Pokazywanie postów oznaczonych etykietą religijna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą religijna. Pokaż wszystkie posty

7/14/2021

Maryjki. Opowieści o Matce Boskiej


 Maryjki. Opowieści o Matce Boskiej, Justyna Bednarek, il. Marianna Oklejak, Nasza Księgarnia 2021.

Słowo daję, że o legendach maryjnych nigdy nie słyszałam, choć z kulturą i teologią chrześcijańską, na różne sposoby, flirtuję już od wielu, wielu lat. W jednym z wywiadów Justyna Bednarek powiedziała, że chęć odświeżenia tych ludowych podań wzięła się w niej właśnie z potrzeby przywrócenia ich do kulturowego obiegu. I oto mamy je z powrotem, w dodatku w klimatycznym opracowaniu graficznym Marianny Oklejak, która z powodzeniem bawi się ludowymi motywami od premiery „Cudów wianków” w 2015 roku.

Pamiętam, że jako przedszkolak, pod czujnym okiem mamy, dokonywałam w swojej głowie intelektualnej rewolucji. Najpierw, że Maryja nie była z Polski (jak to?), nie mieszkała pod lasem, raczej w pobliżu pustyni, nie hodowała kur, prędzej owce, nie jadła przy stole, tylko na podłodze. To było dość trudne i smutne na swój sposób, zwłaszcza, że przy tej okazji dowiadywałam się, że św. Józef wcale nie był stary, a na dodatek nie był ojcem Jezusa (ratunku, o co tu chodzi!). Może dlatego maryjność jako forma religijności nie była mi nigdy bliska. Kto wie, może gdyby ktoś wtedy wręczył mi „Maryjki” Justyny Bednarek, czułabym się usprawiedliwiona w swoich fantazjach o swojskiej Matce Boskiej w kwiecistej chustce, czy o Jezusku wesoło igrającym po śniegu i sprawy potoczyłyby się zgoła inaczej.

Justyna Bednarek wróciła mi to, co współczesna, często może zbyt przeintelektualizowana religijność odebrała na bardzo wczesnym etapie. Dlatego też razem z dziewięciolatką wpadłyśmy w te historie jak w masło. Znane biblijne motywy ożyły w swojskim klimacie zza przysłowiowego płota. Anioł Gabriel przed zwiastowaniem prosi Maryję o pomoc dla ciężarnej kotki, uciekająca przed Herodem Matka Boska korzysta z pomocy odważnej leszczyny, łotr z Golgoty okazuje się być lokalnym, leśnym zbójem. Jak nie ulec czarowi Maryi, która podążając leśną ścieżką do domu Elżbiety zrywa po drodze czarne jagody. Jak nie docenić ludowej intuicji, która kazała prostym ludziom nie zbierać jagód do 2 lipca, żeby nie zabrakło ich dla Matki Boskiej Jagodnej. Autorka wplata w te historie pewien rodzaj wrażliwości, który sprzyja szacunkowi dla zwierząt (Maryja najbardziej lubi jamniki!), życiu w rytmie natury, otwartości na innych. Proste morały biorą się z wnętrza opowieści: motywacji bohaterów, naturalnych konsekwencji działalności przyrody, wreszcie intuicji samej Maryjki, która korzysta z natury z rozmachem, ale i szacunkiem. Justyna Bednarek pisze lekko, z klasą, bez jachowiczowskiego moralizowania.

W warstwie graficznej możemy do woli nasycić oczy kolorami, rodzimym folklorem, ale też poszukać elementów współczesnego świata, który nieśmiało wkradają się tu i tam. Marianna Oklejak czerpie garściami z ludowego folkloru religijnego. Swój talent w tym kierunku pokazała już w grudniowej premierze „O kolędach. Gawęda”. Tu robi to nawet nieco śmielej. Maryjka z torebką i na obcasach. Jezusek w dresach. Wszystko ze smakiem. Z szacunkiem. Jestem stale pod wrażeniem.

 





4/09/2018

Święta Faustyna


Święta Faustyna, Krzysztof Kopciński, il. Dorota Łoskot-Cichocka, Muchomor 2003

Wczoraj obchodziliśmy w Kościele Katolicki Niedzielę Miłosierdzia Bożego, czyli dzień w szczególny sposób poświęcony św. Faustynie i Jezusowi Miłosiernemu, uwiecznionemu na obrazie z charakterystycznym napisem "Jezu ufam Tobie". Stąd dzisiaj krótki wpis z książkową przypominajka z muchomorowej serii Święci. Od premiery "Świętej Faustyny" dzieli nas 15 lat. Pamiętam jak bardzo wyróżniała się na półce w księgarni, pośród ówczesnej oferty książkowej i tym bardziej cieszę się, że z perspektywy dzisiejszego rynku książki jest nadal świeża i przyciąga uwagę. Muchomor wydał trzy tytuły w tej serii. W sprzedaży jest jeszcze "Święty Mikołaj". Na "Świętego Franciszka" i "Świętą Faustynę" można polować na internetowych aukcjach. Trochę jednak żal, że po tylu latach literatura religijna dla dzieci nie zrobiła kroku dalej i książek tak pięknych edytorsko próżno szukać w księgarniach. Mam problem ze zdiagnozowaniem przyczyny. Przaśna estetyka wciąż miesza się z kiczem, jakby tradycja sztuki religijnej zupełnie nie miała znaczenia. Szukam przyczyny w narodowych kompleksach, zepchnięciu wiary do kościelnej kruchty lub małych wspólnot rozsianych po parafiach i ośrodkach duszpasterskich. Tymczasem w naszym wierzącym domu próżno szukać półki z literaturą religijną dla dzieci. Mamy takich książek zaledwie kilka. Siłą rzeczy dużo opowiadamy i nawet 5-letnia Sadzonka nieźle radzi sobie ze słuchaniem, rozumieniem i interpretowaniem Ewangelii. Czy jest szansa na zmianę? Na usta ciśnie mi się: Jezu ufam Tobie. ;)




1/11/2018

Idziemy za Tobą




 Wprawdzie od Bożego Narodzenia minęło już sporo czasu, mam wrażenie że skutki świątecznego obżarstwa i lenistwa odczuwam do tej pory. Jakoś ciężko się pozbierać z pracą i obowiązkami. Dajemy się nieść fali codzienności, usprawiedliwiając się spadkami ciśnienia i końcem semestru w szkole. W kościele dośpiewujemy jeszcze kolędy (wszak do 2 lutego można), w domu z namaszczeniem podlewamy co raz bardziej bladą choinkę (może poczeka na nas przez ferie) i udajemy, że wszystko jest po staremu. Tymczasem gorzka prawda, że karnawał w tym roku krótki i zaraz zacznie się Wielki Post, bardzo skutecznie próbuje się przebić różnymi kanałami, a najbardziej intensywnie za sprawą naszego małoczcionkowego patronatu książkowego.

Zatem wiedzcie wszem i wobec, że już na dniach premiera wielkopostnej książki-wędrówki do czytania, wycinania  i naklejania. Razem z Jezusem wyruszymy w długą podróż przez Pustynię do Jerozolimy. Podobnie jak w adwentowej książce Marka Kity i Doroty Łoskot-Cichockiej ("Wszyscy na Ciebie czekamy"), opowiadania na każdy dzień przybliżą miejsca, bohaterów i wydarzenia biblijne. I znowu pojawi się plakat, na którym będzie można naklejać wycięte symbole oraz rysować ślady stópek, posuwając się po wielkopostnej drodze. Wędrówka zakończy się wyjątkowo radosnym finałem w Niedzielę Zmartwychwstania, który potrwa nawet dłużej, bo aż osiem kolejnych dni do Niedzieli Miłosierdzia.

Mam słabość do książek artystki, bo od lat udowadnia, że literaturę religijną dla dzieci można robić naprawdę z klasą. A przecież ciągle bujamy się w tym temacie między  kolorowym kiczem a treściową infantylnością. Łoskot-Cichocka nie boi się wyzwań, co razem z Marcinem Brykczyńskim udowodnili, podejmując trudny temat encyklik papieskich ("W każdym z nas są drzwi do nieba"), czy opracowując wraz z Małgorzatą Dudek niezwykle pomocne, obrazkowe przewodniki po Mszy Świętej (ukazały się aż trzy! dla dzieci w różnym wieku). Nie wspominając już o popularnej serii o świętych, opublikowanej wiele lat temu przez Muchomora.

Wielki Post zaczynamy w tym roku 14 lutego. Idealny książkowy prezent na Walentynki. :)





plakat do książki


11/15/2017

Kalendarz adwentowy - Wszyscy na Ciebie czekamy


Wszyscy na Ciebie czekamy, Marek Kita, il. Dorota Łoskot-Cichocka, Wydawnictwo Sykomora 2017.


A może, w zalewie czekoladowych, żelkowych, trollowych, klockowych, starwarsowych i frozenowych (ratunku, jak to się odmienia?!)  kalendarzy adwentowych, szukacie czegoś zwykłego, o Tym co w Świętach najważniejsze?

Mam wrażenie, że w temacie kalendarzy adwentowych przeszliśmy już przez wszystkie etapy. Poczynając od totalnie najnajowego, naklejkowego kartonika z Mysią, Lucy Cousins w roli głównej, na własnoręcznie kaligrafowanych nutkach, składających się w kolędę, kończąc. Były oczywiście klasyczne skarpetki ze słodyczami, składanie po kawałku szopki Playmobila, odnajdywanie książki po fragmencie tekstu, a w niej wskazówki do  odszukania  skrytki ze słodką niespodzianką. Mieliśmy pudełko z herbatką na każdy dzień i kalendarz z Wallym - facetem w czapeczce w paski. Przyznam się, że po piętnastu latach aktywnego macierzyństwa, powoli odczuwam przesyt i zniechęcenie wynajdywaniem nowych adwentowych atrakcji.

Właściwie książka, którą chciałam dzisiaj pokazać nie jest nowa. Okładka mignęła mi kilkakrotnie w ostatnich latach, ale jakoś nikt dotychczas nie nazwał jej chwytliwym hasłem kalendarz adwentowy. A szkoda. W środku jest plakat, na który trzeba nakleić własnoręcznie wycięte z dołączonej książeczki, biblijne postacie i inne bożonarodzeniowe atrybuty. Każdy z nich jest również bohaterem krótkiego rozdziału. Teksty nie są proste. Wymagają już jako takiej biblijnej orientacji lub przynajmniej znajomości kontekstu. Autorzy posłużyli się dość ciekawym kluczem, dzięki czemu książka nie jest ani banalna, ani infantylna. Pojawiają się bohaterowie ze Starego Testamentu, wśród nich Abraham, Izaak, Dawid, a z Nowego, Zachariasz, Elżbieta, Anna. Historia każdego z nich w jakiś sposób zapowiada przyjście Zbawiciela. Żadna z ponad dwudziestu postaci nie znalazła się w tej książce przypadkowo.

Ilustracje Doroty Łoskot-Cichockiej są jak zwykle bardzo oszczędne. Autorka wykorzystuje ulubiony szary papier, dużo wycina, używa farb i kredek. To nie jest ten Adwent, który współcześnie nas otacza, jaskrawy, krzykliwy. Mam wrażenie, że takiej odmiany nam trzeba.















1/31/2015

Zenek i mrówki


Zenek i mrówki
Andrzej Grabowski
Wydawnictwo Media Rodzina 2011
















Zen, Zenek, mrówki i dziennik pradziadka spisany podczas ucieczki z zesłania. Po lekturze świetnej "Wojny na pięknym brzegu" sięgnęłam po kolejną książkę Grabowskiego już z konkretnym nastawieniem, ale mimo to nie spodziewałam się książki tak pojemnej. Ciągle waham się, czy wprowadzenie do jednej książki aż czterech równoległych wątków było dobrym pomysłem. Wprawdzie na koniec Grabowski spina wszystko w jedną w miarę logiczną całość, ale posiekana narracja towarzysząca całej lekturze i aż trzy kroje pisma budzą moją wątpliwość.

Książka  bez wątpienia stanowi przede wszystkim pretekst do opowiedzenia czym jest buddyzm zen, skąd się wziął, jak i po co można go praktykować. Bohaterem jest dziesięcioletni Zenek, który w wyniku zbiegu różnych okoliczności trafia razem ze swoim ojcem na ango, czyli buddyjski obóz medytacyjny. Buddyjskie zwyczaje poznajemy więc po pierwsze od podszewki, po drugie od podstaw, po trzecie z czysto polskiej a wręcz katolickiej perspektywy. Czytelnik, prawdopodobnie tak samo jak Zenek, spotyka się z praktyką buddyjską po raz pierwszy i nie zna ani nomenklatury, ani filozofii. Grabowski zdaje się to świetnie rozumieć, zamieszcza więc z tyłu mały słowniczek, a w przeplatających się rozdziałach historię Buddy. Prawdopodobnie dla zrównoważenia tematyki, pojawiają się tu też czysto entomologiczne opisy życia mrówek, które główny bohater obserwuje w przerwach pomiędzy religijnymi praktykami oraz lekko stylizowany pamiętnik pradziadka, dość zgrabnie zazębiający się z buddyjską przygodą chłopaka.

Jeśli chodzi o walor informacyjny "Zenek i mrówki" świetnie spełnia swoją rolę. Nie jestem jednak pewna  na ile fabuła jest w stanie wciągnąć przeciętnego dziesięciolatka i zatrzymać go przy książce na dłużej. Sam autor zaznacza, że nie trzeba czytać całości, niektóre fragmenty można "opuścić i wrócić do nich za kilka lat". Czy zatem "Zenek i mrówki" ma ambicje książki ponadczasowej? Czy sięgnie po nią nastolatek?

Problem czytelnika zdaje się mieć tu o wiele szerszy kontekst. Gdzie szukać odbiorcy dla książki z dużą liczbą trudnych tekstów historyczno-kulturowych, a jednocześnie z bohaterem wyraźnie obracającym się w sferze problemów typowych dla kilkuletniego chłopca? Czy wprowadzenie historii buddyzmu, która ma być prawdopodobnie swoistym vademecum, nie jest jednak zwyczajnym strzałem we własną stopę? Grabowski ma dobry styl i świetnie się czyta, ale odnoszę wrażenie, że tym razem przedobrzył, a przecież buddyzm ceni umiar.

1/05/2015

O Mszy Świętej. Rozjaśnić tajemnicę


O Mszy Świętej. Rozjaśnić tajemnicę
Małgorzata Dudek
il. Dorota Łoskot-Cichocka
Bernardinum 2014
Msza Święta ma w sobie coś niesamowitego, co sprawia, że mimo upływu czasu nie powszednieje, nie traci na znaczeniu, nie popada w banał. Z ciekawością obserwuję, jak kolejne dziecko odkrywa tę tajemnicę i z zaskoczeniem stwierdzam, że każde robi to na swój indywidualny sposób. Sadzonka przynosi w głowie fragmenty psalmów, które śpiewa na zmianę z gordonkowymi piosenkami, z chęcią klęka podczas Podniesienia, a na kazanie ciągnie Tomka przed ołtarz. Entuzjazm coniedzielnego odkrywania podziela zresztą cała trójka, każde na swój sposób."O Mszy Świętej" świetnie sprawdza się w roli papierowego asystenta, kieszonkowego przewodnika po wszystkich częściach Mszy (Tomek z zawodem odnotował tylko brak ogłoszeń). Genialnie zilustrowana przez Dorotę Łoskot-Cichocką i oszczędnie napisana przez Małgorzatę Dudek daje właśnie tyle oddechu, ile temat naprawdę potrzebuje.

Całą sobą wołam o nieprzegadane i nieprzesłodzone książki religijne dla najmłodszych, traktujące czytelnika z należną mu powagą, bez osaczania w świecie kościółka, Bozi i aniołków. Książka (a właściwie książeczka, bo format jest naprawdę niewielki) zwraca uwagę na poszczególne etapy Eucharystii, pomaga je rozróżnić, nazwać i zrozumieć. Nadaje się do przeglądania pod ławką nie gorzej niż kościelny śpiewnik, który moje dzieci z niewiadomych powodów regularnie maltretują z podziwu godnym zacięciem.

Wydanie "O Mszy Świętej", które trzymam w ręku to, jak wieść niesie, jedno z trzech planowanych w serii. Niebawem ma się również pojawić kartonowa edycja dla przeżuwaczy oraz bardziej złożona dla starszych. Po głowie zaczynają mi od razu chodzić inne pomysły na utrzymane w podobnym stylu książki. Jestem na wskroś montessoriańska w mówieniu dzieciom o świecie i dlatego niezwykle cieszą mnie książki religijne takie jak ta. To trochę tak jak z "Anatomią farmy", którą Tomek cierpliwie strona po stronie czyta przez całe świąteczne ferie. Studiowanie oparte na samej obserwacji, bez natrętnych komentarzy i zerkających z góry autorytetów.




5/13/2013

W każdym z nas są drzwi do nieba







W każdym z nas są drzwi do nieba
Marcin Brykczyński
il. Dorota Łoskot-Cichocka
Centrum Myśli Jana Pawła II 2011
www.centrumjp2.pl


Książkę, która leży przede mną darzę szczególnymi względami. Myślę, że zasługuje na wyjątkową uwagę, której chyba jak dotąd nie doczekała się ani ze strony ludzi Kościoła, ani środowiska literackiego, mimo że minęły niedawno dwa lat od daty jej wydania. Biorąc ją do ręki trzymamy tak naprawdę najważniejsze wątki nauczania Jana Pawła II, zaczerpnięte z 14 encyklik powstałych w trakcie 27 lat Jego pontyfikatu. A to wszystko na zaledwie 30 stronach książki. Lapidarna, łatwa do odczytania forma, a do tego wysublimowana szata graficzna to zasługa duetu Marcin Brykczyński - Dorota Łoskot-Cichocka, którego nie trzeba reklamować. Brykczyńskiego nie kojarzyłam dotąd z książką religijną, natomiast Łoskot-Cichocka to chyba obecnie ikona tej sekcji literatury dziecięcej. Cieszący się dużą popularnością, ilustrowany przez nią "Święty Franciszek" z serii wydawnictwa Muchomor o świętych, właśnie został wznowiony.

 Domyślam się, że nie wiele osób może poszczycić się przeczytaniem wszystkich encyklik JPII, a przecież z punktu widzenia Kościoła, to właśnie te dokumenty stanowią clou nauczania papieskiego, kierowanego do wszystkich wiernych. Zatem czy to książka tylko dla dzieci?  Zamysł autora, żeby treść książki trafiła zarówno do dzieci, jak i dorosłych wynika z samej kompozycji. Na każdy z 14 mini rozdziałów przypada kilkuwierszowa strofa kierowana do dzieci i wyjątek z danej encykliki, najlepiej obrazujący jej przesłanie. Szerokie ujęcie tematów, począwszy od zbawienia a skończywszy na Eucharystii to de facto nauczanie Jana Pawła II w pigułce. Wokół książki można snuć rozmowy nie tylko o Bogu i Kościele, ale też o uniwersalnych wartościach, pieniądzach, prawdzie, pomocy, przebaczeniu, prawie do życia i wielu innych.

"W każdym z nas są drzwi do nieba" to książka wymagająca. Nie można jej postawić w jednym szeregu z popularną literaturą religijną dla dzieci. Książka ta bierze na warsztat najważniejsze dokumenty doktrynalne Kościoła Katolickiego. Brykczyński robi to z podziwu godnym wyczuciem, jednak sama materia wymaga komentarza, rozmowy, czasem nawet dyskusji.

Podziwiam odwagę autorów w wyborze tematu, a jednocześnie żałuję, że książka nie doczekała się obcojęzycznych wydań. Myślę, że w pełni zasługuje na szeroki odbiór. Jednocześnie gdzieś z tyłu głowy cały czas dzwonią mi słowa Joanny Olech zamieszczone w recenzji na łamach "Nowych książek":

"Ten zgrany duet stworzył książkę mądrą i urodziwą, przygotowaną z szacunkiem dla wrażliwości i rozumu dziec­ka. W zauważalny sposób wyrasta ona ponad pstrokaciznę innych publikacji dewocyjnych".
Użycie określenia "dewocyjne" w stosunku do książki z zakresu nauczania papieskiego zgrzyta boleśnie, zwłaszcza spod pióra recenzentki Tygodnika Powszechnego.




5/03/2013

Minibiblia w obrazkach









 Minibiblia w obrazkach
Soledad Bravi
Wydawnictwo Dwie Siostry 2012
www.wydawnictwodwiesiostry.pl


Przeglądam "Minibiblię w obrazkach" po raz setny i ciągle nie mogę się nadziwić, że ten projekt powstał we Francji, narysowany ręką francuskiej ilustratorki. Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie mam nic przeciwko Francji i Francuzom, ale zastanawiam się dlaczego w katolickiej Polsce, w której wskaźniki religijności oscylują w granicach kilkudziesięciu procent, takie książki nie powstają.

Stworzenie "Minibiblii" to zadanie śmiałe i karkołomne. Jak na kilkudziesięciu obrazkowych stronach zmieścić całą historię biblijną, zarówno Stary jak i Nowy Testament i to bez komentarza? Praca Soledad Bravi pokazuje, że da się, ale przyznam szczerze, że nie chciałabym być w jej butach. Na opowiadania nowo testamentalne zarezerwowano
w książce tylko 32 strony! Zabrakło miejsca na Przemienienie Pańskie, Kazanie na Górze, 40-dniowy pobyt na pustyni, nawrócenie dobrego łotra, Zesłanie Ducha Świętego i wiele innych. Kolorowe ilustracje to tylko trzon opowieści, którą można snuć na kolanach mamy lub taty. Ale uwaga! Na młodych odkrywców czyhają niebezpieczeństwa, więc trzeba na książkę spojrzeć z dystansu. Trzeciego dnia Pan Bóg stworzył OWOCE, za to drzewo poznania dobra i zła Soledad Bravi przedstawiła jako JABŁOŃ. Jakiś problem natury botanicznej?

Autorka znana jest we Francji przede wszystkim ze swoich obrazkowych książek dla dzieci. Publikuje również we francuskim Elle. Jej ilustracje urzekły mnie swoją świeżością. Przeglądając jej stronę miałam wrażenie, że stworzyła je młoda dziewczyna, a nie matka dorosłych córek. Atmosferą przypomina mi naszą rodzimą, blogową Mary Selery. Mam nadzieję, że i ją czeka podobna kariera.

Nasz mały pędrak przekłada strony "Minibiblii" z dużym zaangażowaniem. Lubi przekładanie. Lubi też syczeć jak rajski wąż i udawać rybkę z piątego dnia stworzenia. Chyba pora dokupić "Księgę dźwięków". Będzie jak znalazł.




4/20/2013

Bombowa Biblia


Hebrajski harmider
Andy Robb
Znak 2003


 Córka jak sęp rzuca się na wszystko co ma w sobie słowo Biblia. Jej konik to Stary Testament. Ponieważ natura obdarzyła ją świetną pamięcią, bez problemu zapamiętuje wszelkie koligacje, nazwy własne, nawiązania do Nowego Testamentu i inne pomniejsze informacje, którymi z lubością mnie zagina.
Kiedy w bibliotece wypatrzyłam „Hebrajski harmider”, wiedziałam że to coś dla niej. Książka stanowi drugą z trzech części, jakie ukazały się w Polsce w serii pt. „Bombowa Biblia”. Choć seria po angielsku nosi tytuł „Boring Bible”, wcale nie jest nudna. Napisana z typowo angielskim humorem, jako żywo przypomina znane również u nas, chociaż trudne już do zdobycia w księgarniach, „Strrraszne historie”. „Hebrajski harmider” opisuje dzieje od opuszczenia Ur przez Abrahama do osiedlenia się Izraelitów w Egipcie. Ponieważ całość utrzymana jest w konwencji obrazkowo-quizowej, nawet młodsi nie znudzą się zawiłą historią narodu żydowskiego. Książka pełna
  jest ciekawostek, jak np. znaczenie hebrajskich słów albo sposób, w jaki należało wyglądać, aby zostać przyjętym na dworze faraona. Daje też wyobrażenie z jakimi problemami borykali się ludzie w tamtych czasach, np. ile wysiłku wymagało zbudowanie namiotu. Bardzo sobie cenię książki, które potrafią zarazić dzieci miłością do wiedzy, zaszczepić bakcyla lub choćby tylko dostarczyć paru ciekawostek, co także uważam za cenne. „Bombową Biblię” należy potraktować w taki właśnie sposób, bo choć podaje rzetelne informacje, to jednak tylko nadgryza temat, który wymaga dalszego rozwinięcia, rozmowy, doczytania. Można ją jednak podrzucić dziecku na pierwszy ogień przygody z Biblią, zamiast ulubionego komiksu.

3/10/2013

Czy Bóg istnieje?












Czy Bóg istnieje?
Wielkie problemy religii. Dzieci pytają - naukowcy odpowiadają
Albert Biesinger, Helga Kohler-Spiegel
il. Mascha Greune
Wydawnictwo Święty Wojciech 2010
www.swietywojciech.pl


Niesamowita sprawa z tymi dziecięcymi pytaniami o wiarę. Ciągle się na tym łapię, że mimo iż nie jedna teologiczna cegła przeszła przez moje ręce, córka potrafi zagiąć mnie na sprawach z pozoru banalnych. Zupełnie nieświadoma swojej przenikliwości uderza w zagadnienia tak fundamentalne, że nie powstydziłby się ich niejeden filozof. Idąc tropem takich pytań rozmawiałyśmy ostatnio o korzeniach wiary, o Bogu w innych religiach, o historycznych i religijnych źródłach chrześcijaństwa. I to ona, bardziej przenikliwie niż ja potrafiła szukać argumentów, obalać mity i dochodzić prawdy. "Dzieci są często najlepszymi teologami" - twierdzą autorzy "Czy Bóg istnieje?" i mają świętą (nomen omen) rację.

"Czy Bóg istnieje?" warto przeczytać przed rozpoczęciem przygody z Youcatem. Znajdziemy tu odpowiedzi na takie podstawowe pytania jak: Skąd wiem, że Bóg naprawdę istnieje? Czy Biblia mówi prawdę? Jak dobry Bóg może godzić się na cierpienie i smutek? Skoro jest tylko jeden Bóg, to dlaczego są różne religie? Szalenie brakuje mi takich książek w polskich księgarniach. Nie biblijnych, nie modlitewnych, ale właśnie teologicznych. Dzieci bardzo często karmione na lekcjach religii tylko katechetyczną papką nie mają szansy zadać poważnych pytań o Boga. Często myślą wręcz, że takich pytań nie należy zadawać, mimo że przecież dochodzenie rozumem do wiary jest najpewniejszą drogą do celu.

Książka powstała jako efekt współpracy 14. niemieckich teologów. Większość z nich to specjaliści w zakresie pedagogiki religii. Teologowie to jednak naukowcy i ten naukowy ogląd świata uderzył mnie od pierwszych stron książki, czyli od opisu początków świata. Rzadko się zdarza, żeby teoria wielkiego wybuchu tak ładnie została powiązana z boskim początkiem stworzenia świata. Nie trzeba już się gimnastykować, żeby wyjaśnić dzieciom, że opis stworzenia świata w Biblii nie jest opisem historycznym, że świat nie powstał w ciągu siedmiu dni, a Adam i Ewa nie byli jedynymi ludźmi, jacy pojawili się na świecie.

druga część serii

3/05/2013

YOUCAT















YOUCAT polski
Katechizm Kościoła Katolickiego dla Młodych
Edycja św. Pawła, 2011
www.youcat.org/pl


Pewnie niektórzy z was znają ten scenariusz z własnego podwórka. Dziecko zadaje pytanie z religii, a my pod ręką mamy tylko książeczkę do nabożeństwa sprzed ćwierć wieku albo zakurzoną Biblię - pamiątkę pierwszej komunii. I jak tu się zmierzyć z pytaniem, czy Żydzi byli winni śmierci Jezusa, albo czy można kontaktować się z aniołami. Youcat to nic innego jak katechizm kościoła katolickiego dla młodzieży. Strukturą tematów przypomina KKK dla dorosłych,  choć w nieco skróconym wydaniu. Z drugiej strony nieco bardziej koncentruje się na wyjaśnianiu zagadnień, w taki sposób by dotrzeć z przekazem do młodszego odbiorcy. W tekście znajdują się również odnośniki do dużego Katechizmu, jeśli temat ma tam szersze rozwinięcie. Korzystanie z Youcat jest bardzo łatwe i intuicyjne. Indeks haseł na końcu książki pomaga odszukać interesujące nas zagadnienie, a jeśli mamy więcej, czasu możemy pytanie po pytaniu zapoznawać się z treścią poszczególnych działów: o wierze, Chrystusie, Kościele i modlitwie. Na marginesach, oznaczone specjalnymi ikonkami umiejscowione zostały cytaty z Biblii, sentencje różnych autorów, ważne definicje i śmieszne komiksowe rysunki.





Kiedy zamawiałam Youcat w internetowej księgarni bezskutecznie szukałam wydania w twardej oprawie. Bałam się, że cienka okładka szybko zniszczy się w wiecznie zabałaganionym plecaku mojej córki. Z paczki wyjęłam poręczną książkę w bardzo ładnej, aksamitnej, matowej okleinie. Środek też okazał się ucztą dla oka. Główny tekst umieszczony jest na żółtym tle, a na marginesach, oprócz wspomnianych dodatków zawsze zaznaczony jest numer części i rozdziału. Smaczku całości dodaje ludzik w prawym dolnym rogu każdej strony, który podczas kartkowania stron, staje się bohaterem animowanego filmiku. Brakuje tylko tasiemki, ale coż, nie ma rzeczy idealnych.




3/01/2012

Moja pierwsza biblia











Moja pierwsza Biblia
Jedność 2009
www.jednosc.com.pl


Mimo, a może właśnie z powodu teologicznego wykształcenia, nie potrafię spokojnie wziąć do ręki większości publikacji dla dzieci zwanych szumnie biblią dla dzieci. Drażni mnie szata graficzna, styl, język, a czasem wszystko na raz. Biblia Jedności nie mieści się w tej kategorii, stąd widoczny powyżej egzemplarz biblioteczny trafia do nas bardzo często. Książka nie ma niestety autora, a przynajmniej nikt oficjalnie nie chce się do niej przyznać poza ilustratorami (Mandy Field, Maria Pearson) i wydawcą. Jest nim Usborne House, wspominany już przeze mnie przy okazji książek z serii "zajrzyj do środka". Tekst nie jest infantylny (a jednak się da!), ilustracje ogląda się z przyjemności, a wybór opowiadań jest całkiem bogaty. Książka testowana na dzieciach własnych i nie tylko  zdała egzamin. Nie dała się łatwo odłożyć na bok. Nakład jest niestety na wyczerpaniu. Muszę szybko postarać się o własny egzemplarz.

 
Jonasz
wieża babel
Arka Noego
ucieczka do Egiptu
Judasz i Jezus