2/26/2019

Totalna masakra #1 - Bo Gagata była głodna


Totalna masakra #1: Bo Gagata była głodna, Bysztor (Bartosz Sztybor), Jaszczur (Piotr Nowacki) & Łazur (Łukasz Mazur), Pokembry 2019.

Pierwszy zeszyt z serii "Totalna masakra" uświadomił mi, że trzymam w ręku coś totalnie (sic!) nowego i choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że to wszystko już przecież było, odnoszę wrażenie, że mam do czynienia z kolejnym ukłonem w stronę czytelników stawiających pierwsze kroki w samodzielnym czytaniu. Świeżym, zabawnym i dynamicznym.

Mała objętość, czytelny font, przeważnie sześć kadrów na stronie i masakrycznie (sic!) absurdalny scenariusz to zasadnicze wyróżniki komiksu, który wita nas historią o Gagacie i Ser Ariadnie oraz ich przejściach z totalnie (sic!) pustą lodówką. Wątek niezwykle aktualny w czasach, gdy niedziele niehandlowe każą nam niemal co tydzień mierzyć się z uczuciem niezaspokojonego braku. Być może wielu z nas przychodzi wtedy do głowy, że jedyny ratunek w imieninowej wyżerce, ale pewnie nie każdy miałby odwagę na spotkanie z całuśną ciotką Brzygrzysławą. Bohaterowie "Totalnej masakry" mają, z czego wynika wiele śmiesznych jak i mrożących krew w żyłach sytuacji.

Masakryczna (sic!) wyżerka jaka ostatecznie staje się udziałem Gagaty i Sera porusza tryby wielu niestrawnościowych skojarzeń, które wiodą nas między innymi do wnętrza brzucha Gagaty. Poznajemy tam głównych lokatorów półmisków i salaterek, kąpiących się już w sokach trawiennych układu pokarmowego. Łukasz Mazur nie oszczędził nas wizualnie. Komiks kipi kolorami w najbardziej zaskakujących zestawieniach, przez co myśl o wizycie w toalecie zaczyna towarzyszyć nie tylko Gagacie. Przyznam, że tu chyba przestałam być adresatem "Totalnej masakry", bo o ile sama fabuła chwyta mnie i wydaje się być generalnie bardzo uniwersalna, o tyle w kontekście obrazu, poczułam się jak po wyjściu z szalonego rollercoastera.Może ostrzeżenie "do lat 18" byłoby właściwym tropem na zapobieżenie takim sytuacjom. ;)

Niemniej jednak zapowiedź sequela, umieszczona na ostatniej stronie, rozbawiła mnie niemal do łez i odsunęła na bok myśl o cofającej się treści żołądkowej. Teraz nic mnie już nie powstrzyma, żeby jednak sięgnąć po następny zeszyt. Totalnie (sic!) nieodpowiedzialne - tak sądzę.



2/21/2019

Innymi słowy


Innymi słowy. Niezwykłe słowa z różnych stron świata, Yee-Lum Mak, il. Kelsey Garrity-Riley, tł. Michał Rusinek i Kuba Rusinek, Egmont Art 2018.

Fakt, że zapiski z bloga można wydać w formie drukowanej i sprzedać w dużym nakładzie nikogo już nie dziwi. Poradniki, książki kucharskie, o modzie, wychowaniu czy pamiętniki choroby to norma na księgarskich półkach. Dobra ilustrowana książka powstała na bazie bloga to jednak nowość.

"Innymi słowy" kojarzy mi się  z książką na niezobowiązujący prezent. Nie ma konkretnego adresata. Nie aspiruje do miana leksykonu, ani naukowego opracowania. Ma urok książki położonej na nocnym stoliku. Kartkowanej na poprawę humoru. Do której się wraca, spontanicznie wyciągając z półki i na chybił trafił otwierając na dowolnym haśle.

Koncepcja, utrzymana w modnym klimacie hygge, zakłada prezentację ciekawych, zwykle budzących miłe skojarzenia, opisujących ulotne zjawiska i pochodzących z różnych stron świata słów, które nie mają swoich odpowiedników w innych językach. Obracamy się wokół słownictwa związanego z pogodą, flirtem, jedzeniem, przyrodą, podróżami, spaniem, życiem towarzyskim. Każda rozkładówka to nowy temat i trzy cztery nietypowe słowa. Zaskakujące i nieco rozczarowujące, że spora część z nich pochodzi z angielskiego, mimo że oryginalnie "Innymi słowy" było adresowane właśnie do czytelnika angielskojęzycznego.

Przeczesywanie palcami włosów kogoś kogo się kocha to po francusku cafuné. Schwellenangst oznacza po niemiecku dosłownie lęk przed progiem, czyli tremę przed zrobieniem czegoś nowego. A światło przemykające między liśćmi to po japońsku komorebi. Dostajemy zatem garść idiomów, gruntownie przesianych przez sito odpowiedniego nastroju i uzupełnionych o klimatyczne ilustracje. Ten klimat i dokonana selekcja to duży atut książki. Myślę, że to właśnie dzięki temu pozostajemy na koniec ze zdrowym poczuciem niedosytu towarzyszącym dobrej i satysfakcjonującej lekturze.

Jedyny zarzut i niedogodność z jaką pozostaje się zmierzyć to brak transkrypcji fonetycznej. Można go jednak potraktować jako dodatkowy bodziec do poszperania w słowniku. Swoją drogą ciekawe, czy w języku polskim też możemy się pochwalić takimi unikatowymi słowami?


"Innymi słowy" zostało nominowane w Plebiscycie blogerów - Książka dla niedorosłych Lokomotywa 2018 w kategorii Fakt.

link do bloga autorki: http://other-wordly.tumblr.com/





2/13/2019

Mój las


Mój las, Mélanie Rutten, tł. Jacek Mulczyk-Skarżyński, Wytwórnia 2019.

"Mój las" nie jest książką łatwą. I to w co najmniej dwóch aspektach. Po pierwsze porusza trudny temat rozpadu rodziny, po drugie robi to w niezwykle subtelny i metaforyczny sposób. Dokąd może nas czytelniczo zaprowadzić? Na pewno w wielu kierunkach.

Francuski tytuł książki brzmi "Las pomiędzy dwoma". Jej sedno prezentuje się zatem już na okładce. Po polsku jest bardziej tajemniczo. W historię wchodzimy powoli. Najpierw jesteśmy świadkami rozmowy, która do końca książki pozostanie osnuta tajemnicą. Dopiero potem dom gaśnie i pojawiają się dwa domy, a chwilę później las i żołnierz. Mélanie Rutten bierze ten las na warsztat i robi z nim, co tylko ma ochotę, żeby na jego przykładzie możliwie najlepiej pokazać złożoność emocji, które targają małym żołnierzem w obliczu rozwodu. Na scenę wchodzą zwierzęce postacie znane z poprzednich picturebooków autorki - Królik, Kot i Kanarek, Książka, Kamień, Wilczyca i Jeleń. To z nimi bohaterka konfrontuje swoje emocje. Ale to las zdaje się je generować. Las, który wkracza w kolejne fazy kolorystycznych przemian, daje paliwo do tego, żeby żołnierz doświadczył zmęczenia, gniewu, tęsknoty i smutku. Całego wachlarza emocji, które ostatecznie doprowadzają bohaterkę do swoistego catharsis, dzięki któremu las odzyskuje pełnię kolorów a żołnierz swoje imię.

W tle przemiany żołnierza i lasu obserwujemy poruszającą historię listka, który nie chce opaść oraz skarbu, którego wszyscy szukają lecz tylko niewielu wie, czym on jest i gdzie można go znaleźć. Te nakładające się metaforyczne wątki uwypuklają wewnętrzne rozterki żołnierza. Podobnie postać Wielkiej Niedźwiedzicy, która pojawia się w szarej fazie lasu i koi wszystkie rozkołysane emocje. Mélanie Rutten nie ma oporów, żeby wprowadzać dużo więcej pomniejszych symbolicznych porównań i odniesień. To właśnie dzięki nim książka jest równie piękna jak trudna oraz równocześnie prosta i skomplikowana. Ale to strona wizualna "Mojego lasu" generuje w czytelniku gros emocji: za pomocą kolorów, mimiki twarzy bohaterów, a nade wszystko interakcji zachodzących między nimi na rysunkach. Tusz, twórca pierwszego planu i kolorowa akwarela robiąca nastrój tła, sprawiają, że trudna historia o samotności wiedzie nas pełnych optymizmu do szczęśliwego finału.











2/06/2019

Piraci Oceanu Lodowego



Piraci Oceanu Lodowego, Frida Nilsson, il. Alexander Jansson, tł. Marta Wallin, Zakamarki 2018.

Nie przez przypadek w grafice powyżej umieściłam jeden z mocniejszych cytatów z "Piratów Oceanu Lodowego". Kiedy patrzę na tę książkę z perspektywy czasu, to właśnie sugestywna opresyjność świata przedstawionego wysuwa się na pierwszy plan. Tu nie ma miejsca na niedopowiedzenia. Okrucieństwo, przemoc i bezwzględność nie mają godnego rywala.

"Piraci Oceanu Lodowego" nawiązują do najlepszej lindgrenowskiej tradycji awanturniczych powieści, w których determinacją i sprytem można pokonać wszelkie przeciwności, miłość zawsze zwycięża, a przyjaźń okazuje się najskuteczniejszym lekarstwem na wszystkie smutki i trudności - o ile akurat się przytrafi. Jeśli patrzeć na "Piratów" z tej perspektywy, tacy właśnie są. Siri, klasyczna dziewczęca bohaterka, samotnie wyrusza na poszukiwanie porwanej przez piratów siostry, udowadniając po raz kolejny, że literatura nie zna słowa "niemożliwe", a siostrzana miłość to bardzo chwytliwy, ale też piękny motyw literacki.

Antypedagogiczna nuta, dobrze znana i oswojona, w innych książkach serwowana z umiarem, tu bierze górę nad wszystkim, co dotąd sądziliśmy na temat ludzkiej życzliwości i bezinteresowności. Samotność bohaterki, nie licząc kilku wyjątkowych sytuacji, jest niemal absolutna. I to nie tylko dorośli okazują się być źródłem zła i przemocy, również dzieci, złamane przez okoliczności, stają się przeciwnikami w walce o byt. Straszni piraci, okrutni handlarze wilcząt, zobojętnieni marynarze, otępiali strażnicy spowijają świat przedstawiony grubą warstwą krzywdy.

Autorka nie szczędzi czytelnikom szczegółów, przez co książka wciąga, powoduje odrętwienie, mrozi i pozwala na chwilę uwierzyć, że tak straszny świat naprawdę jest możliwy. Mam wrażenie, że cała podróż Siri z rodzinnej wyspy do kopalni, w której przetrzymywana jest Miki, wszystkie straszne przygody, które stają się jej udziałem, nie budują historii, a jedynie podnoszą poziom dramaturgii. Zastanawiam się, czy określenie thriller nie byłoby godnym uzasadnieniem całej nierealności jaką niesie fabuła i nieprzekonującej przemiany bohaterów w kulminacyjnym momencie książki.

Sadzonka (6,5) polubiła główną bohaterkę i wciągnęła się w historię. Jednak nie potrafiła poradzić sobie ze szczerością narracji i dlatego drugą połowę "Piratów" doczytałam w pojedynkę. Dolna granica wieku wskazana przez Zakamarki jako 8+ zdecydowanie ma w tym przypadku uzasadnienie, chyba że przy głośnej lekturze planujemy tu i ówdzie uszczuplić zapędy wyobraźni autorki. Jakby nie patrzeć, nie jest to książka dla wrażliwców i bez względu na wiek potrafi ostro zszargać nerwy.




2/04/2019

Books, Bücher, Libros, Livres // styczeń 2019



Le grizzli virus (Wirus grizzli)
Emilie Chazerand , il. Amandine Piu
Editions de l'élan vert, 28 s.
wiek odbiorcy: 3+


Kiedy Léonie Risette kicha, wszyscy uciekają! Dlaczego? Bo za każdym kichnięciem wydobywa się GRIZZLI! A ... Aaaa ... Kryć się!

















Silence! (Cisza!)
Celine Claire, il.  Magali Le huche
Saltimbanque Editions, 56 s.
wiek odbiorcy: 6+



Pan Martin lubi spokój. Sąsiedzi o tym wiedzą, ale łatwo o tym zapominają. Zirytowany hałasem pan Martin decyduje się zastosować wyjątkowe środki...


















The Dog Who Saved the World (Pies, który uratował świat)
Ross Welford
HarperCollins Publishers, 416 s.
wiek odbiorcy: 8+


Kiedy jedenastoletnia Georgie zaprzyjaźnia się z ekscentrycznym emerytowanym naukowcem, nieoczekiwanie staje się obiektem nowego ekscytującego  eksperymentu: wirtualnej wersji przyszłości 3D.

W tym samym czasie, życiu psów w całym kraju zaczyna zagrażać śmiertelna choroba. Zapada na nią ukochany pies
Georgie - Pan Mash. To jednak dopiero początek jej kłopotów.

Wkrótce Georgie i Pan Mash muszą zdecydować się na podjęcie desperackiej misji: uratują każdego psa na Ziemi, a może nawet całą ludzkość... bez opuszczania pokoju.

Niezwykła podróż o najwyższą stawkę i z wyjątkowym pomysłem w tle. Wyprawa w czasie - ale nie taka, jaką znasz.




Det fattas något här (Czegoś tu brakuje)
Klara Persson
Rabén & Sjögren, 32 s.
wiek odbiorcy: 3+



Brakuje książki o miłości i kandydatach. Skąd wiesz, gdzie i do kogo pasujesz? Historia toczy się wokół dwóch liter V i I, które czują, że czegoś im brakuje? Kiedy poszukiwania niespodziewanie doprowadzają je do siebie, nagle wszystko zaczyna się układać!

Klara Persson - faworytka krytyków, od swojego debiutu cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem i uważana jest za najciekawszą autorkę nowych książek obrazkowych. Jej prace słyną z idealnego połączenia tekstu, obrazu i formy. Za każdym z tych elementów najczęściej stoi sama autorka.






When Sadness Comes to Call (Gdy doskwiera smutek)
Eva Eland
Andersen Press, 32 s.
wiek odbiorcy: 4+



 Kiedy pojawia się smutek, spróbuj się nie bać: nazwij go, posłuchaj co ma do powiedzenia. Spędźcie trochę czasu razem. Może jedyne czego pragnie, to dowiedzieć się, że jest mile widziany. Piękna, debiutancka książka autorska Evy Eland podejmuje celną i podnoszącą na duchu analizę trudnych emocji.













Mary Wears What She Wants  (Mary nosi  to co chce)
Keith Negley
Balzer + Bray, 48 s.
wiek odbiorcy: 4+


 Dawno temu (ale nie tak bardzo dawno) dziewczynki mogły nosić tylko sukienki. Spodnie nosili tylko chłopcy.
Aż pewnego dnia, dziewczynka o imieniu Mary wpadła na pomysł: będę nosić to, na co mam chęć! Chciała nosić spodnie.

Uroczy picturebook, inspirowany prawdziwą historią Mary Edwards Walker, XIX-wiecznej lekarki, wielokrotnie aresztowanej za noszenie spodni.









* Zamieszczone opisy książek oraz zdjęcia pochodzą z materiałów wydawców. Tłumaczenie: Mała czcionka.

2/02/2019

Wyniki plebiscytu Lokomotywa 2018


Dobiegła końca pierwsza edycja plebiscytu blogerów - książka dla niedorosłych Lokomotywa 2018. Nominowaliśmy po 10 książek w 6 kategoriach (http://www.malaczcionka.pl/2019/01/plebiscyt-ksiazkowy-lokomotywa-2018.html). W wyniku głosowania czytelnicy wyłonili laureatów tegorocznego plebiscytu. Oddaliście ponad pół tysiąca głosów! To prawdziwy sukces naszej akcji i dowód na to, że dobra książka dla niedorosłych cieszy się dużym zainteresowaniem.

Zwycięzcom gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów, a wszystkim, którzy wzięli udział w głosowaniu serdecznie dziękujemy i zapraszamy za rok!

FABUŁA - Justyna Bednarek - "Babcocha" (Poradnia K)
FAKT - Wojciech Grajkowski & Piotr Socha - "Drzewa" (Dwie Siostry)
OBRAZ - Emilia Dziubak - "Horror" (Gereon)
KOMIKS - Tomasz Samojlik - "Zguba Zębiełków" (Kultura Gniewu)
PRZEKŁAD - Joanna Wajs - "Zwierzoobjaśniarka" (Nasza Księgarnia)
OD A DO Z - Wojciech Grajkowski & Piotr Socha oraz zespół redakcyjny w składzie: Jakub Dolatowski (konsultacja merytoryczna), Magdalena Cicha-Kłak (redakcja), Karolina Iwaszkiewicz (korekta), Piotr Bałdyga (skład i przygotowanie do druku), Perfekt (druk) - "Drzewa" (Dwie Siostry)

1/25/2019

Pewnego lata



Pewnego lata, Jillian Tamaki & Mariko Tamaki, Kultura Gniewu 2018.

Od momentu kiedy pierwszy raz zobaczyłam w Internecie plansze oryginalnego wydania "Pewnego lata" w charakterystycznym kolorze indygo, nie mogę opędzić się od tego skojarzenia. Mimo przeczytania kilkuset czarnych stron polskiego przekładu, ciągle tkwi we mnie skłonność do postrzegania fabuły przez niebieski filtr.

Ciepłe, beztroskie lato, mała, letniskowa nadmorska miejscowość i dwie przyjaciółki ostrożnie wkraczające w wiek dojrzewania. Scenariusz nie bierze czytelnika szturmem, oferując frapującą akcję, raczej snuje się leniwie jak letnie popołudnie, które nic nie ma do zaoferowania. "Pewnego lata" gra na emocjach i niedopowiedzeniach, wciąga we współprzeżywanie wraz z bohaterkami. Pozornie nic się tu nie dzieje.

Mariko Tamaki, twórczyni scenariusza i jej kuzynka Jillian Tamaki, autorka rysunków, opowiadają historię rozgrywającą się na dwóch pozornie dalekich planach. Ta odległość i wzajemne oddziaływanie jakie między nimi zachodzi stanowi clou powieści i decyduje o jego atrakcyjności nie gorzej niż nacechowany dramatyzmem komiks akcji.

Pierwszy plan to dwie jedenasto- może dwunastolatki, z pewnością kilka lat młodsze od docelowego odbiorcy komiksu, przeżywające kolejne wspólne wakacje, o dziwo już nie tak beztroskie jak to było do tej pory. Z boku czai się kryzys małżeński rodziców jednej z nich, który kładzie się cieniem na panującej atmosferze. Drugi plan ma swój własny rytm, niedostępny, okryty pewnym niedopowiedzeniem i perspektywą obserwujących go z boku dziewczyn. Dosadny, nieco wulgarny i obsceniczny świat lokalnej młodzieży intryguje bohaterki i skłania do pierwszych refleksji na temat ich własnej seksualności.

Ta niezawoalowana bezpośredniość przekazu sprawiła, że komiks Tamaki wzbudził głośne kontrowersje i mimo sporego sukcesu oraz znalezienia się na honorowej liście Caldecott Medal (nagroda przyznawana przez Amerykańskie stowarzyszenie bibliotekarzy ALA najlepszym książkom obrazkowym dla dzieci) został usunięty z kilku amerykańskich wypożyczalni. W Polsce, uprzedzając fakty i pewnie asekuracyjnie, od razu ominął półkę z literaturą młodzieżową. Zwłaszcza że nieco w tle, poza głównym nurtem fabuły, pojawia się dodatkowo dygresja na temat tożsamości seksualnej bohaterek, która mimo że nie nazwana po imieniu, wybija się w różnicach dotyczących postrzegania siebie i budowania relacji.

"Pewnego lata" świetnie pokonuje przeszkody z jakimi musi się zmierzyć picturebook łączący realizm z refleksyjnością. Książka trzyma tempo i nie traci uwagi czytelnika. Dymki nie są przegadane i równoważą przekaz rysunków, których atmosfera, nawet z czarnym drukiem polskiego wydania, świetnie oddaje klimat upalnego, cudownego lata.









1/15/2019

Wilk, kaczka i mysz



The Wolf, the Duck & the Mouse, Mac Barnett & Jon Klassen, Walker Books 2017.

Zaczynamy od początku, a czujemy się, jakbyśmy właśnie kończyli. W pierwszej scenie książki wilk połyka mysz. Sprawa wygląda na definitywnie zamkniętą? Nie dla Barnetta i Klassena. Duet znany w Polsce z nieszablonowej historii o Samie i Davie kopiących dół, jak zwykle potrafi zajść czytelników od drugiej strony.

Kiedy mysz ląduje w brzuchu wilka i spotyka wygodnie urządzoną w środku kaczkę, póki co mamy jeszcze dość klasyczne wyobrażenie o tym, kto tu jest oprawcą a kto ofiarą. Jednak w momencie gdy kaczka sprytnie wymusza na wilku połknięcie sera, butelki wina i woskowych świec na wieczorne przyjęcie, czujemy przez skórę, że coś tu się święci. Graficznie "Wilk, kaczka i mysz" od pierwszej strony okładki budzi skojarzenie z nostalgicznymi książkami vintage, w których rytmiczną historię kończył prosty i przewidywalny morał.

Język opowieści, faktycznie zbliżony do tradycyjnej bajki, z pojawiającym się co jakiś czas okrzykiem "O, biada!", usypia czujność czytelnika. Tymczasem kaczka i mysz zabarykadowane w brzuchu wilka, zaczynają wyzwalać się ze stereotypu bezwolnych ofiar i postanawiają nieść swój los na własnych barkach. W zaskakujący sposób, fatalna sytuacja obraca się w pozytyw. Skoro zostało się połkniętym, nic gorszego nie może się już stać. Jednak po pewnym czasie czytelnik zauważa, że bycie sprzymierzeńcem  lokatorów wilczego brzucha przestaje być moralnie słuszne. Pasożytniczy tryb życia myszy i kaczki zaczyna dawać się we znaki skołowanemu wilkowi. Czy i jemu nie należy się odrobina współczucia?

Klassen i Barnett dają popis małej lekcji relatywizmu, jednak wcale nie mamy im tego za złe. Na koniec bowiem wilk wykorzystuje okazję do zrehabilitowania się w oczach czytelników, a kaczka i mysz, potwierdzają, że bycie ofiarą samo w sobie nie przesądza o moralnych atrybutach. I choć prawdopodobnie przewrotność tej historii dostrzeże trochę bardziej doświadczony czytelnik, kilkulatek da radę odczytać jej podstawowy sens i świetnie się przy tym bawić.