9/20/2016

Stłuc świnkę


Stłuc świnkę
Etgar Keret
il. David Polonsky
WAB 2016











Niełatwo napisać, krótką historię, która nie popadając w banał, dotyka najdelikatniejszych strun wrażliwości, w dodatku na różnych poziomach. "Stłuc świnkę" oddaje hołd wszystkim tym, którzy choć raz w życiu niesłusznie zostali oskarżeni o małostkowość, będącą w istocie najdoskonalszym przejawem wielkoduszności. Książka Kereta jest rodzajem lekcji, której nie sposób po prostu zapamiętać, przyswoić i zastosować. Keret nie proponuje gotowego morału, nie wiedzie czytelnika od tezy do uzasadnienia, nie ocenia. "Stłuc świnkę" jest opowieścią o odpowiedzialności, od której się nie ucieka, miłości, która umie dać wolność i determinacji, która jest w stanie pokonać każdą przeszkodę.

Sugestywne ilustracje idealnie oddają charakter opowieści i stają się pomostem, dzięki któremu łatwo dotrzeć z nią do naprawdę małego czytelnika. Prowokacyjna, wzruszająca, dająca do myślenia.

- Czy jest jeszcze jedna taka książka? Może być na przykład druga część - podsumowała kilkukrotną lekturę czteroletnia Sadzonka.







9/10/2016

Maliny zza żelaznej kurtyny


Bzik & Makówka przedstawiają: Maliny zza żelaznej kurtyny
Rafał Witek
il. Magda Wosik
Nasza Księgarnia 2016















Zaskakująco upstrzone różnymi bardzo-ważnymi-naklejkami egzemplarze biblioteczne "Bzika i Makówki" nie pozwoliły mi na zrobienie sensownych zdjęć, więc zaszczyci nas swoją obecnością wyłącznie standardowa fotka wydawnicza. Oto czwarty, najświeższy tom serii publikowanej przez Naszą Księgarnię autorstwa Rafała Witka i Magdy Wosik. Mam za sobą lekturę dwóch części i śmiało mogę stwierdzić, że kolejność, nota bene wcale nie taka łatwa do rozszyfrowania, nie ma znaczenia.

W sumie trochę wstyd się przyznać nawet przed samą sobą, że dopiero teraz dotarłam do "Bzika & Makówki". Wstyd i szkoda, bo to książki, które się czytają, a mam wrażenie, że pozostały odrobinę niezauważone, jakby w cieniu "Hej, Jędrka" i "Zosi z ulicy Kociej", dwóch asów z tej samej stajni wydawniczej. W oczy rzuca się przede wszystkim naprawdę brawurowo przygotowana przez Magdę Wosik szata graficzna. (Jej talent mieli również okazję docenić czytelnicy "Czarownicy piętro niżej" i "Tuczarni motyli" Marcina Szczygielskiego). Wyjątkowo przypadło mi do gustu bardzo zgrabne i efektowne powiązanie ilustracji z typografią, poprzez wprowadzanie do rysunków cytatów z tekstu. Na przykład tak jak tu:

 Ilustracje Wosik stają się komentarzem, uwypuklają sensy, ale przede wszystkim świetnie urozmaicają czytanie. "Bzik & Makówka" ma trafić do początkującego, niezbyt wyrobionego czytelnika, ale takiego, który sylabizowanie dawno ma już za sobą. Cieszy mnie niezmiernie, że co raz większa liczba autorów umie wymyślić zgrabną fabułę i zapisać ją bez przegadania, a całość okrasić dobrze skomponowanymi, dowcipnymi dialogami i wartką akcją. "Bzik & Makówka" nie mają szalenie odkrywczej fabuły, ale nie pachnie ona na odległość nudą i sztampą. Para współczesnych dzieciaków z czwartej klasy podstawówki przeżywa swoje szkolne sukcesy i niepowodzenia oraz podróżuje w czasie i przestrzeni. Ich przyjaźń jest dowodem na to, że przeciwieństwa się przyciągają, a samodzielność, upór i współpraca potrafią zdziałać cuda.
"Maliny zza żelaznej  kurtyny" skonfrontowały bohaterów z pustymi półkami w sklepach, hipisami, dociekliwą esbecją w czarnym aucie i jeżdżeniem autobusem na gapę. Powrót do współczesności pokazał natomiast, że przeszłość jest również tutaj. Nie sposób ją za sobą zostawić.

Domyślałam się, że "Bzik & Makówka" spodobają się Tomkowi i miałam rację. Po raz kolejny sprawdził się model: inteligentny humor, wartka akcja i świetne rysunki. Dorzucam je do kategorii "łatwe czytanie" razem z innymi, podobnymi seriami. Jednocześnie widzę, że zbiorczy wpis na ten temat staje się powoli nieunikniony.

8/31/2016

Liczymy na spacerze



Przydały się zeszłoroczne żołędzie, guma mamba w roli ukrytego skarbu, własnoręcznie wygrzebane kamyki i niezawodny stoper w telefonie. Zabrakło tylko śniegowych kul do postawienia bałwana - najlepiej już, natychmiast. No chyba że można ograć brata w Złodzieja - bezcenne. I kto powiedział, że z matematyką trzeba czekać do zerówki? Sadzonka jest innego zdania.

Oto książka, która pozwoli Wam zapomnieć, że lato właśnie się kończy. Dobra zabawa nie zależy przecież od pogody.

http://ryms.pl/ksiazka_szczegoly/2782/index.html


8/16/2016

Treasure Hunters. Tajemnica mapy



"Treasure hunters. Tajemnica mapy" pochodzi z naszej rymsowej, wakacyjnej torby. Jak widzicie egzemplarz jest wyjątkowo zaczytany. I nie jest to zasługa wyłącznie Tomka, który przez książkę przeszedł jak burza...Więcej o naszych doświadczeniach z przygodową serią "mistrza sensacji" - Jamesa Pattersona przeczytacie na Portalu. Dodam już tylko, że rzadki to przykład polecajki i odradzajki w jednym. :D

8/07/2016

Tim i Miki w Krainie Psikusów


Timi i Miki w Krainie Psikusów
Dominik Szcześniak, Piotr Nowacki & Sebastian Skrobol
Ongrys 2016


Z ciekawością obserwuję jak komiks dla młodszych dzieci znienacka atakuje współczesny rynek książkowy. Wychowana na "Tytusach" i Baranowskim przyzwyczaiłam się, że komiksy, nawet te dziecięce, adresowane są do dobrze już czytających odbiorców. Małe kadry, niewielkie dymki z często słabo czytelnym krojem pisma, a do tego zawiła fabuła i mocno absurdalny humor. Dotychczas nie sposób było tak od razu przekroczyć magiczną granicę i stać się czytelnikiem komiksów, trzeba było trochę poczekać. Od bardzo niedawna komiksiarzem można zostać już w wieku lat czterech, przy niewielkiej pomocy chętnego rodzica lub... starszego rodzeństwa. Sama uczę się dopiero korzystania z dobrodziejstwa komiksów dla najmłodszych. O moich i Sadzonki komiksowych początkach pisałam dużo ubiegłego lata, między innymi zachęcając do wspólnego czytania komiksów bez słów (Co robi nasz Bobik). Sadzonka nie ma już żadnych oporów, żeby sięgać po taką lekturę, również za sprawą wszelkiej maści książek obrazkowych, które znakomicie ćwiczą zmysł obserwacji.



"Timi i Miki w Krainie Psikusów" jest komiksem dla trochę starszych niż Sadzonka. Plasuje się pewnie oczko wyżej niż pocieszny "Detektyw Miś Zbyś" czy komiksowa Pippi, a krok przed zadziorną "Hildą". Tomkowi jego lektura sprawiła dużą przyjemność, mnie wydała się miłym preludium do zdjęcia z półki Christy, Baranowskiego czy Papcia Chmiela. Mam zresztą wrażenie, że trio autorskie świadomie nawiązuje do klasyków. Świadczą o tym: przygodowy charakter, nieoczywisty ciąg zdarzeń, absurdalne poczucie humoru, a nade wszystko baśniowe miejsca akcji, które jako żywo przypominają krainy z komiksów o Kajku i Kokoszu czy Profesorze Nerwosolku. Oczko puszczone do czytelnika odnaleźć można nie tylko w samej konwencji komiksu. Celowych przywołań jest sporo. Niektóre pewnie trochę na wyrost stanowią ukłon w stronę rodziców. Urzekł mnie Lord Valdemar, Frodo Baggins przemykający bokiem kadru i smok spełniający trzy życzenia. Ośmiornica Weronika zna bajkę o Czerwonym Kapturku i nie waha się tego udowodnić. W Krainie Psikusów wszystko jest na opak. Superbohaterowie okazują się niedojdami, a czarne charaktery dobrotliwymi wujkami. Poziom absurdu sięga wyżyn.



Komiks ukazuje się po długiej przerwie. Pierwsze wydanie "Tima i Mikiego w Krainie Psikusów" towarzyszyło Festiwalowi Komiksowa Warszawa 2013 i było dystrybuowane za darmo. Do nowego wydania autorzy wprowadzili kilka zmian, m.in. znacznie powiększyli format. Z punktu widzenia moich dzieci to zmiana na gorsze. Niektóre kadry wypadły tak duże, żeby aby je wygodnie przeczytać i pozbyć się efektu pierwszego rzędu w kinie, należałoby najpierw przejść operację dwukrotnego wydłużenia ręki. Zrezygnowaliśmy z tego kosztownego zabiegu. Więcej zostanie na książki.