7/04/2014

Rozalka Olaboga

Rozalka Olaboga
Anna Kamieńska
il. Ewa Salamon
Nasza Księgarnia 1982
















Odkrycie polskiej Tonji z Glimmerdalen wprawiło mnie w prawdziwy zachwyt. Wypuszczam go z siebie pomału, jak powietrze ulatujące z balonika. Delektuję się "Rozalką Olabogą" od przeszło dwóch tygodni, chociaż całe dzieciństwo stała na mojej półce z ledwie napoczętym pierwszym rozdziałem. Mylne wrażenie, że to lektura dla młodszych dzieci naprostowałam dopiero teraz. Kiedy miałam 6 lat, potraktowałam ją po prostu jak nudną książkę. Ile takich książek tracimy przez zwykły zbieg niefortunnych okoliczności?

Powrót do "Rozalki" nastąpił za sprawą wieczornego pasma w TVP ABC, z polskimi serialami dla dzieci i młodzieży. Daliśmy się porwać tej uczcie z piątą muzą w dużej mierze kosztem wieczornego czytania, ale z nawiązką nadrabiamy braki, wspominamy i korzystamy ile się da.

"Rozalka Olaboga" w subtelny sposób łączy sielankową opowieść o beztroskim dzieciństwie na łonie natury z charakterystycznym wczesnopeerelowski klimatem czynu społecznego, elektryfikacji, urbanizacji i wiary postrzeganej jako relikt dawnych czasów. Nie wiem jak to możliwe, ale ten mariaż mnie nie zraził. Jego silnie obyczajowy wydźwięk, mimo że propagandowy i nieco tendencyjny, uwypuklił takie aspekty życia na wsi, o których współczesne dzieci już nic nie wiedzą.

Na dodatek Anna Kamieńska okazała się prawdziwą poetką słowa. Zachwycające opisy przyrody, dziś już prawie nie spotykane w literaturze dla młodzieży, zupełnie nieprzyzwoicie spowalniają tempo książki. Rozalka jako postać leży za to na przeciwległym biegunie. Temperamentna, śmiała dziewczynka, o silnym poczuciu sprawiedliwości, na dodatek córka nauczycielki, co samo w sobie ma stanowić o jej przewadze wśród wiejskich rówieśników, od momentu pojawienia się wprowadza zamęt w spokojnej dotychczas okolicy. Można odnieść wrażenie, że to ona jest motorem wszystkich wydarzeń. Że to dzięki niej zostaje odnaleziona ruda, z której wytwarzać można stal, powstają drogi, buduje się nowa szkoła, a ludzie bardziej zaczynają troszczyć się o swoje dzieci i siebie na wzajem.

źródło: www.pstrobazar.blogspot.com
Skojarzenie z Tonją i ogólnie skandynawską literaturą było u mnie bardzo silne, właśnie ze względu na skomplikowany, "niegrzeczny" charakter głównej bohaterki. Kamieńska podobnie jak Paar pozwala jej być sobą i umie dostrzec siłę w spontaniczność. Ujarzmienie Rozalki nie jest celem samym w sobie i faktycznie nie następuje. Podobnie jak bohaterki z północy, Rozalka pozostaje sobą i to inni muszą nauczyć się ją akceptować.

Nie wiem jak "Rozalkę Olabogę" przyjmie Najstarsza. Dopiero położyła ją sobie  na półce "do przeczytania". Czy jest ponadczasowa? Czy tempo nie okaże się zbyt ślimacze?

Na koniec pozostaje wspomnieć o klimatycznych ilustracjach Ewy Salamon, znanej z pierwszego polskiego opracowania graficznego "Bajek przez telefon" Gianniego Rodariego. Czy dla "Rozalki" znajdzie się miejsce w kolekcji "Mistrzów ilustracji"?

Czytaj także

6 komentarzy:

  1. Pamiętam tę książkę z dzieciństwa i pamiętam, że jej nie lubiłam, ale paradoksalnie wracałam do Rozalki kilkakrotnie. Było coś takiego w tej książce, co mnie męczyło i przyciągało, nie pozwalając po prostu rzucić w kąt. Szkoda, że mój egzemplarz chyba się nie zachował. Ciekawa jestem, jak oceniłabym dziś.
    A tak w ogóle, to witam serdecznie, bo czytam Twój blog od jakiegoś czasu, ale piszę po raz pierwszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie. :) Tajemniczy, anonimowi czytelnicy, którzy się ujawniają są bardzo miłym potwierdzeniem, że warto jest pisać w blogowy eter. ;)
      Myślę, że wiem co masz na myśli. "Rozalka" ma w sobie coś dusznego i męczącego, ale jednocześnie pisarstwo Kamieńskiej jest bardzo świeże i potoczyste. Teraz przyszło mi do głowy, że "Czarny młyn" Szczygielskiego odebrałam bardzo podobnie.

      Usuń
  2. Zdecydowanie warto! Cóż my, anonimowi czytelnicy, zrobilibyśmy bez Waszych blogów:) A "Czarny młyn" mnie kusi, ale czekam aż moje dzieci do niego dorosną

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie warto czekać. Dzieci za jakiś czas przeczytają same. To książka na taki wiek, kiedy coraz rzadziej czyta się już na głos.

      Usuń
  3. Och, czytałam po latach i pisałam o niej. Moje uwielbienie dla Kamieńskiej jest wielkie. I rzeczywiście - polska Tonja :D
    Uśmiechy wakacyjne i pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak sądzę tytuł Twojego bloga to nie przypadek. :) Pozdrowienia!

      Usuń