1/02/2014

O Stephenie Hawkingu, czarnej dziurze i myszach podpodłogowych


O Stephenie Hawkingu, czarnej dziurze i myszach podpodłogowych
Katarzyna Ryrych
Wydawnictwo Literatura 2013
















O Stephenie Hawkingu wiem niewiele, stąd z nieukrywanym entuzjazmem zabrałam się do czytania. Pierwsza, druga, trzecia strona, pierwszy, drugi trzeci rozdział, a po Hawkingu ani śladu. O co chodzi? W tytule wyraźnie napisano, że ma być o Hawkingu i rzecz jasna o czarnej dziurze, pomijając myszy, na których nieszczególnie mi zależało, czułam się zaproszona do konkretnej tematyki. Nic bardziej mylnego. Mijał rozdział za rozdziałem a ja nadal tkwiłam w Polsce zamiast w Wielkiej Brytanii, czytając o polskich dzieciach, zamiast o genialnym fizyku. Chwilę trwało zanim pogodziłam się z sytuacją i dałam książce nową szansę.

Mimo wszystko istnieje pewna subtelna nić zależności, która łączy opowieść Katarzyny Ryrych z wyczekiwaną przeze mnie postacią Stephena Hawkinga. Podczas dalszej lektury cały czas próbowałam szukać jej na różnych poziomach interpretacji, aż do momentu, kiedy przeczytana w Sieci wypowiedź autorki, sprowadziła mnie na ziemię. Próżny trud, bo chodziło jej po prostu o sposoby radzenia sobie z niepełnosprawnością. Po raz drugi poczułam się zawiedziona  i po cichu pomyślałam sobie, że sympatyczną bądź co bądź książkę uratowałby nieco mniej obiecujący tytuł.

"O Stephenie Hawkingu..." ma dla mnie mimo wszystko o wiele szerszy wydźwięk niż zasugerowała autorka. To przede wszystkim książka o pięknej przyjaźni między kilkulatkiem i jego starszym, niepełnosprawnym bratem, na marginesie której rozgrywają indywidualne historie obu bohaterów.  Przezwyciężanie swoich słabości dotyczy w tym przypadku nie tylko choroby, ale również zwykłych ludzkich ułomności charakteru, strachu, rezygnacji. Nie mam wątpliwości, że relacja jaka łączy obu chłopców powoli buduje ich pewność siebie, pozwala przekraczać granice, daje siłę i odwagę do wychodzenia na zewnątrz, nawiązywania nowych relacji, stawania na straży swoich planów i opinii. Czarna dziura jest niejako ucieleśnieniem ich słabości. Czyha  pod łóżkiem, wymaga dokarmiania, porywa zapodziane przez przypadek przedmioty, ale jednocześnie sama boi się, że zostanie zdemaskowana. Czy istnieje naprawdę, czy tylko w głowie głównego bohatera?

Książka zdobyła pierwszą nagrodę w kategorii wiekowej 6-10 lat, w tegorocznym Konkursie im. Astrid Lindgren.

Czytaj także

4 komentarze:

  1. Będę miała prościej niż Ty, bo zanim kupiłam książkę, przeczytałam o co chodzi z tym Hawkingiem:) Planuję wspólną lekturę, więc pewnie jeszcze trochę potrwa, zanim się doczeka, ale zastanawiam się czy - jeśli już zamierzamy wprowadzać na liście lektur wczesnoszkolnych pozycje dotyczące choroby, niepełnosprawności i szeroko rozumianej inności - to ta książka nie sprawdziłaby się lepiej niż te, które podsuwa się dzieciom teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz absolutną rację, aczkolwiek najlepiej by było oswajać dzieci z niepełnosprawnością w praktyce, a nie tylko przez papier.

      Usuń
  2. Mam wrażenie, że opowieść lekko przekombinowana i w szlachetnych intencjach za wiele autorka chciała wepchnąć do środka. Myszy podpodłogowe mnie wnerwiały - niby są uzasadnione, ale... Lubiłam za to cwanego eurosierotę. Nie wiem, na co chorował starszy brat - przegapiłam, czy to nie było istotne? Ale był taki jeden fragment książki, dosadny, pokazujący, że dla dziecka niepełnosprawność umysłowa (i związane z nią gwałtowne zachowania) to rzecz niepokojąca i że trzeba to z uwagą oswajać. Mimo wszystko bardziej podobała mi się "Wyspa mojej siostry" tej autorki...
    Uśmiechy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Brat chorował na zwiotczenie mięśni.
    To prawda, że "Wyspa mojej siostry" lepiej się autorce udała. Pewne dlatego, że o wielu rzeczach mówiła bardziej wprost. Tutaj w dużej mierze odwołała się do wiedzy, której większości dzieci pewnie brakuje...

    OdpowiedzUsuń