5/14/2018

Co ciekawego w komiksach?


Przed Warszawskimi Targami Książki nerwowo rozglądamy się w nowościach. Odkąd dość sprawnie idzie mi głośne czytanie komiksów, przestałam mieć opory, żeby kupować je nie tylko domowym szkolniakom, ale również Sadzonce, która mimo że czytać potrafi, nie kwapi się zanadto, żeby robić to samodzielnie. Wygląda na to, że rodziców czytających komiksy na głos jest już całkiem sporo, czego dowodem kolejna, piąta już chyba, część serii Adama Święckiego dla najnajów ("Pani Reporterka Mysz"). Rymowane dialogi znakomicie oswajają z konwencją rodziców i maluchy. W praktyce komiks to propozycja dla tych bardziej stacjonarnych czytelników, którzy podczas słuchania potrafią skoncentrować się na książce,choć z mojego doświadczenia wynika, że dobry komiks do głośnego czytania daje się zrozumieć bez stałego śledzenia stron. Świetnym przykładem jest wydany przez zakamarki dwuczęściowy komiks Astrid Lindgren i Ingrid Vang Nyman o przygodach Pippi.

Bardzo jestem ciekawa reprintu Mieczysława Piotrowskiego pt. "Szare uszko". Ci którzy legendarny komiks autora mieli w ręku twierdzą, że jest niebanalny, absurdalny i nielogiczny. Kreska przypomina nieco rysunki małego dziecka. Styl Piotrowskiego często ocierał się o dziecięcość, ale w "Szarym uszku" wyjątkowo wyróżnia się prostotą.

Kultura Gniewu raczy nas niecierpliwie oczekiwanymi kontynuacjami: kolejna część sagi o Ryjówce i francuski "Hotel dziwny" to niekwestionowane hity dla starszych przedszkolaków i szkolniaków. Tymczasem "Kinderland" Mawila warto podsunąć nastolatkom. Wielbiciele komiksu od dawna czekali na ten niemiecki komiks o ostatnich dniach przed upadkiem Muru Berlińskiego. Podobno świeża, nienacechowana politycznie i w dobry sposób nostalgiczna, ale nie ostalgiczna, opowieść autora, niepozbawiona autobiograficznych elementówm wciąga i nie pozostawia obojętnym. 





Zguba zębiełków, Tomasz Samojlik, Kultura Gniewu.
Szare uszko, Mieczysław Piotrowski, Wydawnictwo Wolno.
Hotel dziwny. Śpiew Skrzekowyjca, Florian i Katherine Ferrier, tł. Aleksandra Jaszak, Kultura Gniewu.
Pani Reporterka Mysz, Adam  Święcki, Wydawnictwo Tadam.
Kinderland, Mawil, tł. Grzegorz Janusz, Kultura Gniewu.

5/09/2018

Books, Bücher, Libros, Livres // kwiecień 2018



 W kwietniowym zestawieni zaroiło się od komiksów i to zarówno dla starszych, jak i zupełnie początkujących czytelników. Jest też picturebook zupełnie bez słów. Gorąca aura sprzyja zaś afrykańskim klimatom. Dajcie się więc zaprosić do nigeryjskiej wioski. Trudno się oprzeć klimatowi ilustracji Mehrdokht Amini. 
Miłego czytania i oglądania!


The Fish and the Cat (Ryba i kot)
Marianne Dubuc
Princeton Architectural Press
wiek: 4+



Znana polskim czytelnikom kanadyjska autorka "Lwa i ptaka" oraz "Dzień dobry, poczta!", Marianne Dubuc, przedstawia swoją najnowszą książkę "Ryba i kot". Zabawna historia pościgu kota za akwariową rybką rozpoczyna się w domu, prowadzi przez najbliższe sąsiedztwo, by swój spektakularny finał osiągnąć na niebie, pośród gwiazd i księżyca. Picturebook bez słów, pełen akcji i humoru, zachęci dzieci do tworzenia własnych historii i przygód.















If You Had a Jetpack (Gdybyś miał plecak rakietowy)
Lisl Detlefsen, il. Linzie Hunter
Knopf Books for Young Readers, 40 s.
wiek: 4+


 Zabawnie jest mieć plecak rakietowy, o ile oczywiście wiesz jak go używać.
Możesz:
- nauczyć brata jak zbudować własny
- zademonstrować jak działa na szkolnych pokazach umiejętności
- zaproponować podwózkę dyrektorowi
- polecieć do babci na południu
- odwiedzić astronautów na stacji kosmicznej i pomóc im ponaprawiać różne rzeczy
Dołącz do małego królika i jego brata, żeby wspólnie z nimi właściwie wykorzystać ich nowe rakietowe plecaki.









Be Prepared (Bądź gotowy)
Vera Brosgol
First Second, 256 s.
wiek: 10+





Vera marzy, żeby być taka jak inni, ale to nie łatwe dla rosyjskiej dziewczyny z przedmieści. Jej przyjaciele mieszkają w luksusowych domach, a ich rodziców stać na to, żeby wysłać ich na najlepsze letnie obozy. Matka Very nie może sobie na to pozwolić. Jest jednak jeden obóz, na który ją stać - rosyjski letni obóz. To opcja daleka od tej, o której marzy Vera. Nic nie może przygotować jej na sceny z udziałem "fajnych dziewczyn", niekończące się lekcje rosyjskiej historii i latrynę jak z koszmarnego snu!
Zabawna powieść graficzna o odnajdywaniu się we własnej kulturze, walce o przynależność i wartości prawdziwej przyjaźni.









A Trip to the Bottom of the World with Mouse: TOON Level 1 (Podróż z Myszą na samo dno świata)
Frank Viva
TOON Books, 36 s.
wiek: 5+



Wznowienie komiksu do nauki czytania autorstwa Franka Vivy.
Wyrusz w podróż do Antarktyki z małym odkrywcą i jego ulubionym przyjacielem, Myszą. Zaprzyjaźnijcie się z wielorybami oraz pingwinami  i spędźcie miło czas.




Le Mur (Mur)
Giancarlo Macri, Carolina Zanotti, il. Mauro Sacco, il. Elisa Vallarino
Nuinui, 40 s.
wiek: 6+



Mury i płoty od dawien dawna miały za zadanie oddzielać i wykluczać grupy etniczne, narody, kultury i wyznania. Historia cywilizacji uczy nas jednak, że postęp może wynikać wyłącznie ze spotkania społeczności, wymiany myśli, wiedzy i sposobów życia. "Mur" opowiada historię króla, który opuścił swój tron i z zaskoczeniem stwierdził, że jego kraj zamieszkały dotąd wyłącznie przez niebieskich, zasiedlają obecnie również inne kolory. Postanawia wrócić do dawnych czasów i oddzielić swój lud od obcych za pomocą muru.     Szybko jednak uświadamia sobie, że każde jego pragnienie może zostać zaspokojone jedynie za pomocą kolorów, które przepędził.

"Prawdziwa" ściana pop-up sprawia, że ​​ta książka jest naprawdę wyjątkowa.








Chicken in the Kitchen (Kurczak w kuchni)
 Nnedi Okorafor, il. Mehrdokht Amini
Lantana Publishing, 32 s.
wiek: 4+



 Co robisz, gdy budząc się pewnego ranka zobaczył ogromny cień kurczaka wchodzącego do twojej sypialni? Idziesz i sprawdzasz. Kiedy pewnej ciepłej nocy w Nigerii, Anyaugo rusza w pogoń za kurczakiem i dostaje się do kuchni, wpada w pasmo przygód, podczas których nic nie jest tym, czym się wydaje. Czy złośliwy kurczak to wróg czy przyjaciel? A co najważniejsze, czy Anyaugo uratuje jedzenie na jutrzejsze Święto Jamów?








5/03/2018

Robin Graficiarz


Robin Graficiarz, Muriel Zürcher, tł. Monika Szewc-Osiecka, Polarny Lis 2018.


  Zaskakująco subtelnie napisana historia na naprawdę mocne tematy. Zderzenie świata paryskich kloszardów, klasycznego sierocińca, dzielnicowego komisariatu oraz ekscentrycznych wyższych sfer tworzy mieszankę, która uderza do głowy, ale robi to z typową francuską powściągliwością.

Siłą "Robina Graficiarza" jest z pewnością zaskakujący pomysł na fabułę. Dwie sieroty, 17-letni bezdomny artysta i 5-letnia uciekinierka z domu dziecka,  w imię szczęścia i realizacji marzeń  stawiają na nogi całą paryską policję. Sam, uwikłany emocjonalnie w pierwszą miłość z dzieciństwa i związane z nią tragiczne wydarzenia oraz Lilibelle uporczywie poszukująca rodzinnego ciepła i akceptacji okazują się parą wrażliwców, których życie zaopatrzyło w gruby pancerz wytrzymałości i charyzmy. Ich spotkanie ma w sobie spory posmak nierealności, jak spełnienie bardzo ekscentrycznego snu.

Autorka dość opieszale wciąga czytelnika w emocjonalne rozterki głównych bohaterów, choć wydawałoby się, że jest ich niemało, trzecioosobowa narracja nie karmi nas nimi nazbyt obficie. Atmosferę budują smaczki, które napotykamy po drodze. Zwłaszcza zakrojony na szeroką skalę projekt miejskich graffiti, tworzonych przez nieuchwytnego twórcę-ryzykanta, stanowi kwintesencję i zarazem metaforę wielu emocji i uczuć bliskich bohaterom: pogoni za szczęściem, igrania z losem, samotnego zmagania się z przeciwnościami. Jednak siła wyrazu wszystkich przywołanych w książce zdarzeń i okoliczności jest na tyle nieprawdopodobna, że z czasem powieść zaczyna przekształcać się we współczesną baśń, a napięcie w finale zamiast rosnąć opada, jak powietrze szybko ulatujące ze zbyt mocno nadmuchanego balonu.

"Robin Graficiarz" dobrze się czyta i wyraźnie wychodzi poza nawias typowych książek dla młodzieży. Ma wprawdzie tę wadę, że identyfikacja czytelnika z jego bohaterami przebiega na tym samym poziomie, co widzów sensacyjnego serialu, kto jednak powiedział, że współczesny czytelnik nie potrzebuje poczuć się przez chwilę jak gangster walczący w słusznej sprawie. Zürcher ma przy tym odwagę, by nastolatkom sięgającym po jej książkę pokazać diametralnie inne, od znanych przez nich prawdopodobnie z osobistego doświadczenia, realia życia w dużym mieście zachodniej Europy. 

Książka kapitalnie uchwyca również siostrzano-braterską relację dwójki bohaterów. Właśnie ten wątek wycisnął ze mnie łzy w finalnych scenach powieści.







4/24/2018

Awantura o kapcie



Awantura o kapcie, Jan Wilkowski, il. Janusz Stanny, Warstwy 2018.

Oto książka, za której zakupem od początku lobbowała Sadzonka.  Skusiła ją okładka z ekranu mojego laptopa. Potem jeszcze kilka razy wypatrzyła "Awanturę" w innych miejscach, wreszcie kupiliśmy.

Z "Awanturą o kapcie" rzecz jest zresztą ciekawa. Książka jak widać wabi znaną i lubianą kreską Janusza Stannego, tymczasem o Janie Wilkowskim pewnie mało kto słyszał. Premiera pierwszego wydania miała miejsce w 1968, czyli w tym samym roku, w którym z ekranów polskiej telewizji zszedł reżyserowany przez autora  serial teatralny o Uli z 1 b. Jan Wilkowski zagrał w nim rolę dziadka, a towarzyszyła mu lalkowa dziewczynka Ula. Istnieją powody, żeby przypuszczać, że popularność telewizyjnej bajki wpłynęła na powołanie do życia książkowej pierwszoklasistki.

Jan Wilkowski był już wtedy niezwykle cenioną i rozpoznawalną postacią w świecie teatru. Od 1951 roku sprawował funkcję dyrektora artystycznego Teatru Lalka w Warszawie. Scenarzysta, reżyser, aktor, uznawany za talent sam w sobie, niezwykle wszechstronnie ogarniający całą przestrzeń spektaklu i potrafiący samodzielnie ją zagospodarować. Przez lata ściśle współpracował  ze scenografem Adamem Kilianem. To dzięki ich odważnej i bezkompromisowej walce o wysokie standardy artystyczne i merytoryczne przedstawień, scena podupadającego Teatru Lalka (do lat  50. funkcjonującego pod nazwą Teatr Niebieskie Migdały), nie uległa likwidacji.

Książka ma kształt uproszczonego scenariusza teatralnego złożonego z dialogów i didaskaliów. Żeby dobrze go przeczytać na głos, trzeba wejść w jego rytm, oswoić się z dynamiką, nauczyć się różnicować głosy. Już przy drugim czytaniu tekst odwdzięcza się swoim nieco starodawnym urokiem i zabawną, nienachalną fabułą. Z ciekawości poszukałam w Internecie archiwalnych nagrań "Uli z 1b". Niestety trudno dociec, czy tekst książki znalazł się w którejś z trzech serii o perypetiach Uli. Ciekawie jednak spojrzeć na samego Wilkowskiego, a zwłaszcza na to, jak bardzo uważny i autentyczny jest w traktowaniu swej lalkowej partnerki. Ten autentyzm pobrzmiewa również w pełnych życia książkowych dialogach.

Od strony wizualnej jak zwykle perfekcyjnie. Przychodzi mi do głowy, że odręczne pismo Stannego umieszczone w didaskaliach jest równie wyrazistą wizytówką jak współczesne autografy Olivera Jeffersa. Uwielbiam to, jak przełamuje strukturę tekstu na stronie.Tusz i pastele plus świetna, nieoczywista kompozycja, dają efekt świeżości nawet po tak wielu latach.

Sadzonka nie rozczarowała się zawartością książki i bez pudła przywołała "Wędrówki pędzla i ołówka". Choć problem worka z kapciami jest dla nas nieco abstrakcyjny, kwestia szukania zagubionych gdzieś kapci już wcale nie.





4/11/2018

Ja, Jonasz i cała reszta


Ja, Jonasz i cała reszta, Anti Saar, il. Alvar Jaakson, tł. Anna Michalczuk, Wydawnictwo Widnokrąg 2018.


Nie pamiętam kiedy ostatnio spotkałam się z tak żywymi i spontanicznymi wybuchami śmiechu podczas czytania książki Sadzonce. Śmiechu, który co lepsze udziela się również czytającemu dorosłemu. 

Anti Saar proponuje czytelnikom odwiedziny w estońskiej rodzinie, żeby dowiedzieć się "jak się u nas robi" przeróżne rzeczy. Lekka konwencja pamiętnika przedszkolaka, zgrabnie imituje monolog kilkulatka, ale w bardzo kontrolowany sposób pozostaje w granicach języka literackiego. Efekt przerósł oczekiwania, bo pewnie nie raz spotkaliście się już pewnie z nieudolnymi autorskimi próbami wejścia w buty małego dziecka, które kończyły się kompletnym fiaskiem. Na szczęście książka ma w zanadrzu coś więcej niż tylko udaną komedię pomyłek, która sprawia, że niektóre fragmenty bez żadnych dyskusji trzeba koniecznie przeczytać dwa razy, bo przecież przeczytanie raz będzie ogromną stratą dla tak udanego żartu.

"Ja, Jonasz i cała reszta" stała się pretekstem do opowiedzenia dzieciom o Estonii, ale bynajmniej nie o zabytkach i historii, ale o byciu estońskim dzieckiem. W praktyce mamy okazję posłuchać trochę o estońskiej rodzinie, co robi w wolnym czasie, jak dzieli się obowiązkami, jak żyje z sąsiadami, je, podróżuje, świętuje Adwent. To pewnie kwestia dość bliskiego sąsiedztwa i podobnych kolei powojennej historii, że w Tallinie dzieci żyją w sumie podobnie jak w Polsce. Autorzy poszerzają jednak nieco perspektywę umieszczając co jakiś czas kody QR odnoszące do zdjęć lub stron o Estonii. Mam często problem z takimi odnośnikami, bo nie lubię przerywać czytania. Sięganie po telefon, skanowanie kodu i oglądanie lub czytanie treści w telefonie często wyrywało nas z toku fabuły, dlatego nie zawsze korzystaliśmy z napotkanych kwadracików. Efekt pracy autorów to fabularyzowana książka non-fiction o bardzo nienarzucającej się formule. Pozwala uzupełniać informacje w swobodny sposób i naprawdę daje się lubić.

Na koniec słowo o warstwie graficznej, która też łamie konwencję, bowiem czarno-biało-pomarańczowe rysunki można sobie... pokolorować. Sadzonka chyba nie uwierzyła, bo najpierw pojawiła się na jej czole charakterystyczna zmarszczka zdziwienia, potem dwa razy spytała czy na pewno, a na koniec zostawiła obrazki w spokoju, bo przecież nie rysuje się po książkach.