Pokazywanie postów oznaczonych etykietą krótka piłka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą krótka piłka. Pokaż wszystkie posty

12/20/2016

Boże Narodzenie 2016


19 książek bez których zima nie byłaby zimą a Święta Świętami złożyło się na naszą książkową choinkę. Uwierzcie, że gdy rozłożyliśmy wszystkie na podłodze, drzewko było naprawdę imponujących rozmiarów. Może nawet większe od naszej żywej choinki, która jeszcze cierpliwie czeka na którymś z pobliskich iglastych straganów. I nie chodzi o to, że musicie mieć dokładnie te tytuły, żeby dopełnić świątecznego nastroju. Znajdźcie 19 własnych zimowo-świątecznych książek, a może 25 lub 40, ewentualnie tylko tę jedną i cieszcie się radosnym, adwentowym oczekiwaniem. Niech Święta przyniosą Wam radość, pokój oraz dużo czasu na czytanie.


Wanda Chotomska, "Dziesięć bałwanków"
Tove Jansson, "Zima Muminków"
Małgorzata Musierowicz, "Noelka"
Lucy Cousins, "Maisy's Snowy Christmas Eve"
Julia Donaldson, "Stick Man"
Zofia Stanecka, "Basia i Boże Narodzenie"
Astrid Lindgren, "Boże Narodzenie w Bullerbyn"
India Desjardins, "Wigilia Małgorzaty"
Raymond Briggs, "The Snowman"
Jean-Luc Fromental, "365 pingwinów"
Michael Bond, "Paddington i świąteczna niespodzianka"
Lotta Olsson, "Wierzcie w mikołaja"
Sven Nordqvist, "Gość na Boże Narodzenie"
Markus Majaluoma, "Tato, kiedy przyjdzie Święty Mikołaj?"
Jujja Wieslander, "Wigilia Mamy Mu i Pana Wrony"
Elsa Beskow, "Zimowa wyprawa Ollego"
Nick Butterworth, "Mroźna noc"
Sven Nordqvist, "Niezwykły Święty Mikołaj"
opr. zbior., "Moja pierwsza biblia"


11/07/2016

Wanda Chotomska. Nie mam nic do ukrycia


Wanda Chotomska. Nie mam nic do ukrycia
Barbara Gawryluk
Wydawnictwo Marginesy 2016











Jest czemu się dziwić. Jest o czym myśleć. Barwna i w specyficzny sposób szczera opowieść o Wandzie Chotomskiej uchyla drzwi do zrozumienia fenomenu jej twórczości, ale również do wyjątkowo nieoczywistej historii jej życia. Czy biografia spisana przez Barbarę Gawryluk pomaga je zrozumieć, rozłożyć na czynniki pierwsze, rozszyfrować? Mimo kilku dni, które dzielą mnie od przeczytania ostatniej kartki, wciąż nie potrafię ułożyć w całość tej układanki. Ogromny rozdźwięk między pełną pozytywnych emocji twórczością, a dość pogmatwanym życiorysem nie pozwala zaznać czytelniczego spokoju. Jaka naprawdę jest Wanda Chotomska?

Mam wrażenie, że to pytanie pozostanie dla mnie bez odpowiedzi. Może dlatego, że to ona sama a nie autorka książki nadała ton tej opowieści. To przez filtr zaproponowany przez Chotomską czytamy całą historię. Szczera, energiczna, zdolna i zdeterminowana, a jednocześnie bezkompromisowa, szorstka i wyniosła. Jej świat, który wybrzmiewa z biografii wydaje się prosty, zero jedynkowy, nie dorównujący finezją twórczości. Mimo to (a może właśnie dzięki temu?), wiersze dla dzieci wyskakują spod jej pióra jak króliki z czarodziejskiego kapelusza. Biografia wprost skrzy się różnorodnymi przejawami twórczości Chotomskiej wyszperanymi w archiwach i w przepastnych szufladach autorki. Ale nie tylko jej utwory znajdziemy w książce, bowiem są tam również liczne skany twórczości przyjaciół i znajomych: Mirona Białoszewskiego, Jana Brzechwy, Bohdana Butenki. To książka również o nich. Chotomska roztacza przed nami sugestywny obraz warszawskiej powojennej bohemy literackiej i bardzo miło jest ogrzać się przez chwilę w tej ciepłej, twórczej atmosferze. Ale tylko przez chwilę, bo prawdziwa Chotomska mieszka przecież w jej wierszach. I niech tak zostanie.

2/29/2016

W muzeum wszystko wolno


Dla mnie ta wystawa to świadectwo zmiany na lepsze, dla moich młodszych dzieci chyba zwykła rzecz. W pamięci mam jeszcze nasz pierwszy zagraniczny wyjazd z dziećmi sprzed zaledwie kilku lat i wizyty w muzeach, w których normą były ekspozycje przygotowane specjalnie dla najmłodszych, a do  tego materiały edukacyjne do wzięcia, nawiązujące do ekspozycji i zachęcające do przejścia całej wystawy, na przykład poprzez zbieranie stempelków na karcie. Wtedy w Polsce strach było wejść z dzieckiem do sklepu, żeby przypadkiem czegoś nie dotknęło i nie naraziło się na kąśliwą uwagę ekspedientki, a co dopiero pójść z głośno komentującym wszystko kilkulatkiem do muzeum. Cieszy mnie niezmiernie ta możliwość doświadczania na własnej skórze, jak to jest być rodzicem małego dziecka wtedy i teraz. Jakby naraz wszystko mi było wolno.



Wystawa, którą mieliśmy okazję obejrzeć w ten weekend w warszawskim Muzeum Narodowym na szczęście nie jest świadectwem postępującej anarchii. Czy w muzeum naprawdę wszystko wolno? Na szczęście nie. Mimo że litery w tytule wystawy naprawdę stanęły na głowie, to dorośli czuwający nad jej organizacją wykazali się niemałym wyczuciem, by jednak pewne standardy pozostały niezmienne. Nad doborem ekspozycji, przez kilka miesięcy poprzedzających otwarcie, pracowały dzieci. Efektem przekopania się przez muzealne magazyny jest sześć sal tematycznych (Las, Taniec Minotaura, Pokój strachów, Gra w bohatera, Skarbiec, Zmiany), w których tradycyjnie zaprezentowane zbiory muzealne przeplatają się z wyświetlanymi na ścianach prezentacjami, tłem dźwiękowym, elementami muzealnej scenografii, a nawet instalacjami do grupowej interakcji. I choć pod ścianami nadal stoją panie, groźnie obserwujące każdego nietypowo zachowującego się zwiedzającego, można przez chwilę zapomnieć, że to Muzeum Narodowe i że do łazienki tu się trafia "idąc na Grunwald", jak wdzięcznie poinformowała nas jedna z pań z obsługi.



7/30/2014

Pełne zrozumienie i małe nieporozumienia


 Po uszy zatopiliśmy się w błogim działkowaniu. Sterta książek na komodzie ciągle zmienia swoją konfigurację. Lokalnie nie sposób kupić coś do czytania, poza ciepłym numerem ulubionego tygodnika. Wspominam z rozrzewnieniem czasy, gdy w pobliskim miasteczku z powodzeniem działała mała księgarenka i wbrew pozorom można tam było dostać coś więcej, poza podręcznikami zgodnymi z podstawą programową. Duża część mojego dziecięcego księgozbioru była kompletowana właśnie w tych małych, prowincjonalnych Domach Książki, gdzie dzisiaj błyszczą nowością agencje telefonii komórkowej. Czy naprawdę syndromem naszych czasów jest zamiana książki czytanej w hamaku na stukanie w tablet lub pilot telewizora 4K Ultra HD? Z konieczności uzupełniamy stertę na komodzie, dowożąc książki z domu. Tylko Sadzonka cieszy się swym żelaznym zestawem i nie daje się namówić na żadne zmiany. Literackie inspiracje przenosi nawet na lokalny grunt, z nadzieją wypatrując na niebie cicię (czarownicę) Donaldson i Schefflera.


W przerwach między aktywnym wypoczynkiem a spożywaniem kolejnych posiłków (gdzie dzieciom się to wszystko mieści??) obsiadujemy taras, werandę i schodki. Łapczywie wertujemy świeże tytuły i nadrabiamy zaległości. Najstarsza zalicza kolejne pozycje z listy lektur do olimpiady polonistycznej. W tym roku duże zaskoczenie. O ile zeszłoroczna lista w miarę odpowiadała poziomowi piąto- i szóstoklasistów przystępujących do konkursu: "Przygody Odyseusza", "Opowieści o pilocie Prixie", "Godzina pąsowej róży", a nawet szeroko dyskutowana w naszej szkole "Dolina światła" Minkowskiego, o tyle w tym roku wybór jest wyjątkowo dziwny. Poza "Językiem Trolli" Musierowicz, który do arcydzieł literackich nie należy, ale przynajmniej odpowiada wiekowi odbiorcy, na liście znalazł się "Mikołajek i inne chłopaki", "Harry Potter i kamień filozoficzny" i "Dolina Muminków w listopadzie" (pierwszy etap). Jak na propozycje książkowe dla tych bardziej oczytanych, wieje nudą. W drugim etapie dla przeciwwagi ktoś upchnął "Sonety Krymskie" (osobiście bardzo lubię, ale co zrozumie z nich dwunastolatek?), "Wiersze na wagarach" Tuwima, ale również trudne do strawienia "Co to znaczy... czyli ponad 200 zabawnych historyjek, które pozwolą zrozumieć znaczenie niektórych powiedzeń" Kasdepke (co za tytuł?). Ten radosny miszmasz zamyka m.in. kilka tomików poezji Twardowskiego i tomik Szymborskiej (ciekawy duet...), przeznaczone dla tych, którzy po porywającej lekturze "Mikołajka" i Kasdepke dotrą do trzeciego etapu. Lektur jest jeszcze więcej, ale nie wymienię tu wszystkich. Zainteresowanych odsyłam na stronę Mazowieckiego Kuratora Oświaty.

Jestem pod wrażeniem inwencji organizatorów konkursu i wciąż się głowię, czym poza Kanonem książek dla dzieci i młodzieży się inspirowali. Cztery tytuły pochodzą żywcem z listy, dwa ("Mikołajek i inne chłopaki" i "Język Trolli") mają w Kanonie reprezentantów swojej książkowej serii. W rozpracowaniu listy lektur nie pomagają nawet tytuły, którymi opatrzone zostały poszczególne etapy konkursu. Może jestem już za stara na olimpiadę dla podstawówki albo temperatura przekraczająca trzydzieści stopni nie sprzyja myśleniu, ale za nic nie mogę zinterpretować hasła pierwszego etapu: "Pełne zrozumienie i małe nieporozumienia".

Wygląda na to, że pozostawię Najstarszą sam na sam z Muminkami, które zna już pewnie na pamięć i zajmę się całkiem przyziemną lekturą, zupełnie nieolimpijskiej powieści mojego ukochanego Alexandra McCalla Smitha. Dobrych wakacji!

5/22/2014

Tajemnica piratów


Tajemnica piratów
Bohdan Butenko
Wydawnictwo Mozaika 1990

- Tomek, idź już myć zęby.
- Nie mogę, czytam.

Okoliczności tej krótkiej wymiany zdań mogę uznać za sukces. Udało mi się znaleźć książkę, która skłoniła moje dziecko do samodzielnego czytania. Ma tę przewagę nad serią "Czytam sobie", że jest komiksem o przejrzystej strukturze i wyraźnych, niedługich dymkach, narysowanym przez mistrza Butenkę, krótszym niż "Gucio i Cezar". Fabuła jest śmieszna i niezbyt skomplikowana, za co jestem wdzięczna autorowi, bo nawet czytając na raty, nie traci się wątku. Pierwsze koty za płoty. Wiwat Butenko!

 





3/25/2014

Pierwsza książka mojego dziecka

 Pierwsza książka mojego dziecka
 Fundacja ABCXXI


















Podsłuchałam ostatnio podwórkową rozmowę dwóch mam przedszkolaków. Jedna z nich w luźnym tonie narzekała, jak trudno wieczorem zagonić dzieci do łóżka. Zanim się wykąpią, w ślimaczym tempie zjedzą kolację, poczytają, robi się już bardzo późno. Na te utyskiwania druga z pań bez cienia wstydu odpardła:

- My nie czytamy. Kiedyś jak była mniejsza czytaliśmy, ale to tyle czasu zajmowało, że już nie czytamy. Najpierw czytanie, potem oglądanie obrazków... mnóstwo czasu. Ogląda tylko bajkę i idzie spać.

***

Mijają kolejne lata promowania czytelnictwa w kampanii Cała Polska Czyta Dzieciom. Już chyba każde dziecko wie, jak długo powinno się czytać codziennie. I co z tego wynika? Czy kampania wpłynęła na świadomość rodziców, czy tylko wyryła w głowie formułkę, do której i tak stosują się co najwyżej ci, którzy i bez promocji czytaliby swoim dzieciom? Kampania to oczywiście tylko zachęta, wskazówka, która pokazuje co jest ważne, a każdy samodzielnie podejmuje decyzję, co z tym fantem zrobić.

Jakby zupełnie w oderwaniu od poprzednich swoich działań, Fundacja ABCXXI stworzyła książkę, która otrzymawszy sowite dofinansowanie (800 tys. złotych) z Ministerstwa Kultury, od grudnia ubiegłego roku rozdawana jest wszystkim nowo narodzonym na polskich porodówkach. Publikacja okazała się koszmarkiem oprotestowanym przez czołowych specjalistów, obśmianym i wyszydzonym.

Przyzwyczaiłam się do głupiego dysponowania środkami publicznych, więc w tym wszystkim nie boli mnie tak bardzo samo zaangażowanie Ministerstwa (chociaż wyobrażam sobie inne sposoby wydania tych pieniędzy). O wiele bardziej zawiodła mnie sama Fundacja ABCXXI, która wielu Polakom kojarzy się ze szczytnym celem promocji czytelnictwa. Jakie czytelnictwo chce promować Fundacja, podsuwając Kowalskiemu "Pierwszą książkę mojego dziecka"? Jakie oblicze odsłoniła, wypuszczając w świat ten Produkt? Czy równanie w dół nadal będzie obowiązującą wykładnią polskiej edukacji i kultury skierowanej do dzieci? Niestety tym razem już od urodzenia.

Ps. Polecam nagranie wywiadu z radia TOK FM, w którym Irena Koźmińska, prezes Fundacji ABCXXI wyjaśnia motywy jakimi kierowała się, wydając "Pierwszą książkę mojego dziecka". (podcast 2014-03-25 18:40)



"Pierwsza książka mojego dziecka" do ściągnięcia w formacie PDF na stronie Fundacji.

12/31/2013

10 noworocznych życzeń Małej czcionki

W małoczcionkowym, rodzinnym gronie zeszło nam się na noworoczne życzenia. Koniec roku to nie tylko świetna okazja do podsumowań (jednak ile można, przecież cały rok rozmawiamy o tym, co się udało bądź też nie!), ale również patrzenia w świetlaną, wydawniczą przyszłość. Pora więc pomarzyć. Okazało się, że małoczcionkowcy noszą w sobie wcale nie mało noworocznych książkowych życzeń. Ja niezmiennie chciałabym kupić "Oto jest Londyn" Miroslava Šaška, na który czekam w napięciu od wczesnej jesieni. Miałam go już nawet w wirtualnym koszyku, ale kilka razy otrzymywałam komunikat, że "dystrybutor poinformował nas o przesunięciu daty premiery pozycji". Szanowny Wydawco, mam nadzieję, że luty 2014 będzie już ostatecznym terminem!

Zacznijmy jednak od początku. Potraktujcie te życzenia z przymrużeniem oka lub na serio, jak kto woli.
1. Od Wydawnictwa Literatura moje dzieci chciałyby w nowym roku otrzymać "Kocie historie" Tomasza Trojanowskiego z nowymi ilustracjami. Najstarsza proponuje współpracę z Emilią Dziubak. Tragizm pierwotnego wydania zmusza nas do korzystania wyłącznie z nagrań audio...
2. Mamy nadzieję, że Oli Woldańskiej-Płocińskiej uda się wydać "Na straganie" vel "Pan Jan dla młodych wegetarian".
3. Ponieważ podjęliśmy w tym roku kolejną nieudaną próbę przeczytania "Mary Poppins", mamy propozycję dla Pawła Beręsewicza - Irena Tuwim czeka na godnego następcę.
4. Robert Ingpen zrobił w tym roku zawrotną karierę w naszym domu. Najstarsza wzdycha do niego regularnie. Czekamy na "O czym szumią wierzby" Kennetha Grahame'a.
5. Wszyscy mieli mnóstwo propozycji, jakim tematem mogliby się zająć w tym roku Aleksandra i Daniel Mizielińscy. Stanęło na tym, że najbardziej by się przydał Atlas Polski.
6. Tomek wymarzył sobie "Uwaga, budowa!" w wersji przyrodniczej, czyli o zakładaniu ogrodów.
7. Mamy też nadzieję, że Iwona Chmielewska nie zapomni o nas w tym roku. Czekamy z niecierpliwością na "Oczy". Marzy nam się również zbiorek wierszy Tuwima z ilustracjami Chmielewskiej, na podsumowanie roku poety.
8. "365 Penguins" z ilustracjami Joelle Jolivet oraz "The Snowman" Raymonda Briggsa to nasze propozycje wydawnicze na zimę 2014.
9. Liczymy też na nowe, książkowe i okołoksiążkowe kalendarze adwentowe.

Pozostając w nadziei na spełnienie choć części z powyższych marzeń, życzę wszystkim wspaniałego, zaczytanego nowego roku.

12/26/2013

Wysypało się z worka


Posypało się z mikołajowego worka książkami, tymi od dawna oczekiwanymi i zupełnie niespodziankowymi. Szczególnie zaskoczyły i ucieszyły nas te podarowane przez Najstarszą, która w tajemnicy wybrała i kupiła coś dla każdego członka rodziny. Okazało się, że bez pudła trafiła w gusta i pokazała, że nie gorzej niż stary Mikołaj orientuje się, czym ucieszyć najbliższych.

Aż korciło, żeby obśmiany na prawo i lewo stosik książkowy zaprezentować na Małej czcionce. Może to i małostkowe, może trąci niepotrzebną egzaltacją, ale świąteczna radość może czasem pobrzmieć w mniej wyszukanej formie. Wybaczcie.

Sadzonka ze spontaniczną radością przyjęła przede wszystkim "Babo chce" - prezent od siostry. Oczywiście Babo przyćmił harmonijkową, zimowo-wiosenną "Ulicę Czereśniową", chociaż po cichu mam nadzieję, że gdy minie szał konika na biegunach, który od Wigilii mieszka pod naszą choinką, przyjdzie też czas na obrazkowe szaleństwo.

Tomek powoli obchodzi Lassego i Maję, cały czas mając nadzieję, że ktoś nieopatrznie przeczyta mu długo wyczekiwaną część i nie będzie musiał tego robić samodzielnie. My z równą nadzieją czekamy na to drugie.

Najstarsza, jak można było się spodziewać, znalazła już sobie przytulny kąt i razem z Felixem, Netem i Niką jest już tam, gdzie ja będę za kilka dni, gdy wymięty do nieprzytomności egzemplarz trafi już w moje ręce.

12/24/2013

Wesołych Świąt






"- Mamusiu! Zbudź się! - zawołał Muminek przerażony. - Stało się coś strasznego! To się nazywa Wigilia!
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytała Mama wysuwając pyszczek spod kołdry.
- Nie wiem dokładnie - odpowiedział Muminek. - Ale nic nie jest przygotowane i coś przepadło, i wszyscy biegają jak zwariowani. Może to znowu powódź".

Opowiadania z Doliny Muminków, Tove Jansson

12/13/2013

Dzień Świętej Łucji


Powoli staje się naszym domowym zwyczajem obchodzenie Dnia Świętej Łucji. Nie mamy wprawdzie jeszcze wianka ze świeczkami, który Najstarsza mogłaby włożyć na głowę, ale o świcie śpiewamy Santa Lucia, pijemy kawę i zajadamy upieczone nocą szafranowe bułeczki. Taki magiczny poranek zdarza się tylko raz w roku.

Święta Łucja żyła w III w. we Włoszech. Zginęła podczas prześladowania chrześcijan, wcześniej wydłubując sobie oczy. Jej łacińskie imię oznacza światło. Dawniej wspomnienie świętej Łucji według kalendarza juliańskiego przypadało dwa tygodnie później niż obecnie, czyli dokładnie wtedy, kiedy noc jest najdłuższa a dzień najkrótszy. Nie jest to jak się powszechnie uważa święto wyłącznie szwedzkie. Tradycja ta silna była również na Podhalu. Tego dnia rozpoczynano przepowiadanie pogody na cały następny rok przez kolejnych dwanaście dni aż do Bożego Narodzenia.
Łucja jest patronką niewidomych oraz pisarzy. Szafranowe bułeczki nazywane są czasem oczami św. Łucji.



"Mama Mu na rowerze i inne historie"

11/02/2013

Zaduszki z książką




Zaduszki - czas zadumy nad tym co było, rozmów o tych którzy odeszli, rozmyślania o trudnych rozstaniach i o nadziei na spotkanie w wieczności. O naszych książkowo-zaduszkowych inspiracjach słów kilka na Family Living.

10/18/2013

Pomelo i przeciwieństwa

Pomelo i przeciwieństwa
Ramona Bădescu
il. Benjamin Chaud
Wydawnictwo Zakamarki 2013









"Kiedy Pomelo był mały. był naprawdę mały i ..."
mieścił się w książce o bardzo małym formacie! Przed nami cały świat Pomelo ujęty w absurdalny wir porównań, które ciągną się przez kilkadziesiąt stron. I jak to u Pomelo nie ma mowy o banałach, bo czym dalej w las tym ciekawiej. Jest śmiesznie, zaskakująco i pomelowo. Mimo niepozornej formy, tej książki nie można czytać szybko. I wcale nie jest przeznaczona dla tych zupełnie najmniejszych. Wręcz przeciwnie! Sadzonce spodobały się wielkie oczy słonia. Szuka ich na każdej ilustracji. Dla każdego coś miłego się znajdzie.




8/31/2013

Jedzie pociąg z wakacji...

Nasz wakacyjny pociąg dojechał do stacji końcowej. Pora wysiadać. Dziękuję za wszystkie nadesłane rozkłady jazdy. Nie daliście się wepchnąć w sztywne ramy gatunku. Tylko jeden jedziej spełnił wszystkie konieczne wymogi formalne. Gratuluję jednak inwencji i zachęcam do lektury (pstryk), a specjalne gratulacje należą się marpil za poniższy jedziej:

Jedzie pociąg z Trójmiasta
Wiezie baby i ciasta

7/30/2013

Jedzieje

Wychodzimy za furtkę prosto do lasu. Stamtąd zaledwie kilkaset metrów dzieli nas od torów kolejowych. Pociągi odmierzają nasz wakacyjny czas i radosnym trąbieniem oznajmiają swoje przybycie. Pierwszy raz przed przejazdem kolejowym, drugi raz przed stacją. Albo odwrotnie. Pospieszne zatrzymują się i można je wtedy dokładnie obejrzeć. Sprawdzić ile osób przyjechało. Może jest wśród nich ktoś znajomy? Dalekobieżne przejeżdżają przez naszą stacyjkę z głośnym szumem i pozostaje nam tylko desperackie liczenie wagonów. Nie zawsze się udaje. A czasem mamy szczęście trafić na towarowy.

- Jedzie pociąg z daleka... - zaczynamy podśpiewywać. Ni stąd, ni zowąd ktoś wymyśla alternatywną wersję:

Jedzie pociąg z Małkini,
ciągnie wagon cukinii.

i już po chwili mamy zaczątek poetyckiego zbiorku "jedziejów":


Jedzie pociąg z Katowic,
w środku siedzi jasnowidz.
 
Jedzie pociąg z Opola,
przez tunele i pola.

Jedzie pociąg z Krakowa,
w środku wielgachna krowa.

Jedzie pociąg z Poznania,
kawał siedzi w nim drania.

A co, Szymborska mogła wymyślać własne gatunki, to my też!

A jakie pociągi jadą w waszych rozkładach? Macie ochotę pobawić się z nami? Udostępniamy miejsce w komentarzach, a najfajniejsze opublikujemy w specjalnym "jedziejowym" wpisie.

4/08/2013

Czytam sobie

Kilka dodatkowych słów do Psotnego Franka...













Kiedy po raz pierwszy przejrzałam dwie nowe książki z serii Czytam sobie, poczułam się jak w amerykańskim filmie. Albo jak rybak, któremu złota rybka spełniła trzy życzenia. Jest lepiej, a nawet bardzo dobrze. To co najbardziej przeszkadzało Tomkowi w czytaniu pierwszego poziomu, czyli za długie zdania, zostało zmienione. Teraz wszystkie zdania mieszczą się na jednej stronie. Już zauważyłam, że czyta mu się łatwiej i o to chodziło. Złota rybko, kimkolwiek jesteś, dziękuję!