. Polskiego tłumaczenia podjął się Michał Rusinek.














Gdzie jest moja siostra?, Sven Nordqvist, EneDueRabe 2008, 3+

   
Wierni fani Mamy Mu i kota Findusa muszą ją mieć w swojej biblioteczce. "Gdzie jest moja siostra?" to utrzymana w klimacie purnonsensu historia rodzeństwa myszek, które podróżuje po świecie absurdalnych skojarzeń i baśniowych pejzaży. Dzieło życia Svena Nordqvista w formacie xxl.